Między zaufaniem a zdradą: Historia matki, która musiała wybrać między synem a miłością
— Mamo, on cię okłamuje! — głos Michała rozbrzmiewał w kuchni jak dzwon alarmowy. Stał naprzeciwko mnie, zaciśnięte pięści, oczy pełne gniewu i rozczarowania. — Nie widzisz tego? Przecież on tylko cię wykorzystuje!
Zamarłam z kubkiem herbaty w dłoni. Herbata już dawno wystygła, a ja czułam, jakby ktoś wylał na mnie wiadro lodowatej wody. Michał miał dwadzieścia dwa lata, był moim jedynym dzieckiem, moją dumą i radością. Po śmierci jego ojca byliśmy tylko we dwoje przez wiele lat. Nasza więź była silna, ale od kiedy pojawił się Andrzej, wszystko zaczęło się psuć.
— Michał, proszę cię… — zaczęłam cicho, ale przerwał mi gwałtownie.
— Nie proś mnie! Widziałem go wczoraj na mieście z jakąś kobietą. Przytulali się! — Jego głos drżał od emocji. — A ty dalej wierzysz w te jego bajki?
Serce mi się ścisnęło. Andrzej był ze mną od dwóch lat. Poznaliśmy się przypadkiem na przystanku autobusowym, kiedy wracałam z pracy. Był ciepły, troskliwy, potrafił rozśmieszyć mnie nawet w najgorszy dzień. Po latach samotności poczułam się znowu kobietą, nie tylko matką.
Ale Michał nigdy go nie zaakceptował. Od początku patrzył na Andrzeja podejrzliwie, szukał dziury w całym. Tłumaczyłam sobie, że to zazdrość, że boi się utracić moje uczucia. Ale teraz… te słowa bolały bardziej niż cokolwiek wcześniej.
— Może to była koleżanka z pracy? — próbowałam znaleźć racjonalne wyjaśnienie.
— Przestań się oszukiwać! — krzyknął. — On cię zdradza! I jeszcze śmieje ci się w twarz!
Poczułam łzy napływające do oczu. Nie chciałam płakać przy nim, nie chciałam pokazać słabości. Ale byłam rozdarta. Czy naprawdę byłam aż tak ślepa? Czy pozwoliłam sobie uwierzyć w coś, co było tylko iluzją?
Wieczorem Andrzej wrócił do domu jak zwykle. Uśmiechnął się do mnie, pocałował w policzek.
— Coś się stało? — zapytał z troską.
Patrzyłam na niego długo, próbując dostrzec choćby cień winy w jego oczach.
— Michał mówił, że widział cię z jakąś kobietą — powiedziałam w końcu.
Andrzej westchnął ciężko.
— To pewnie Kasia z pracy. Miała ciężki dzień, poprosiła mnie o rozmowę. Przytuliłem ją na pożegnanie, bo płakała przez szefa. Naprawdę myślisz, że mógłbym cię zdradzić?
Chciałam mu wierzyć. Tak bardzo chciałam wierzyć… Ale słowa Michała brzmiały mi w głowie jak echo.
Następne dni były koszmarem. Michał unikał mnie, zamykał się w swoim pokoju albo wychodził bez słowa. Andrzej starał się być czuły i wyrozumiały, ale czułam między nami mur. Każda rozmowa kończyła się niedopowiedzeniami i napięciem.
W pracy nie mogłam się skupić. Koleżanka z biura, Basia, zauważyła moje rozkojarzenie.
— Coś się dzieje? — zapytała delikatnie.
Opowiedziałam jej wszystko. Basia westchnęła.
— Wiesz… czasem dzieci nie potrafią pogodzić się z tym, że rodzic układa sobie życie na nowo. Ale też… czasem mają rację. Może powinnaś porozmawiać z Andrzejem szczerze? Albo… sprawdzić?
Nie spałam całą noc. Przewracałam się z boku na bok, analizując każde wspomnienie, każdy gest Andrzeja. Czy coś przeoczyłam? Czy byłam aż tak spragniona miłości, że przestałam widzieć rzeczywistość?
Następnego dnia postanowiłam działać. Zadzwoniłam do Kasi pod pretekstem pytań o Andrzeja.
— Tak, Andrzej bardzo mi pomógł ostatnio — powiedziała szczerze. — Gdyby nie on, chyba rzuciłabym tę robotę! Ale proszę pani, niech się pani nie martwi… On ciągle mówi o pani! Jest panem życia przy pani.
Ulżyło mi trochę, ale nie do końca. Michał był coraz bardziej zamknięty w sobie. Pewnego wieczoru usiadłam obok niego na łóżku.
— Synku… Ja naprawdę chcę być szczęśliwa. Ty jesteś dla mnie najważniejszy, ale muszę też żyć dla siebie.
Spojrzał na mnie ze łzami w oczach.
— Boję się, mamo… Boję się, że znowu zostaniesz sama i będziesz cierpieć.
Przytuliłam go mocno.
— Dziękuję ci za troskę. Ale musisz mi zaufać tak samo, jak ja ufam tobie.
Minęły tygodnie zanim sytuacja zaczęła się powoli normować. Michał zaczął rozmawiać z Andrzejem, choć nadal był ostrożny. Ja nauczyłam się słuchać intuicji i nie ignorować sygnałów ostrzegawczych — ale też nie pozwalać strachowi rządzić moim życiem.
Czasem zastanawiam się: czy można naprawdę zaufać drugiemu człowiekowi po przejściach? Czy lepiej ryzykować i wierzyć w dobro, czy chronić swoje serce za wszelką cenę? Może wy mi powiecie… Jak wy byście postąpili?