Miłość w Jednym Sercu: Historia Jurka-Jednoduszy

— Jurku, zabierzesz nas na przejażdżkę? — usłyszałem znowu, kiedy ścierką polerowałem chromowaną lampę mojego Junaka. Chłopcy z sąsiedztwa otoczyli mnie jak zwykle w sobotnie popołudnie, patrząc z zachwytem na każdy mój ruch. Byłem dla nich trochę jak czarodziej — potrafiłem sprawić, że stary motocykl ożywał, warczał i błyszczał, jakby miał zaraz odlecieć w nieznane.

Ale dziś nie miałem w sobie tej lekkości. W głowie dudniły mi słowa mojej żony, Małgosi, które usłyszałem rano: — Jurek, ile jeszcze będziesz się bawił tym złomem? Zobacz, co się dzieje z naszym synem! — Jej głos był ostry jak brzytwa. — Michał znów wrócił ze szkoły z jedynką. A ty? Zamiast z nim usiąść, tłumaczyć mu matematykę, siedzisz w tym garażu!

Zacisnąłem szczęki. Wiedziałem, że ma rację. Michał był trudnym dzieckiem — zamkniętym w sobie, wiecznie nieobecnym. Odkąd skończył dwanaście lat, coraz częściej zamykał się w swoim pokoju, słuchał muzyki i nie chciał rozmawiać. Próbowałem do niego dotrzeć, ale zawsze kończyło się na kłótni albo milczeniu. Motocykl był moją ucieczką. Tylko tutaj czułem się sobą.

— Jurku! — Chłopcy nie dawali za wygraną. — Proszę! Choćby kawałek!

Spojrzałem na nich i uśmiechnąłem się smutno. — Dziś nie mogę, chłopaki. Może jutro.

Rozczarowani rozeszli się powoli. Zostałem sam w półmroku garażu. Przesunąłem dłonią po baku Junaka. Pamiętałem, jak ojciec nauczył mnie jeździć na motocyklu. To był nasz wspólny świat — tylko dla nas dwóch. Teraz ja próbowałem stworzyć coś podobnego z Michałem, ale wszystko szło nie tak.

Wróciłem do mieszkania późnym wieczorem. Małgosia siedziała przy stole z kubkiem herbaty, patrząc przez okno na ciemne podwórko.

— Michał śpi? — spytałem cicho.

— Nie wiem. Nie chce ze mną rozmawiać — odpowiedziała bez emocji.

Usiadłem naprzeciwko niej. Przez chwilę milczeliśmy.

— Może powinieneś spróbować inaczej — powiedziała w końcu. — On cię potrzebuje, Jurku. Nie twojego motocykla.

Te słowa bolały bardziej niż cokolwiek innego. Przez całą noc przewracałem się w łóżku, myśląc o tym, co zrobić.

Następnego dnia postanowiłem: spróbuję jeszcze raz. Zapukałem do drzwi Michała.

— Synu, może pójdziemy razem na spacer? Albo… może chcesz zobaczyć, jak naprawiam Junaka?

Michał spojrzał na mnie spod długich grzywek. — Po co? I tak mnie nie rozumiesz.

Zatkało mnie. Chciałem coś powiedzieć, ale słowa ugrzęzły mi w gardle.

— Daj mi spokój — dodał cicho i zamknął drzwi.

Wyszedłem na balkon i zapaliłem papierosa. Patrzyłem na podwórko, gdzie chłopcy już czekali przy garażu. Miałem ochotę zejść do nich i zapomnieć o wszystkim.

Ale wtedy usłyszałem płacz Małgosi z kuchni. Pobiegłem tam i zobaczyłem ją skuloną przy stole.

— Boję się o niego — wyszeptała. — Boję się, że go stracimy.

Objąłem ją mocno. Po raz pierwszy od dawna poczułem, jak bardzo jesteśmy wszyscy zagubieni.

Przez kolejne dni próbowałem być bardziej obecny w domu. Pomagałem Michałowi z lekcjami, choć często kończyło się to awanturą. Małgosia patrzyła na mnie z nadzieją i lękiem jednocześnie.

Pewnego wieczoru Michał wrócił późno do domu. Był blady i roztrzęsiony.

— Co się stało? — spytałem zaniepokojony.

— Nic! — krzyknął i zamknął się w łazience.

Małgosia spojrzała na mnie przerażona. — Jurek, on coś ukrywa!

Nie spałem całą noc. Nad ranem usłyszałem cichy szloch z pokoju Michała. Wszedłem tam bez pukania.

— Synu…

Michał siedział na łóżku ze łzami w oczach.

— Tato… ja nie umiem… Nie umiem być taki jak ty! Wszyscy myślą, że jestem dziwny…

Usiadłem obok niego i objąłem go ramieniem.

— Nie musisz być taki jak ja. Chcę tylko, żebyś był szczęśliwy.

Po raz pierwszy od dawna Michał pozwolił mi się przytulić.

Od tego dnia zaczęliśmy powoli odbudowywać naszą relację. Zabrałem go kiedyś do garażu i pozwoliłem samemu odkręcić śrubkę przy Junaku. Uśmiechnął się wtedy nieśmiało — pierwszy raz od miesięcy.

Nie wszystko było idealnie. Kłóciliśmy się jeszcze wiele razy, ale już potrafiliśmy rozmawiać. Małgosia znów zaczęła się uśmiechać.

Czasem myślę o tym wszystkim i pytam siebie: czy można pogodzić własne marzenia z obowiązkami wobec bliskich? Czy pasja musi zawsze oznaczać ucieczkę? A może prawdziwa miłość polega właśnie na tym, by dzielić swoje serce między to, co kochamy, a tych, których kochamy najbardziej?