„Oni ucztują, a my mamy owsiankę. Gdzie tu sprawiedliwość?” – Historia z podwarszawskiego bloku
– Oni znowu przyszli późno. – Myślę, patrząc na zegar, który wybija właśnie ósmą wieczorem. Siedzimy przy stole: ja, mama i młodszy brat Michał. W powietrzu unosi się zapach owsianki, tej samej, którą jemy już trzeci dzień z rzędu. Wiem, że mama się stara, ale nie mogę powstrzymać narastającej frustracji.
Drzwi skrzypią. Wchodzą oni – ciocia Kasia i wujek Marek. Ubrani elegancko, pachnący drogimi perfumami. Ich buty stukają o panele, a ja czuję się jak ktoś nieproszony we własnym domu.
– Dobry wieczór – mówi ciocia, rzucając nam szybkie spojrzenie.
– Może zjecie z nami? – pytam, próbując ukryć ironię w głosie.
– Dziękujemy, już jedliśmy – odpowiada wujek i od razu kierują się do swojego pokoju. Słychać cichy śmiech zza zamkniętych drzwi.
Patrzę na miskę owsianki. Michał bawi się łyżką, mama udaje, że nic się nie stało. Ale ja nie potrafię już milczeć.
– Mamo, dlaczego oni zawsze mają wszystko lepsze? Dlaczego my musimy oszczędzać na jedzeniu, a oni wracają z restauracji?
Mama wzdycha ciężko.
– To nie jest takie proste, Karolina. Oni mają swoje pieniądze, swoje życie…
– Ale mieszkamy razem! – wybucham. – Gdyby nie ich pomoc po śmierci taty, nie mielibyśmy gdzie mieszkać. Ale czy to znaczy, że musimy być dla nich niewidzialni?
Cisza. Michał patrzy na mnie szeroko otwartymi oczami.
W nocy długo nie mogę zasnąć. Słyszę przez cienką ścianę śmiechy i rozmowy. Czasem nawet muzykę. Zastanawiam się, jak wyglądałoby nasze życie, gdyby tata żył. Czy mama byłaby taka smutna? Czy ja byłabym taka zgorzkniała?
Rano budzi mnie zapach kawy. W kuchni siedzi mama z ciocią Kasią.
– Karolina, usiądź do nas – mówi mama cicho.
Siadam niechętnie.
– Słyszałam wczoraj twoją rozmowę z mamą – zaczyna ciocia. – Chciałam ci tylko powiedzieć, że nikt nie chce cię skrzywdzić.
Patrzę jej prosto w oczy.
– To dlaczego czuję się jak intruz?
Ciocia milknie na chwilę.
– Karolina… My też mamy swoje problemy. Marek stracił pracę na początku pandemii. Teraz pracuje na dwa etaty, żebyśmy mogli spłacać kredyt. Nie wszystko jest takie kolorowe, jak myślisz.
Nie wiem, co powiedzieć. Przez chwilę czuję się winna za swoje myśli. Ale potem przypominam sobie wszystkie te wieczory, kiedy siedzieliśmy sami przy stole, a oni zamykali się w swoim świecie.
Po południu wracam do domu później niż zwykle. W kuchni siedzi wujek Marek z laptopem.
– Karolina, możesz na chwilę?
Siadam naprzeciwko niego.
– Wiem, że nie jest wam łatwo – zaczyna powoli. – Ale musicie zrozumieć, że my też nie mamy lekko. Każdy ma swoje troski.
– Ale dlaczego nigdy o tym nie rozmawiacie? – pytam cicho.
Wujek wzdycha.
– Bo czasem łatwiej udawać, że wszystko jest dobrze…
Wieczorem mama przychodzi do mojego pokoju.
– Karolina… Przepraszam, że musisz przez to przechodzić. Gdyby tata żył…
Przerywam jej.
– Mamo, ja po prostu chcę czuć się częścią rodziny. Nie chcę być tylko gościem we własnym domu.
Mama przytula mnie mocno. Czuję jej łzy na ramieniu.
Następnego dnia postanawiam coś zmienić. Proponuję wspólną kolację wszystkim domownikom. Przygotowuję prostą sałatkę i piekę ciasto z resztek jabłek.
Na początku atmosfera jest napięta. Każdy unika wzroku innych. Ale kiedy Michał zaczyna opowiadać dowcipy ze szkoły, wszyscy wybuchają śmiechem.
Ciocia Kasia patrzy na mnie z wdzięcznością.
– Dziękuję ci, Karolina – mówi cicho po kolacji. – Może powinniśmy częściej tak siadać razem?
Przez chwilę czuję nadzieję. Może jeszcze nie wszystko stracone?
Ale wieczorem znów słyszę kłótnie za ścianą. Tym razem to ciocia i wujek sprzeczają się o pieniądze.
Zasypiam z ciężkim sercem. Czy kiedykolwiek będziemy prawdziwą rodziną? Czy można odbudować coś, co tak długo było rozbite?
Czasem zastanawiam się: czy sprawiedliwość naprawdę istnieje? A może każdy z nas musi znaleźć ją na własny sposób?