Pomóżcie! Odkryłam, że mój mąż potajemnie spłaca kredyt swojej byłej żony…
— Marek, co to jest? — Moje palce drżały, gdy trzymałam w ręku wydruk z banku. Na wyciągu widniały regularne przelewy na nazwisko „Anna Nowak”. Znałam to nazwisko aż za dobrze. Była żona mojego męża. Kobieta, o której istnieniu nie dało się zapomnieć, choćby bardzo się chciało.
Marek zbladł. Przez chwilę patrzył na mnie, jakby nie rozumiał pytania. — To… nic ważnego, Magda. Po prostu… pomagam Ani. Ma problemy finansowe.
— Pomagasz? Od pół roku wysyłasz jej co miesiąc po dwa tysiące złotych! — głos mi się łamał. — Dlaczego nic mi nie powiedziałeś?
W tej chwili świat wokół mnie przestał istnieć. Siedzieliśmy w naszej kuchni, tej samej, w której jeszcze wczoraj śmialiśmy się z dzieciakami przy kolacji. Teraz czułam się jak intruz we własnym domu.
Marek spuścił wzrok. — Bałem się twojej reakcji. Wiem, że nie przepadasz za Anką…
— To nie o nią chodzi! — przerwałam mu ostro. — Chodzi o nas! O to, że okłamujesz mnie od miesięcy!
Wstałam gwałtownie, krzesło zaskrzypiało na kafelkach. Przez chwilę miałam ochotę rzucić tym nieszczęsnym wyciągiem w jego stronę. Zamiast tego wyszłam na balkon, żeby złapać oddech.
W głowie kłębiły mi się myśli. Czy to możliwe, że Marek nadal coś czuje do Anki? Czy może po prostu czuje się za nią odpowiedzialny? Przecież rozwiedli się pięć lat temu. Od tamtej pory byliśmy razem, założyliśmy rodzinę. Nasza córka, Zosia, miała już trzy lata.
Wróciłam do kuchni. Marek siedział skulony przy stole, jakby nagle postarzał się o dziesięć lat.
— Powiedz mi prawdę — powiedziałam cicho. — Dlaczego to robisz?
Westchnął ciężko. — Anka wpadła w długi po tym, jak jej nowy partner ją zostawił. Groziła jej komornicza egzekucja. Nie chciałem, żeby została bez dachu nad głową…
— A co z nami? — zapytałam drżącym głosem. — My też mamy kredyt na mieszkanie! Ledwo wiążemy koniec z końcem! Myślisz czasem o naszej przyszłości?
Marek milczał. Widziałam w jego oczach wstyd i bezradność.
Przez kolejne dni chodziliśmy wokół siebie jak obcy ludzie. Ja nie mogłam spać po nocach, on unikał mojego wzroku. Zosia wyczuwała napięcie i coraz częściej płakała bez powodu.
W końcu zebrałam się na odwagę i zadzwoniłam do mojej mamy.
— Magda, musisz z nim porozmawiać szczerze — powiedziała stanowczo. — Ale pamiętaj: jeśli raz pozwolisz na tajemnice, będą wracać.
Wieczorem usiedliśmy z Markiem przy stole.
— Musimy ustalić zasady — zaczęłam spokojniej niż myślałam, że potrafię. — Jeśli chcesz pomagać Ance, musimy o tym rozmawiać razem. Nie możesz podejmować takich decyzji za moimi plecami.
Marek skinął głową. — Masz rację. Przepraszam cię… Po prostu czułem się rozdarty. Anka nie ma nikogo poza mną…
— Ale ja też nie mam nikogo poza tobą! — wybuchłam nagle. — I Zosia też!
Łzy napłynęły mi do oczu. Marek podszedł i objął mnie ostrożnie.
— Kocham cię, Magda. Nie chcę cię stracić.
Tego wieczoru długo rozmawialiśmy o wszystkim: o jego poczuciu winy wobec byłej żony, o moim strachu przed przyszłością, o naszej córce i wspólnych planach.
Zgodziliśmy się, że Marek ograniczy pomoc finansową dla Anki i będzie konsultował ze mną każdą większą decyzję dotyczącą naszych pieniędzy. Ale rana pozostała.
Czasem patrzę na Marka i zastanawiam się: czy naprawdę można odbudować zaufanie po takim kłamstwie? Czy miłość wystarczy, by przezwyciężyć poczucie zdrady?
A wy… co byście zrobili na moim miejscu? Czy można wybaczyć taką tajemnicę?