Siostry, czyli Cena za Brak Miłości…

– Krystyna, nie rozumiesz? On nigdy nie wróci! – głos mamy drżał, a jej oczy były czerwone od płaczu. Stałam w kuchni, ściskając w dłoni kubek z herbatą, która już dawno wystygła. Miałam wtedy osiem lat i czułam się starsza niż wszyscy moi rówieśnicy. Wtedy właśnie ojciec odszedł – po raz ostatni trzasnął drzwiami, a echo tego dźwięku odbija się we mnie do dziś.

Mama zawsze powtarzała, że jestem wyjątkowa, bo dała mi imię po swojej ulubionej aktorce – Krystynie Jandzie. Ale to imię było dla mnie ciężarem. Zamiast być powodem do dumy, przypominało mi o jej niespełnionych marzeniach i o tym, jak bardzo chciała, żebym była kimś innym niż ona sama.

Po odejściu ojca życie stało się trudniejsze. Pieniędzy było mniej, a mama coraz częściej wracała z pracy zmęczona i rozdrażniona. Zuzanna, moja młodsza siostra, miała wtedy pięć lat. Była delikatna i cicha, zawsze chowała się za mną, gdy mama podnosiła głos. Ja starałam się być silna – dla niej i dla siebie.

Pamiętam pewien wieczór. Siedziałyśmy z Zuzą na podłodze w naszym pokoju, układając puzzle. – Krysia, dlaczego tata nas nie kocha? – zapytała nagle. Zamarłam. Jak odpowiedzieć dziecku na takie pytanie? Przecież sama tego nie rozumiałam. – Kocha nas, tylko nie potrafi być z nami – wyszeptałam, choć nie wierzyłam w to ani trochę.

Z czasem nauczyłyśmy się żyć bez niego. Mama próbowała być dla nas wszystkim – matką, ojcem, przyjaciółką. Ale jej własny ból był tak wielki, że często nie miała już siły na czułość czy rozmowy. Zuzanna zamknęła się w sobie jeszcze bardziej. Ja natomiast zaczęłam szukać miłości gdzie indziej – w szkole, wśród koleżanek, w książkach.

W liceum nasze drogi z Zuzą zaczęły się rozchodzić. Ona wybrała nauki ścisłe, ja humanistyczne. Coraz rzadziej rozmawiałyśmy ze sobą o czymś więcej niż o obowiązkach domowych. Mama pracowała na dwie zmiany i często zostawiałyśmy sobie tylko karteczki na lodówce: „Zupa w garnku”, „Nie zapomnij o praniu”, „Powodzenia na sprawdzianie”.

Pewnego dnia wróciłam do domu wcześniej niż zwykle i usłyszałam płacz dochodzący z pokoju Zuzy. Weszłam bez pukania. Siedziała na łóżku ze ściśniętymi kolanami pod brodą. – Co się stało? – zapytałam ostrożnie.

– Nikt mnie nie lubi w szkole… Wszyscy mówią, że jestem dziwna…

Usiadłam obok niej i objęłam ją ramieniem. – Nie słuchaj ich. Jesteś mądra i dobra. Po prostu… jesteśmy inne niż reszta.

Ale czy naprawdę byłam dla niej wsparciem? Teraz myślę, że byłam zbyt zajęta własnym bólem i próbą udowodnienia sobie, że nie potrzebuję nikogo.

Kiedy miałam dziewiętnaście lat, wyjechałam na studia do Warszawy. Mama była dumna, ale Zuza patrzyła na mnie z wyrzutem. – Zostawiasz mnie samą…

– Muszę spróbować żyć po swojemu – odpowiedziałam wtedy, nie patrząc jej w oczy.

Przez pierwsze miesiące dzwoniłyśmy do siebie codziennie. Potem coraz rzadziej. Mama narzekała przez telefon: – Zuzanna zamknęła się w pokoju, nie chce ze mną rozmawiać…

Wiedziałam, że powinnam wrócić choćby na weekendy, ale zawsze znajdowałam wymówkę: kolokwium, praca dorywcza, nowi znajomi. Czułam się wolna i jednocześnie winna.

Pewnego dnia zadzwoniła mama: – Krystyna… Zuza trafiła do szpitala.

Serce mi zamarło. Okazało się, że próbowała odebrać sobie życie po kolejnej fali hejtu w szkole. Wróciłam do domu natychmiast. Siedziałam przy jej łóżku w szpitalu i patrzyłam na jej blade policzki.

– Przepraszam… – wyszeptałam przez łzy. – Nie wiedziałam…

Zuza spojrzała na mnie smutno: – Nigdy cię tu nie było wtedy, kiedy cię potrzebowałam.

Te słowa bolały bardziej niż cokolwiek innego.

Po wyjściu ze szpitala próbowałyśmy odbudować naszą relację. Chodziłyśmy razem na spacery nad Wisłę, rozmawiałyśmy o wszystkim i o niczym. Ale coś między nami pękło na zawsze.

Mama też się zmieniła – była bardziej obecna, starała się słuchać nas obu. Ale żal do ojca pozostał w niej jak zadra.

Dziś mam trzydzieści lat i własną rodzinę. Zuzanna mieszka w innym mieście; widujemy się rzadko, choć rozmawiamy częściej niż kiedyś. Mama starzeje się szybko i coraz częściej wspomina dawne czasy.

Czasem zastanawiam się, czy można naprawić to wszystko, co zostało zniszczone przez lata milczenia i braku miłości? Czy siostrzana więź może przetrwać wszystko? A może są rany, które nigdy się nie zagoją?