Teściowa zaproponowała zamianę mieszkań, ale pod jednym warunkiem: mam przepisać swoje mieszkanie na nią. Czy powinnam zaufać rodzinie męża?

– Aniu, to przecież dla waszego dobra – głos teściowej brzmiał miękko, ale w jej oczach widziałam stal. – Mieszkanie na Żoliborzu jest większe, bliżej pracy Pawła. My z tatą już nie potrzebujemy tyle miejsca.

Siedziałam przy kuchennym stole, ściskając filiżankę kawy tak mocno, że aż bolały mnie palce. Paweł patrzył na mnie z niepokojem, jakby chciał powiedzieć: „Zgódź się, proszę”. Ale ja nie mogłam. Nie po tym wszystkim, co słyszałam o jego rodzinie.

– Ale dlaczego muszę przepisać swoje mieszkanie na panią? – zapytałam cicho, starając się ukryć drżenie głosu.

Teściowa uśmiechnęła się szeroko, zbyt szeroko. – To tylko formalność, kochanie. Przecież jesteśmy rodziną. Chcemy mieć pewność, że wszystko będzie uczciwie.

Wiedziałam, że to nie jest tylko formalność. W mojej głowie od razu pojawiły się obrazy z przeszłości: rozmowy z Pawłem o jego bracie Bobbym, który przez lata wciągał ludzi w swoje szemrane interesy. Ostatnio trafił do więzienia za wyłudzenia. Teściowa zawsze go broniła, tłumaczyła, że „świat jest przeciwko niemu”.

Paweł próbował mnie uspokoić:
– Aniu, mama chce dobrze. Przecież nie zostawiłaby nas na lodzie.

Spojrzałam na niego z niedowierzaniem. – Tak jak nie zostawiła Bobby’ego? Przecież wszyscy wiemy, jak to się skończyło.

W kuchni zapadła cisza. Teść chrząknął i wyszedł do salonu. Teściowa spojrzała na mnie z wyrzutem:
– Myślałam, że mi ufasz.

Nie ufałam. Nie po tym, jak widziałam, jak Paweł musiał spłacać długi brata. Jak teściowa próbowała przekonać nas do inwestycji w „pewny interes” Bobby’ego. Jak raz prawie straciliśmy oszczędności życia.

Wróciłam do domu z ciężkim sercem. Paweł był cichy przez całą drogę. W końcu wybuchł:
– Dlaczego zawsze musisz być taka podejrzliwa? To moja rodzina!

– A ja? – zapytałam cicho. – Czy ja też jestem twoją rodziną?

Nie odpowiedział.

Przez kolejne dni temat wisiał w powietrzu jak burzowa chmura. Teściowa dzwoniła codziennie, przekonywała, że to dla naszego dobra. Paweł coraz częściej wychodził z domu bez słowa.

Pewnego wieczoru usiadłam z mamą przy herbacie.
– Mamo, co byś zrobiła na moim miejscu?

Mama spojrzała na mnie poważnie:
– Aniu, mieszkanie to twoje zabezpieczenie. Nie oddawaj go nikomu, nawet jeśli to rodzina męża. Zaufanie jest ważne, ale rozsądek ważniejszy.

Tej nocy nie spałam prawie wcale. Przewracałam się z boku na bok, myśląc o tym, jak bardzo kocham Pawła i jak bardzo boję się stracić wszystko przez jedną pochopną decyzję.

Następnego dnia Paweł wrócił późno. Pachniał alkoholem.
– Rozmawiałem z mamą – powiedział bez wstępu. – Ona się martwi o nas wszystkich. Chce tylko pomóc.

– Pomóc czy zabezpieczyć siebie? – zapytałam ostro.

Wybuchł:
– Zawsze widzisz tylko złe strony! Może gdybyś była bardziej otwarta…

Nie wytrzymałam:
– Może gdyby twoja rodzina była bardziej uczciwa!

Trzasnął drzwiami i wyszedł.

Następnego dnia dostałam wiadomość od teściowej: „Aniu, jeśli nie chcesz zamiany, powiedz wprost. Nie rób problemów.”

Poczułam ulgę i jednocześnie smutek. Wiedziałam już, że nie mogę zgodzić się na tę propozycję. Ale wiedziałam też, że coś pękło między mną a Pawłem.

Minęły tygodnie. Paweł coraz częściej nocował u rodziców. Ja zamknęłam się w sobie. Próbowałam rozmawiać z nim o naszych planach na przyszłość, ale on tylko wzruszał ramionami.

Pewnego dnia wrócił do domu i powiedział:
– Mama mówi, że przesadzasz. Że nie można tak żyć bez zaufania.

Spojrzałam mu prosto w oczy:
– A może to ja jestem jedyną osobą w tej rodzinie, która widzi rzeczywistość taką, jaka jest?

Nie odpowiedział. Spakował kilka rzeczy i wyszedł.

Zostałam sama w mieszkaniu, które miało być naszym wspólnym domem. Czułam żal i ulgę jednocześnie. Wiedziałam jednak jedno: nie oddam swojego bezpieczeństwa za iluzję rodzinnej harmonii.

Czasem patrzę w lustro i pytam siebie: czy naprawdę można kochać kogoś tak mocno, by zaryzykować wszystko? A może czasem trzeba wybrać siebie?