Pięć lat temu pożyczyliśmy teściom dużą sumę. „Darujmy im dług” – mówi mój mąż

– Emilka, przecież to twoja rodzina – usłyszałam, kiedy po raz kolejny wróciłam do tematu pieniędzy. Mój głos drżał, a w gardle czułam gulę. – To twoi rodzice, nie moi – odpowiedziałam cicho, patrząc na męża, który nawet nie oderwał wzroku od ekranu telefonu.

Pięć lat temu, kiedy byłam w ósmym miesiącu ciąży z naszym pierwszym dzieckiem, zadzwoniła do nas mama Tomka. Pamiętam ten wieczór jak dziś – siedzieliśmy na kanapie, planując, jak urządzimy pokój dla naszego synka. Telefon zadzwonił nagle, a ja od razu poczułam niepokój. Teściowa nigdy nie dzwoniła o tej porze.

– Tomku, musimy cię prosić o przysługę… – zaczęła niepewnie. – Wiesz, ten dach w domku na Mazurach… Zaczęło przeciekać. Wszystko się sypie. Nie mamy teraz pieniędzy, a to pilne. Czy moglibyście nam pożyczyć?

Nie mieliśmy wtedy fortuny, ale przez lata odkładaliśmy pieniądze na czarną godzinę. To były moje zasiłki macierzyńskie, trochę oszczędności z pracy Tomka. Pieniądze miały być naszym zabezpieczeniem – na wypadek choroby, utraty pracy, nieprzewidzianych wydatków związanych z dzieckiem. Ale Tomek spojrzał na mnie tym swoim spojrzeniem – pełnym nadziei i prośby.

– Emilka, to tylko na chwilę. Oddadzą nam wszystko za kilka miesięcy. Przecież to rodzina.

Zgodziłam się. Przelałam im 30 tysięcy złotych. Dla nas to była ogromna suma.

Miesiące mijały. Urodził się Staś, a ja coraz częściej myślałam o tych pieniądzach. Teściowie nie wspominali o zwrocie. Raz tylko teść rzucił mimochodem: „Jak tylko sprzedamy działkę, wszystko oddamy”. Działki nie sprzedali do dziś.

Z czasem temat pieniędzy stał się tematem tabu. Za każdym razem, gdy próbowałam go poruszyć, Tomek zbywał mnie żartem albo zmieniał temat.

– Emilka, przecież widzisz, że ledwo wiążą koniec z końcem – mówił. – Nie będziemy ich cisnąć.

Ale ja czułam się coraz gorzej. Zaczęłam mieć żal do Tomka. Czułam się zdradzona – jakby moje poczucie bezpieczeństwa i nasze wspólne plany nie miały znaczenia.

Pewnego wieczoru, kiedy Staś zasnął wyjątkowo wcześnie, zebrałam się na odwagę.

– Tomek, musimy porozmawiać o tych pieniądzach. Minęło pięć lat. To były nasze oszczędności na przyszłość Stasia. Nie możemy udawać, że nic się nie stało.

Tomek westchnął ciężko i odłożył telefon.

– Emilka… Oni nigdy nam tego nie oddadzą. Wiesz o tym tak samo dobrze jak ja. Może powinniśmy im po prostu darować ten dług? Przynajmniej przestaniemy się kłócić.

Poczułam, jakby ktoś uderzył mnie w twarz.

– Darować? Po prostu zapomnieć o trzydziestu tysiącach? A co z naszym synem? Co z naszym bezpieczeństwem? Co jeśli coś się stanie?

Tomek wzruszył ramionami.

– Przecież mamy siebie. Damy radę.

Nie mogłam spać tej nocy. W głowie kłębiły mi się myśli: czy naprawdę jestem taka małostkowa? Czy powinnam umieć odpuścić dla dobra rodziny? Ale przecież to nie była drobna suma. To były lata wyrzeczeń i planów.

Następnego dnia zadzwoniła moja mama.

– Emilko, wyglądasz na zmęczoną. Wszystko w porządku?

Chciałam jej powiedzieć prawdę, ale wiedziałam, że tylko doleję oliwy do ognia rodzinnych konfliktów. Moja mama nigdy nie przepadała za teściami.

– Wszystko dobrze, mamo – skłamałam.

Ale nie było dobrze. Zaczęłam unikać spotkań rodzinnych. Każda wizyta u teściów była dla mnie jak kara – widziałam ich nowy telewizor, nową altankę w ogrodzie i czułam narastającą złość.

W końcu nie wytrzymałam.

– Mamo Tomka – powiedziałam pewnego dnia podczas obiadu u nich w mieszkaniu – chciałam zapytać o te pieniądze… Minęło już tyle czasu…

Teściowa spojrzała na mnie zaskoczona i speszona.

– Emilko, my naprawdę chcieliśmy wam oddać… Ale życie tak się potoczyło… Wiesz, jak jest…

Teść chrząknął i spuścił wzrok.

– Może kiedyś się uda – dodał cicho.

Wróciliśmy do domu w milczeniu. Tomek był wściekły.

– Po co to zrobiłaś? Przecież wiedziałaś, że ich tylko zawstydzisz!

– A co ze mną? Ze mną możesz tak postępować?

Przez kolejne tygodnie atmosfera w domu była napięta jak struna. Zaczęliśmy się kłócić o drobiazgi: kto kupił mleko, kto odebrał Stasia z przedszkola, kto zapomniał o rachunku za prąd.

Pewnego dnia Staś zapytał:

– Mamo, dlaczego tata krzyczy?

Zrobiło mi się wstyd przed własnym dzieckiem.

Zaczęłam rozważać terapię małżeńską. Tomek nie chciał słyszeć o psychologu.

– Nie będziemy prać brudów przed obcymi – powiedział stanowczo.

Czułam się coraz bardziej samotna i bezradna. Zaczęłam pisać pamiętnik – jedyne miejsce, gdzie mogłam być szczera sama ze sobą.

W pracy też nie było łatwo – szefowa coraz częściej dawała mi do zrozumienia, że powinnam wrócić na pełen etat. Ale kto wtedy zajmie się Stasiem? Przedszkole kosztuje fortunę.

Pewnego dnia dostałam maila od koleżanki ze studiów – zapraszała mnie na spotkanie po latach. Poszłam tam z duszą na ramieniu, ale okazało się to najlepszą decyzją od dawna. Przy winie i śmiechu opowiedziałam dziewczynom całą historię.

– Emilka, musisz postawić granicę! – powiedziała Anka stanowczo. – To nie jest normalne!

Wróciłam do domu z nową energią i postanowieniem: muszę zawalczyć o siebie i swoje dziecko.

Wieczorem usiadłam z Tomkiem przy stole.

– Tomek, jeśli chcesz darować ten dług swoim rodzicom – proszę bardzo. Ale ja chcę mieć jasność: czy nasze wspólne decyzje naprawdę coś znaczą? Czy zawsze będziesz stawiał ich ponad nas?

Tomek długo milczał.

– Nie wiem… Po prostu nie chcę ich stracić… Ale ciebie też nie chcę stracić…

Patrzyliśmy na siebie długo w ciszy. Wiedziałam już jedno: ta sytuacja zmieniła nas na zawsze.

Czasem zastanawiam się: czy można wybaczyć zdradę zaufania w imię rodzinnej lojalności? Czy powinnam była odpuścić dla świętego spokoju? A może to ja jestem tą egoistką? Co wy byście zrobili na moim miejscu?