Powrót, którego się nie spodziewałam

Odkładam dzisiaj druty i nasłuchuję. Ktoś grzebie przy zamku w drzwiach wejściowych. Dźwięk znajomy, ale o tej porze nie spodziewam się gości. Dziewiąta wieczorem, sąsiedzi już śpią, a wnuczka Hania przyjeżdża tylko w weekendy. Zamek przekręca się, drzwi skrzypią. W przedpokoju słychać ciężkie kroki i czyjeś sapanie.

– Kto tam? – krzyczę, ściskając w dłoni telefon, gotowa zadzwonić po sąsiada z naprzeciwka.

– Mamo… to ja. – Głos, którego nie słyszałam od trzech lat. Głos mojego syna, Pawła.

Zamarłam. Przez chwilę nie mogłam się ruszyć, jakby czas stanął w miejscu. Ostatni raz widziałam Pawła na pogrzebie jego ojca. Wtedy pokłóciliśmy się tak bardzo, że myślałam, iż już nigdy nie przekroczy progu tego domu.

Drzwi otwierają się szerzej i widzę go – starszego, zmęczonego życiem. Obok niego stoi kobieta, młoda, może trzydzieści lat, z ciemnymi włosami i wielkimi oczami pełnymi niepokoju. Trzyma za rękę małego chłopca, który chowa się za jej spódnicą.

– To jest Aneta… i jej syn Kuba – mówi Paweł cicho, jakby bał się mojej reakcji.

Patrzę na nich z niedowierzaniem. Przez chwilę mam ochotę zamknąć drzwi i udawać, że to tylko zły sen. Ale widzę w oczach Pawła coś, czego nie widziałam od lat – prośbę o pomoc.

– Wejdźcie – mówię w końcu, choć serce wali mi jak młotem.

Wchodzą do środka. Aneta rozgląda się niepewnie po moim małym mieszkaniu, a Kuba siada cicho na krześle przy stole. Paweł stoi w przedpokoju, jakby nie wiedział, co zrobić z rękami.

– Co się stało? – pytam w końcu, próbując opanować drżenie głosu.

Paweł spuszcza wzrok. – Nie mam gdzie iść, mamo. Straciłem pracę… Aneta… ona…

Aneta podnosi głowę i patrzy mi prosto w oczy. – Mój były mąż nas prześladuje. Musieliśmy uciekać z mieszkania.

Cisza rozlewa się po pokoju jak gęsta mgła. Przez chwilę słyszę tylko tykanie zegara na ścianie i cichy szloch Kuby.

– Dlaczego nie zadzwoniłeś wcześniej? – pytam Pawła z wyrzutem.

On wzrusza ramionami. – Wstydziłem się. Po tej naszej kłótni…

Przypominam sobie tamten dzień sprzed trzech lat. Krzyczałam na niego, że jest nieodpowiedzialny, że nie potrafi zadbać o rodzinę. On odszedł bez słowa i od tamtej pory kontakt się urwał.

– Teraz jestem tutaj – mówi cicho Paweł. – Proszę cię… pomóż nam.

Patrzę na nich wszystkich: na syna, którego kocham mimo wszystko; na Anetę, której oczy błyszczą łzami; na Kubę, który kurczowo trzyma pluszowego misia. Wiem, że nie mogę ich wyrzucić.

– Zostańcie na noc – mówię w końcu. – Jutro pomyślimy, co dalej.

Tej nocy nie mogę zasnąć. Leżę w łóżku i słucham cichych rozmów dobiegających z kuchni. Przypominam sobie czasy, kiedy Paweł był mały i przychodził do mnie z każdym problemem. Co się stało z nami? Kiedy przestaliśmy być rodziną?

Rano budzi mnie zapach kawy. Wchodzę do kuchni i widzę Anetę przy kuchence. Uśmiecha się nieśmiało.

– Dzień dobry pani Zofio…

– Po prostu Zofia – odpowiadam zmęczonym głosem.

Paweł siedzi przy stole i patrzy przez okno. Kuba rysuje coś na kartce.

– Musimy znaleźć jakieś rozwiązanie – mówię stanowczo. – Nie możecie tu zostać na zawsze.

Paweł kiwa głową. – Wiem… Ale potrzebujemy kilku dni.

Przez kolejne dni próbuję im pomóc: dzwonię do znajomych, pytam o pracę dla Pawła, szukam mieszkania dla Anety i Kuby. Ale wszystko wydaje się być przeciwko nam: ceny wynajmu są kosmiczne, nikt nie chce zatrudnić kogoś bez stałego adresu zamieszkania.

Wieczorami siedzimy razem przy stole i rozmawiamy o dawnych czasach. Paweł zaczyna się otwierać; opowiada o swoich błędach, o tym jak trudno było mu pogodzić się ze śmiercią ojca i moją surowością.

– Bałem się ciebie, mamo – mówi pewnego wieczoru cicho. – Bałem się twojego rozczarowania.

Patrzę na niego i czuję łzy pod powiekami. Może byłam zbyt wymagająca? Może powinnam była częściej go przytulać zamiast krytykować?

Aneta opowiada mi swoją historię: o toksycznym małżeństwie, o przemocy psychicznej, o ucieczce w środku nocy z synem pod pachą.

– Nie wiem, czy kiedykolwiek będziemy bezpieczni – mówi ze łzami w oczach.

Chciałabym ją przytulić, ale czuję się niezręcznie. Zawsze byłam raczej chłodna wobec obcych ludzi.

W końcu nadchodzi dzień, kiedy muszą podjąć decyzję. Paweł dostaje propozycję pracy w magazynie pod Warszawą; Aneta znajduje tymczasowe schronienie w ośrodku dla samotnych matek.

Ostatniego wieczoru siedzimy razem przy stole. Kuba zasnął na kanapie z kotem na kolanach.

– Dziękuję ci za wszystko, mamo – mówi Paweł i pierwszy raz od lat przytula mnie mocno.

Czuję jego ramiona wokół siebie i nagle pęka we mnie coś twardego; płaczę jak dziecko.

Kiedy wychodzą następnego ranka, patrzę za nimi przez okno. Wiem, że jeszcze długo będę myśleć o tej nocy sprzed tygodnia i o tym wszystkim, co mogłam zrobić inaczej.

Czy można naprawić relacje po tylu latach milczenia? Czy rodzina to tylko więzy krwi, czy coś więcej? Może czasem wystarczy otworzyć drzwi… nawet jeśli boimy się tego, co za nimi stoi.