Prezent urodzinowy, który rozbił rodzinę
– Gdzie schowałaś mój prezent, mamo? – zapytałem zniecierpliwiony, stojąc w progu kuchni. Mama nawet nie podniosła wzroku znad garnka z zupą. – Nie szukaj, Krzysiu. Poczekaj do jutra, dobrze? – odpowiedziała zmęczonym głosem.
Ale ja nie potrafiłem czekać. Miałem szesnaście lat i wydawało mi się, że świat należy do mnie. W domu panowała dziwna atmosfera od kilku tygodni – tata wracał coraz później, mama była rozdrażniona i zamyślona. Nawet młodsza siostra, Zosia, przestała mnie zaczepiać. Czułem, że coś się dzieje, ale nie wiedziałem co.
Tego wieczoru, kiedy wszyscy już spali, postanowiłem poszukać prezentu. Zawsze znajdowałem go wcześniej – czasem w szafie, czasem pod łóżkiem rodziców. Tym razem intuicja podpowiedziała mi, żeby zajrzeć do szuflady w gabinecie taty. Otworzyłem ją powoli, czując dreszcz ekscytacji. Zamiast pudełka z zegarkiem czy nowym telefonem znalazłem kopertę. Była zaadresowana do mojego taty: „Dla Pawła”.
Nie powinienem był jej otwierać. Ale zrobiłem to. W środku był list napisany kobiecym pismem:
„Kochany Pawle,
Nie mogę już dłużej ukrywać naszych uczuć. Wiem, że musisz podjąć decyzję – ja nie chcę być tą drugą. Czekam na ciebie. Twoja Aneta.”
Serce mi zamarło. Przeczytałem list jeszcze raz, jakby to mogło zmienić jego treść. Tata miał romans. Z kimś innym niż mama. Przez chwilę stałem nieruchomo, próbując zrozumieć, co się właśnie wydarzyło. W głowie miałem mętlik – złość, smutek, niedowierzanie.
Następnego dnia przy śniadaniu nie mogłem spojrzeć tacie w oczy. Mama zauważyła moją dziwną minę.
– Coś się stało?
– Nie… wszystko w porządku – skłamałem.
Ale nie było w porządku. Cały dzień chodziłem jak struty. W szkole nie słuchałem nauczycieli, na przerwach unikałem kolegów. Po powrocie do domu zamknąłem się w pokoju i płakałem. Nigdy wcześniej nie płakałem przez rodziców.
Wieczorem usłyszałem kłótnię rodziców za ścianą.
– Paweł, co się z tobą dzieje? – krzyczała mama.
– Nic! Po prostu jestem zmęczony! – odburknął tata.
– Kłamiesz! Czuję to! Od miesięcy cię nie ma w domu!
Chciałem wejść i powiedzieć mamie o liście, ale zabrakło mi odwagi. Bałem się, że to wszystko moja wina – gdybym nie szukał prezentu, może nic by się nie stało?
Kilka dni później mama znalazła list sama. Przyszła do mojego pokoju z zapuchniętymi oczami.
– Krzysiu… czy ty wiedziałeś?
Zacisnąłem pięści.
– Tak… Przepraszam…
Mama przytuliła mnie mocno i zaczęła płakać jeszcze bardziej.
Od tego momentu wszystko potoczyło się lawinowo. Tata wyprowadził się do Anety. Mama przestała jeść i spać, a ja musiałem opiekować się Zosią i pilnować domu. Nagle stałem się dorosły z dnia na dzień.
W szkole zaczęli pytać:
– Czemu twój tata już tu nie mieszka?
Nie odpowiadałem.
Wieczorami słyszałem mamę rozmawiającą przez telefon z babcią:
– Nie wiem, jak sobie poradzimy…
Czułem się winny wszystkiemu. Gdyby nie moje poszukiwania prezentu…
Tata próbował się ze mną kontaktować:
– Krzysiu, chciałbym ci wszystko wyjaśnić…
Nie chciałem go słuchać.
Minęły tygodnie. Mama wróciła do pracy w sklepie spożywczym na osiedlu. Ja zacząłem dorabiać roznosząc ulotki po blokach na Mokotowie. Zosia przestała się uśmiechać.
Pewnego dnia spotkałem tatę na przystanku tramwajowym.
– Synu…
– Nie jestem twoim synem! – wykrzyczałem mu prosto w twarz.
Ludzie patrzyli na nas ze zdziwieniem.
Tata spuścił głowę.
– Przepraszam…
Wróciłem do domu i zobaczyłem mamę siedzącą przy stole z pustym wzrokiem.
– Mamo…
– Wszystko się ułoży, Krzysiu… Musimy być silni dla siebie i dla Zosi.
Ale nic się nie układało. Każdy dzień był walką o przetrwanie – rachunki, szkoła, praca mamy, moje ulotki, płacz Zosi nocami.
Po kilku miesiącach mama zaczęła spotykać się z sąsiadem z parteru – panem Andrzejem. Był miły, przynosił nam ciasto i pomagał naprawiać cieknący kran. Ale ja czułem tylko pustkę i żal do taty.
Zosia zapytała mnie kiedyś:
– Krzysiu, czy tata nas już nie kocha?
Nie wiedziałem co odpowiedzieć.
W końcu odważyłem się pójść do taty i Anety. Mieszkanie było nowe, pachniało świeżą farbą i kawą.
– Dlaczego to zrobiłeś? – zapytałem bez ogródek.
Tata długo milczał.
– Byłem nieszczęśliwy… Ale to nie twoja wina.
Nie wierzyłem mu wtedy.
Dziś minęły dwa lata od tamtych wydarzeń. Mama wyszła za Andrzeja, tata ma nowe dziecko z Anetą. Ja kończę liceum i zastanawiam się nad studiami psychologii – chcę pomagać takim rodzinom jak moja.
Czasem myślę: czy gdybym nie znalazł tego listu, wszystko potoczyłoby się inaczej? Czy można wybaczyć zdradę rodzica? Czy dorosłość zawsze przychodzi tak nagle?
A wy? Co byście zrobili na moim miejscu?