Między Spadkiem a Miłością: Historia Rodzinna z Krakowa
– Nie wierzę, że to zrobiłaś, mamo! – krzyknął mój brat Marek, trzaskając drzwiami salonu. Siedziałam na kanapie, ściskając w dłoni kopertę z testamentem. W powietrzu wisiała cisza, którą przerywał tylko szloch mojej młodszej siostry, Agaty.
Wszystko zaczęło się od tej jednej, przeklętej niedzieli. Mama zmarła nagle – zawał serca, bez pożegnania. Zostaliśmy we troje: ja, Marek i Agata. Wydawało się, że przynajmniej w żałobie będziemy razem. Ale kiedy notariusz odczytał testament, świat się zatrząsł. Całe mieszkanie w centrum Krakowa – nasze rodzinne gniazdo – mama zapisała tylko mnie. Ani słowa o Marku czy Agacie.
Poczułam się winna już w tej chwili. Zawsze byłam tą „odpowiedzialną”, tą, która opiekowała się mamą po śmierci taty. Ale czy to znaczyło, że zasłużyłam na wszystko? Marek patrzył na mnie wzrokiem pełnym nienawiści.
– Wiedziałaś o tym? – syknął przez zaciśnięte zęby.
– Przysięgam, nie miałam pojęcia! – odpowiedziałam drżącym głosem.
Agata płakała cicho. Była zawsze tą „delikatną”, wiecznie w cieniu naszych kłótni. Teraz patrzyła na mnie z wyrzutem.
– Dlaczego mama tak zrobiła? – zapytała szeptem.
Nie znałam odpowiedzi. Przez kolejne tygodnie Marek nie odbierał moich telefonów. Agata wyjechała do Warszawy, rzucając studia na UJ. Ja zostałam sama w pustym mieszkaniu, które miało być domem dla nas wszystkich.
Każdy kąt przypominał mi dzieciństwo: zapach pierogów z mięsem, które mama lepiła na Wigilię; śmiech Marka, kiedy graliśmy w chińczyka; łzy Agaty po pierwszej nieudanej miłości. Teraz wszystko to było jakby przeklęte.
Pewnego wieczoru zadzwonił domofon. To był Marek. Stał na klatce schodowej, blady i zmęczony.
– Musimy pogadać – powiedział bez emocji.
Wpuściłam go do środka. Usiadł naprzeciwko mnie przy kuchennym stole.
– Wiesz, że mama zawsze cię faworyzowała – zaczął cicho. – Ale nie sądziłem, że aż tak.
– Marek… Ja naprawdę nie wiedziałam. Przecież mogę się z wami podzielić…
– Nie chodzi o pieniądze! – przerwał mi gwałtownie. – Chodzi o to, że ona nigdy mnie nie doceniała. Zawsze byłem tym gorszym synem.
Zamilkłam. Nigdy nie widziałam go takiego rozbitego.
– Pamiętasz, jak miałem problemy w liceum? – kontynuował. – Mama wtedy powiedziała ci: „Musisz pilnować Marka, bo inaczej sobie nie poradzi”. Zawsze byłem dla niej problemem.
Nie wiedziałam, co powiedzieć. Może rzeczywiście tak było? Może mama kochała mnie bardziej? A może po prostu bała się o Marka i nie umiała tego okazać?
Przez kolejne dni próbowałam skontaktować się z Agatą. W końcu odebrała telefon.
– Nie chcę wracać do Krakowa – powiedziała chłodno. – Tu wszystko mnie boli.
– Agata… Proszę cię, porozmawiajmy chociaż raz jak siostry.
Zgodziła się spotkać w kawiarni na Nowym Kleparzu. Przyszła spóźniona, z podkrążonymi oczami.
– Wiesz, że mama zawsze mówiła mi: „Bądź jak Ola”? – zaczęła bez przywitania. – Nigdy nie byłam wystarczająco dobra.
Zrozumiałam wtedy, jak bardzo wszyscy byliśmy poranieni przez jej oczekiwania i niedopowiedzenia.
– Chcę wam oddać mieszkanie – powiedziałam nagle. – Podzielmy je na trzy równe części. Albo sprzedajmy i podzielmy pieniądze.
Agata spojrzała na mnie zaskoczona.
– Myślisz, że to naprawi wszystko?
– Nie wiem… Ale chcę spróbować.
Spotkaliśmy się we trójkę u notariusza. Marek był milczący, Agata płakała cicho. Podpisaliśmy dokumenty dzielące majątek równo między nas wszystkich.
Ale to nie koniec historii. Bo choć podzieliliśmy mieszkanie, blizny zostały. Przez wiele miesięcy nasze relacje były chłodne i pełne nieufności.
Dopiero po roku, podczas świąt Bożego Narodzenia, coś się zmieniło. Zaprosiłam ich oboje do siebie na Wigilię. Przy stole długo milczeliśmy, aż w końcu Marek podniósł kieliszek:
– Za mamę… I za to, że mimo wszystko jesteśmy razem.
Agata uśmiechnęła się przez łzy. Ja poczułam ulgę pierwszy raz od miesięcy.
Dziś wiem jedno: rodzina to nie testament ani mieszkanie w centrum Krakowa. To wspólne wspomnienia, łzy i przebaczenie. Czy można naprawdę wybaczyć przeszłość? Czy wy też mieliście kiedyś poczucie niesprawiedliwości w rodzinie? Jak sobie z tym poradziliście?