„Powiedziałem, że będzie moja. I jej ojca pieniądze też.” – Jak poradzić sobie, gdy mąż okazuje się wilkiem w owczej skórze?

– Powiedziałem ci, że będzie moja. I jej ojca pieniądze też – usłyszałam zza drzwi gabinetu taty głos Pawła, mojego męża. Zamarłam z filiżanką kawy w ręku. Przez chwilę myślałam, że to żart, może głupi żart przyjaciela. Ale potem usłyszałam śmiech i cichy szept: – Spokojnie, Bartek, wszystko idzie zgodnie z planem. Stary już mi ufa, a ona… ona nawet nie wie, jak łatwo ją zmanipulować.

Serce waliło mi jak oszalałe. Cofnęłam się o krok, kawa rozlała się na podłogę, ale nawet tego nie zauważyłam. W głowie miałam tylko jedno pytanie: czy to naprawdę mój Paweł? Ten sam Paweł, który przez ostatni rok był moim wsparciem, który tulił mnie w nocy i obiecywał, że zawsze będzie przy mnie?

Wróciłam do salonu na miękkich nogach. Mama spojrzała na mnie z troską:
– Wszystko w porządku, Zosiu?
– Tak… – skłamałam. – Po prostu się zamyśliłam.

Nie mogłam powiedzieć jej prawdy. Jeszcze nie teraz. Musiałam najpierw zrozumieć, co się dzieje. Przez kolejne dni obserwowałam Pawła uważniej niż kiedykolwiek wcześniej. Każdy jego gest wydawał mi się teraz fałszywy: pocałunek w policzek, uśmiech przy śniadaniu, troska o moje zdrowie. Czy to wszystko było tylko grą?

Paweł pojawił się w naszym życiu dwa lata temu. Przyszedł do firmy mojego ojca jako młody, ambitny specjalista od finansów. Szybko zdobył zaufanie taty – był pracowity, lojalny, zawsze gotowy zostać po godzinach. Ojciec zaczął traktować go jak syna, a ja… Ja zakochałam się w nim bez pamięci. Wydawało mi się, że znalazłam kogoś, kto rozumie mnie lepiej niż ktokolwiek inny.

Nasze wesele było jak z bajki – biała suknia, wzruszony tata prowadzący mnie do ołtarza, Paweł patrzący na mnie z czułością. Wszyscy mówili: „Idealna para!”

Ale teraz… Teraz nie byłam już tego taka pewna.

Wieczorem postanowiłam z nim porozmawiać. Siedział w salonie z laptopem na kolanach.
– Paweł… – zaczęłam niepewnie.
Podniósł wzrok znad ekranu.
– Coś się stało?
– Muszę cię o coś zapytać. Czy ty… czy ty naprawdę mnie kochasz?
Zamarł na chwilę. W jego oczach pojawił się cień niepokoju.
– Skąd to pytanie?
– Po prostu… chcę wiedzieć.
Uśmiechnął się lekko.
– Zosiu, przecież wiesz, że jesteś dla mnie najważniejsza.
Ale ja już mu nie wierzyłam.

Następnego dnia pojechałam do firmy ojca. Musiałam dowiedzieć się więcej. Zaczęłam rozmawiać z pracownikami – dyskretnie, żeby nikt się nie domyślił moich podejrzeń. Księgowa, pani Halina, spojrzała na mnie z troską:
– Pani Zosiu… Ja nie powinnam tego mówić, ale… Paweł ostatnio bardzo interesuje się dokumentami dotyczącymi udziałów firmy. Pytał nawet o testament pańskiego ojca.
Poczułam zimny dreszcz na plecach.

Wieczorem podsłuchałam kolejną rozmowę Pawła przez telefon:
– Jeszcze trochę cierpliwości i wszystko będzie nasze. Stary już myśli o przekazaniu mi części udziałów. Zosia niczego się nie domyśla.

Nie spałam całą noc. Przewracałam się z boku na bok, próbując znaleźć jakiekolwiek racjonalne wyjaśnienie dla tego wszystkiego. Może to tylko przypadek? Może źle zrozumiałam?
Ale serce podpowiadało mi coś innego.

Kilka dni później tata poprosił mnie na rozmowę.
– Zosiu… Chciałem ci powiedzieć, że myślę o przekazaniu Pawłowi części udziałów w firmie. Jest lojalny i pracowity…
Przerwałam mu gwałtownie:
– Tato! Nie możesz tego zrobić!
Spojrzał na mnie zdziwiony:
– Dlaczego?
Zaczęłam płakać.
– Bo on… on cię oszukuje! On chce tylko pieniędzy!

Tata długo milczał.
– Masz na to dowody?
Opowiedziałam mu wszystko: rozmowy, podsłuchane słowa, zachowanie Pawła. Tata pobladł i przez długi czas siedział w ciszy.

Następnego dnia wezwał Pawła do gabinetu. Siedziałam za drzwiami i słyszałam podniesione głosy:
– Jak mogłeś?! – krzyczał tata.
– To nie tak jak myślisz! – bronił się Paweł.
Ale ja już wiedziałam swoje.

Po tej rozmowie Paweł próbował ze mną rozmawiać:
– Zosiu… Proszę cię, pozwól mi to wyjaśnić!
Odsunęłam się od niego.
– Nie chcę już słuchać twoich kłamstw.

Wyprowadził się tego samego dnia. Mama tuliła mnie przez całą noc, a ja płakałam jak dziecko.

Minęły trzy miesiące. Firma ojca przetrwała kryzys, ale ja nadal nie potrafię zaufać nikomu tak jak kiedyś. Często zastanawiam się: gdzie popełniłam błąd? Czy można naprawdę poznać drugiego człowieka? A może każdy z nas nosi maskę i tylko czeka na odpowiedni moment, by ją zdjąć?

Czy wy też kiedyś poczuliście się zdradzeni przez kogoś najbliższego? Jak poradziliście sobie z takim bólem?