Niezapowiedziana wizyta: Lekcja przebaczenia i zrozumienia

– Znowu przyszła bez zapowiedzi! – wykrzyknęłam w myślach, słysząc dźwięk domofonu. Była sobota, godzina trzynasta, a ja w dresie, z rozmazanym tuszem pod oczami i stertą prania na kanapie. Mój mąż, Tomek, spojrzał na mnie z lekkim niepokojem. Wiedział, co to oznacza. – To mama – powiedział cicho, jakby chciał mnie uprzedzić przed nadchodzącą burzą.

– Dzień dobry, kochani! – rozległo się z korytarza zanim jeszcze zdążyliśmy otworzyć drzwi. Pani Barbara, moja teściowa, weszła do mieszkania z siatkami pełnymi jedzenia i uśmiechem, który wydawał się nieco wymuszony. – Przyniosłam wam trochę pierogów i ciasta. Wiem, że ostatnio macie dużo na głowie.

Nie mogłam powstrzymać się od westchnienia. Z jednej strony doceniałam jej dobre intencje, ale z drugiej – czułam się jak dziecko, które nie potrafi zadbać o własny dom. Tomek próbował rozładować atmosferę: – Dzięki, mamo. Naprawdę nie musiałaś…

Ale ona już była w kuchni, rozpakowywała zakupy i komentowała: – Ojej, ile tu kurzu na półkach! I te okna… Kiedy ostatnio je myliście?

Zacisnęłam zęby. Wiedziałam, że zaraz zacznie się wyliczanka moich domowych niedociągnięć. Przez lata próbowałam się nie przejmować jej uwagami, ale dziś byłam wyjątkowo zmęczona. – Mamo, może usiądziesz? Napijesz się kawy? – zaproponowałam, starając się brzmieć uprzejmie.

Usiadła przy stole i spojrzała na mnie badawczo. – Wiesz, Aniu, ja tylko chcę wam pomóc. Kiedy byłam w twoim wieku, miałam już dwójkę dzieci i pracowałam na dwa etaty. A mimo to zawsze miałam porządek w domu.

Poczułam ukłucie w sercu. Znowu ta sama historia. Zawsze porównania, zawsze wspomnienia o tym, jak ona sobie radziła lepiej. – Wiem, mamo. Ale czasy się zmieniły…

– Czasy się zmieniły? – przerwała mi ostro. – A może po prostu nie chce ci się starać?

Tomek spojrzał na mnie błagalnie, żebym nie wybuchła. Ale nie mogłam już dłużej milczeć. – Mamo, naprawdę doceniam twoją pomoc, ale czasem mam wrażenie, że nigdy nie jestem wystarczająco dobra w twoich oczach.

Zapadła cisza. Pani Barbara spojrzała na mnie zaskoczona. Przez chwilę wydawało mi się, że zobaczyłam w jej oczach cień smutku.

– Nie chciałam cię urazić… – powiedziała cicho. – Po prostu… Chcę dla was jak najlepiej.

W tej chwili zadzwonił telefon Tomka. Wyszedł do drugiego pokoju odebrać, zostawiając nas same. Siedziałyśmy naprzeciwko siebie w niezręcznej ciszy.

– Wiesz… – zaczęła po chwili teściowa – Moja mama też była wobec mnie surowa. Nigdy nie słyszałam od niej słowa pochwały. Może dlatego teraz tak bardzo chcę być obecna w waszym życiu.

Nie spodziewałam się takiej szczerości. Zawsze widziałam w niej tylko krytykę i wymagania, a nigdy nie zastanawiałam się, skąd to się bierze.

– Rozumiem… Ale czasem twoja obecność jest dla mnie przytłaczająca – przyznałam szczerze. – Chciałabym mieć poczucie, że mogę być sobą we własnym domu.

Pani Barbara spuściła wzrok. – Może powinnam była najpierw zadzwonić…

– To by bardzo pomogło – uśmiechnęłam się lekko przez łzy.

W tym momencie wrócił Tomek. Spojrzał na nas zdziwiony – obie miałyśmy wilgotne oczy.

– Wszystko w porządku? – zapytał ostrożnie.

– Tak – odpowiedziałyśmy jednocześnie i obie się roześmiałyśmy przez łzy.

Resztę dnia spędziłyśmy razem przy stole, rozmawiając o dawnych czasach i śmiejąc się z rodzinnych anegdot. Po raz pierwszy poczułam, że naprawdę możemy się dogadać.

Wieczorem, kiedy teściowa wychodziła, przytuliła mnie mocno i powiedziała: – Dziękuję ci za szczerość, Aniu. Postaram się być lepszą mamą… i teściową.

Zostałam w przedpokoju sama z myślami. Czy naprawdę tak trudno jest przebaczyć komuś jego błędy? Czy potrafimy spojrzeć na drugiego człowieka bez uprzedzeń i zobaczyć jego historię?

Może właśnie na tym polega rodzina: na ciągłym uczeniu się siebie nawzajem i dawaniu sobie drugiej szansy.