Odnaleziony cieplejszy kąt – historia Kasi z Poznania
– Tak, stop! On wydawał moje pieniądze, a teraz ja jeszcze mam mu być winna? Z jakiej racji? – wykrzyczałam, czując jak głos mi drży, a w gardle rośnie gula.
– To twój ojciec! – wyrzuciła z siebie mama, patrząc na mnie z wyrzutem, jakby to ja byłam winna całemu temu bałaganowi. Stała naprzeciwko mnie w naszej małej kuchni na Jeżycach, skrzyżowawszy ręce na piersi. W kuchni było gorąco i duszno, czuć było zapach przypalonego mleka i starego tłuszczu. Słońce wpadało przez okno, oświetlając kurz unoszący się w powietrzu.
Nie mogłam uwierzyć, że to się dzieje naprawdę. Jeszcze kilka miesięcy temu byliśmy zwyczajną rodziną – mama, tata i ja. Tata wracał późno z pracy, czasem przynosił kwiaty dla mamy, czasem czekoladę dla mnie. Bywało różnie, ale nigdy nie sądziłam, że wszystko się rozpadnie przez… przez co właściwie? Przez jego zdradę? Przez to, że wybrał inną kobietę i zostawił nas z długami?
– Mamo, nie rozumiesz? On nas zostawił! Zostawił ciebie, mnie i ten cały bałagan! – powiedziałam ciszej, ale z jeszcze większym żalem.
Mama odwróciła wzrok. Widziałam łzy w jej oczach, ale nie chciała ich pokazać. Zawsze była silna. Przynajmniej tak mi się wydawało.
– Kasia, on jest twoim ojcem. Nie możesz tak po prostu go przekreślić – wyszeptała.
– A on nas przekreślił? – zapytałam ostro. – Kiedy ostatni raz zadzwonił? Kiedy zapytał, czy mamy co jeść?
W kuchni zapadła cisza. Słychać było tylko tykanie starego zegara i szum samochodów za oknem. Mama usiadła ciężko na krześle i ukryła twarz w dłoniach.
Miałam ochotę wybiec z domu, trzaskając drzwiami. Ale nie mogłam. Byłam jedyną osobą, która jeszcze trzymała ten dom w całości. Pracowałam po godzinach w kawiarni na Starym Rynku, żebyśmy miały za co żyć. Mama po rozwodzie popadła w depresję, coraz rzadziej wychodziła z domu. Czasem miałam wrażenie, że to ja jestem matką, a ona dzieckiem.
Pamiętam dzień, kiedy tata odszedł. Przyszedł wieczorem, spakował walizkę i powiedział tylko: „Przepraszam”. Mama płakała całą noc. Ja siedziałam w swoim pokoju i słuchałam muzyki na słuchawkach, żeby nie słyszeć jej szlochu. Następnego dnia wszystko było inne. Cisza była głośniejsza niż kiedykolwiek.
Od tamtej pory próbowałam być silna. Dla niej i dla siebie. Ale czasem miałam dość. Dość udawania, że wszystko jest w porządku. Dość tłumaczenia się przed znajomymi, dlaczego nie chodzę już na imprezy i dlaczego nie mam czasu na spotkania.
Kilka dni temu zadzwonił do mnie tata. Po raz pierwszy od miesięcy.
– Kasiu… – zaczął niepewnie. – Chciałem zapytać, czy możesz mi pomóc. Mam kłopoty finansowe…
Zatkało mnie. On miał czelność prosić mnie o pieniądze? Po tym wszystkim?
– Nie mam pieniędzy – odpowiedziałam chłodno i odłożyłam słuchawkę.
Ale teraz mama chciała, żebym mu pomogła. Bo „to twój ojciec”.
Wieczorem siedziałam na łóżku i patrzyłam w sufit. Myślałam o tym wszystkim – o dzieciństwie, o wspólnych wakacjach nad morzem, o śmiechu przy stole… I o tym jednym wieczorze, który wszystko zmienił.
Następnego dnia wróciłam z pracy późno. Mama siedziała przy stole z kubkiem herbaty.
– Kasia… Przepraszam za wczoraj – powiedziała cicho.
Usiadłam naprzeciwko niej.
– Mamo, ja nie chcę już o nim rozmawiać – powiedziałam zmęczona.
– Wiem… Ale musisz wiedzieć jedno. On zawsze będzie twoim ojcem. Nawet jeśli zrobił coś złego.
Spojrzałam na nią uważnie. Była taka krucha, taka zagubiona. Chciałam ją przytulić, ale coś mnie powstrzymywało.
– A ty mu wybaczyłaś? – zapytałam nagle.
Mama milczała długo.
– Nie wiem… Może kiedyś będę umiała – odpowiedziała w końcu.
Przez kolejne dni unikałyśmy tego tematu. Skupiałam się na pracy i nauce do matury. Ale myśli wracały jak bumerang.
Pewnego wieczoru wróciłam do domu i zobaczyłam mamę płaczącą przy stole. Obok leżał list od taty.
– Co się stało? – zapytałam przestraszona.
Mama podała mi list drżącą ręką.
„Kasiu, wiem, że zawiodłem ciebie i mamę. Chciałem tylko powiedzieć, że bardzo was kocham i żałuję wszystkiego. Nie proszę o wybaczenie ani o pomoc. Chciałem tylko, żebyście wiedziały…”
Nie dokończyłam czytać. Łzy same napłynęły mi do oczu.
Usiadłam obok mamy i objęłam ją mocno.
– Damy radę – wyszeptałam.
Nie wiem, czy kiedyś wybaczę tacie. Nie wiem nawet, czy chcę go jeszcze widzieć. Ale wiem jedno: muszę być silna dla siebie i dla mamy.
Czasem zastanawiam się: czy można naprawdę zacząć od nowa? Czy da się odnaleźć cieplejszy kąt po takim wszystkim? Może każdy z nas musi najpierw przejść przez własne piekło, żeby potem docenić zwykłe szczęście.