Między przeszłością a teraźniejszością: Złożona decyzja Ilony

– Babciu, nie chcę owsianki – głos Mikołaja rozbrzmiał w kuchni, cichy, ale stanowczy. Spojrzałam na niego, a potem na talerz, który powoli przesuwał w stronę krawędzi stołu. Przez chwilę miałam wrażenie, że czas się cofnął. Przed oczami stanęła mi Ola, moja córka, kiedy była w jego wieku. Robiła dokładnie to samo – przesuwała talerz, aż ten spadał na podłogę z głośnym brzękiem. Skąd Mikołaj to znał? Przecież nie mógł tego widzieć. Ola już dawno wyrosła z takich zachowań, a ja nigdy nie opowiadałam mu o tych dziecięcych buntach.

– Mikołajku, ale przecież lubisz owsiankę – próbowałam jeszcze raz, choć wiedziałam, że to nie kwestia smaku. W jego oczach widziałam upór i coś jeszcze – smutek? Złość? Może tęsknotę? Nie wiedziałam już sama.

– Nie chcę! – krzyknął nagle i z całej siły popchnął talerz. Owsianka rozlała się na podłodze, a ja poczułam znajome ukłucie w sercu. To nie była tylko dziecięca złość. To był krzyk o uwagę, o coś więcej.

Wzięłam głęboki oddech i usiadłam naprzeciwko niego. – Mikołaju, co się dzieje? – zapytałam łagodnie, choć w środku gotowała się we mnie burza. Przez chwilę milczał, patrząc w okno na szare niebo nad Warszawą.

– Mama powiedziała, że już tu nie wróci – wyszeptał nagle. – Że teraz będę mieszkał z tobą.

Zamarłam. Ola obiecała mi tylko kilka dni temu, że wróci po niego po tygodniu. Miała załatwić sprawy w pracy, odpocząć po rozwodzie. Ale już wtedy widziałam w jej oczach zmęczenie i rezygnację. Czy naprawdę zamierzała zostawić syna na zawsze?

– Twoja mama cię kocha – powiedziałam cicho, choć sama nie byłam tego pewna. – Czasem dorośli muszą podjąć trudne decyzje…

Mikołaj wtulił się we mnie i zaczął płakać. Poczułam łzy na policzku i własny żal, który od lat próbowałam ukryć przed światem. Przypomniałam sobie dzień, kiedy Ola miała siedem lat i jej ojciec odszedł bez słowa wyjaśnienia. Też wtedy płakała w moich ramionach i pytała: „Mamo, dlaczego tata nas zostawił?”

Wtedy obiecałam sobie, że nigdy nie pozwolę jej poczuć się samotną. A jednak…

Telefon zadzwonił gwałtownie, wyrywając mnie z zamyślenia. Na wyświetlaczu pojawiło się imię „Ola”.

– Mamo… – jej głos był słaby i drżący. – Nie wiem, czy dam radę wrócić… Nie wiem, czy jestem dobrą matką…

Przez chwilę milczałam. Chciałam ją pocieszyć, powiedzieć, że wszystko będzie dobrze. Ale czy miałam do tego prawo? Przecież sama popełniłam tyle błędów.

– Olu, Mikołaj cię potrzebuje – powiedziałam w końcu. – Ja też… Ale jeśli musisz odpocząć, jeśli naprawdę nie możesz…

– On jest taki podobny do mnie – przerwała mi nagle. – Widzę w nim siebie sprzed lat… I boję się, że skrzywdzę go tak samo, jak ty skrzywdziłaś mnie.

Zatkało mnie. Nigdy nie rozmawiałyśmy o tym otwarcie. O mojej surowości, o tym, jak często byłam zimna i wymagająca. O tym, jak Ola czuła się niewidzialna w naszym domu pełnym zasad i nakazów.

– Olu… Przepraszam – wyszeptałam tylko.

Po drugiej stronie zapadła cisza.

– Może lepiej będzie mu z tobą – powiedziała w końcu Ola i rozłączyła się.

Siedziałam długo przy stole, patrząc na rozlaną owsiankę i płaczącego wnuka. W głowie kłębiły mi się myśli: Czy mogę zastąpić mu matkę? Czy powinnam walczyć o to, by Ola wróciła? A może powinnam pozwolić jej odejść i dać Mikołajowi dom pełen czułości, którego ona nigdy nie miała?

Wieczorem zadzwoniła moja siostra Zosia.

– Ilona, musisz podjąć decyzję – powiedziała bez ogródek. – Albo bierzesz Mikołaja do siebie na stałe i walczysz o jego szczęście, albo pomagasz Oli wrócić do roli matki. Ale nie możesz wiecznie żyć przeszłością.

Poczułam gniew.

– Łatwo ci mówić! Ty zawsze miałaś wszystko poukładane! Nie wiesz nawet, jak to jest…

– Wiem więcej niż myślisz – przerwała mi spokojnie Zosia. – Ale to twoje życie i twoja rodzina. Tylko pamiętaj: dzieci czują więcej niż nam się wydaje.

Tej nocy długo nie mogłam zasnąć. Siedziałam przy łóżku Mikołaja i patrzyłam na jego spokojną twarz. Przypomniałam sobie wszystkie chwile z Olą: jej pierwsze kroki, pierwsze słowa, pierwszy dzień w szkole… I ten dzień, kiedy powiedziała mi: „Mamo, nigdy mnie nie słuchasz”.

Może właśnie dlatego teraz tak bardzo chciałam słuchać Mikołaja? Może to była moja szansa na naprawienie dawnych błędów?

Następnego ranka usiadłam z nim przy stole.

– Mikołaju… Chciałbyś zostać ze mną na dłużej? – zapytałam delikatnie.

Spojrzał na mnie poważnie.

– A mama wróci?

Nie umiałam odpowiedzieć.

– Może kiedyś… Ale ja zawsze tu będę.

Uśmiechnął się lekko i przytulił mnie mocno.

Wtedy zrozumiałam: czasem najtrudniejsze decyzje to te, które podejmujemy dla innych, a nie dla siebie. Czy można naprawić przeszłość przez miłość do kolejnego pokolenia? Czy jestem gotowa być dla Mikołaja tym wsparciem, którego zabrakło mojej córce?

A może każdy z nas musi sam znaleźć swoją drogę do przebaczenia?