Mój szwagier nagle chciał się spotkać: Co takiego ode mnie chciał?

– Musimy się spotkać. To ważne – głos Michała był chłodny, niemal obcy. Siedziałam na ławce w parku, ściskając telefon w spoconej dłoni. Od lat nie rozmawialiśmy sami. Michał, mój szwagier, mąż mojej ukochanej siostry Agaty. Zawsze wydawał mi się człowiekiem z innego świata – pewny siebie biznesmen, który wszystko potrafi załatwić jednym telefonem. A teraz nagle chce się spotkać. Ze mną.

Nie mogłam przestać myśleć o tej rozmowie przez cały dzień. Wróciły wspomnienia tamtej nocy sprzed lat. Miałam wtedy siedem lat. Pamiętam dym, krzyki i to, jak Agata wbiegła do mojego pokoju, chociaż wszyscy krzyczeli, żeby nie ryzykowała. Wyciągnęła mnie przez okno na dach garażu. Gdyby nie ona, nie byłoby mnie tutaj. Od tamtej pory zawsze czułam wobec niej dług wdzięczności, a ona traktowała mnie jak swoją córkę.

Spotkaliśmy się w kawiarni na Nowym Świecie. Michał przyszedł punktualnie, jak zawsze elegancki, z lekko zmarszczonym czołem. – Dziękuję, że przyszłaś – powiedział bez uśmiechu. – Nie wiem, jak zacząć… To nie jest łatwe.

Patrzyłam na niego uważnie. – Co się stało? Chodzi o Agatę?

Zawahał się. – Tak… i nie tylko. Słuchaj, wiem, że zawsze byłaś jej bliska. Ale ostatnio… Agata bardzo się zmieniła. Jest zamknięta w sobie, unika rozmów ze mną i z dziećmi. Boję się, że coś ukrywa.

Poczułam ukłucie niepokoju. – Może powinnaś z nią porozmawiać? – zaproponował Michał. – Może powie ci coś, czego mi nie chce powiedzieć.

Nie wiedziałam, co odpowiedzieć. Przecież Agata zawsze była moją powierniczką. Ale ostatnio rzeczywiście rzadziej się odzywała, a nasze rozmowy były krótkie i powierzchowne.

– Spróbuję – obiecałam cicho.

Wyszłam z kawiarni z ciężarem na sercu. Po drodze do domu zadzwoniłam do Agaty. – Możemy się spotkać? – zapytałam.

– Teraz? Nie bardzo mogę… Może jutro? – jej głos był spięty.

– Agata, co się dzieje? Martwię się o ciebie.

Po drugiej stronie zapadła cisza. – Wszystko w porządku – odpowiedziała w końcu i rozłączyła się.

Tej nocy nie mogłam zasnąć. W głowie kłębiły mi się pytania: Czy Michał coś podejrzewa? Czy Agata naprawdę coś ukrywa? Przypomniałam sobie jej spojrzenie sprzed kilku tygodni – smutne oczy, które kiedyś były pełne życia.

Następnego dnia pojechałam do niej bez zapowiedzi. Otworzyła mi drzwi w szlafroku, z podkrążonymi oczami. – Co ty tu robisz? – zapytała zaskoczona.

– Musimy porozmawiać – powiedziałam stanowczo.

Usiadłyśmy w kuchni przy herbacie. Przez chwilę milczałyśmy.

– Michał prosił mnie, żebym z tobą porozmawiała – zaczęłam ostrożnie.

Agata spojrzała na mnie z wyrzutem. – Oczywiście… On zawsze musi wszystko kontrolować.

– Martwi się o ciebie. Ja też się martwię.

Zacisnęła dłonie na kubku tak mocno, że aż pobielały jej knykcie. – Nie rozumiesz… Ja po prostu nie mogę już tak żyć.

– Co masz na myśli?

– Michał… On mnie zdradził – wyszeptała nagle i łzy napłynęły jej do oczu.

Zamarłam. Nie spodziewałam się tego. Michał zawsze wydawał się idealnym mężem i ojcem.

– Kiedy? Dlaczego nic mi nie powiedziałaś?

– Bo wstydziłam się… Bo myślałam, że to moja wina… Że może jestem za mało atrakcyjna, za mało obecna…

Objęłam ją mocno. – To nie twoja wina. Nigdy nie jest winą zdradzonego.

Siedziałyśmy tak długo w ciszy, aż Agata zaczęła opowiadać więcej: o samotności, o tym jak Michał coraz częściej znikał z domu pod pretekstem pracy, o tym jak przypadkiem znalazła wiadomości na jego telefonie.

Wróciłam do domu roztrzęsiona. Michał zadzwonił jeszcze tego samego wieczoru.

– I co? Rozmawiałaś z nią?

– Tak… Michał, jak mogłeś jej to zrobić?

Po drugiej stronie zapadła cisza.

– To był błąd… Chciałem cię prosić, żebyś pomogła nam to naprawić. Dla dzieci… dla rodziny…

Poczułam gniew i bezradność jednocześnie. – To nie ja muszę to naprawiać, tylko ty.

Przez kolejne dni Agata zamknęła się jeszcze bardziej w sobie. Michał próbował ją przepraszać, przynosił kwiaty, zabierał dzieci na wycieczki, ale ona była jak cień samej siebie.

Zaczęłam zastanawiać się nad naszym dzieciństwem i tym, jak bardzo Agata poświęciła dla mnie wszystko: własne marzenia, studia za granicą… Zawsze była tą silniejszą, a teraz ja musiałam być silna dla niej.

Któregoś wieczoru zadzwoniła do mnie zapłakana:

– Nie dam rady… Chcę odejść od Michała.

– Jeśli tego chcesz, będę przy tobie – odpowiedziałam bez wahania.

Pomogłam jej znaleźć prawnika i mieszkanie na wynajem. Michał próbował nas przekonać do zmiany decyzji:

– Zniszczycie rodzinę! Dzieci będą cierpieć!

Ale Agata była już zdecydowana.

Minęło kilka miesięcy od tamtej rozmowy w kawiarni. Agata powoli odzyskuje spokój i radość życia. Dzieci przyzwyczajają się do nowej sytuacji. Michał coraz rzadziej dzwoni.

A ja? Często wracam myślami do tamtej nocy sprzed lat i zastanawiam się: czy dług wdzięczności wobec siostry można spłacić tylko wsparciem w trudnych chwilach? Czy rodzina to zawsze miejsce bezpieczeństwa? A może czasem trzeba pozwolić komuś odejść, żeby mógł znów zacząć żyć?