Między miłością a sprawiedliwością: Historia Weroniki i jej rodziny

— Naprawdę to robisz, mamo? — głos mojej córki, Magdy, drżał z niedowierzania i gniewu. Stała w moim małym salonie, zaciskając dłonie w pięści, a jej oczy płonęły. — Rozdzielasz moje córki!

Patrzyłam na nią, czując jak serce bije mi szybciej. Chciałam coś powiedzieć, wyjaśnić, ale słowa ugrzęzły mi w gardle. Przecież nie robiłam tego złośliwie. Chciałam tylko pomóc Julii — mojej starszej wnuczce, która zawsze była mi bliższa. Może dlatego, że spędzała ze mną więcej czasu, może dlatego, że tak bardzo przypominała mi mnie samą z młodości.

Julia od zawsze była ambitna. Kiedy dostała się na studia za granicą, płakałam ze szczęścia i dumy. Teraz kończy trzeci rok i planuje wrócić do Polski. Chciałam jej ułatwić start — dać mieszkanie, które przez lata było moim azylem. Wiedziałam, że to dla niej szansa na samodzielność, na lepsze życie.

Ale druga wnuczka, Ola… Zawsze była bardziej związana z ojcem. Rzadko do mnie przyjeżdżała, nawet na święta wpadała tylko na chwilę. Czułam się przy niej obca. Nie potrafiłam zbudować z nią więzi, choć próbowałam — może za mało, może za późno.

— Mamo, nie rozumiesz? — Magda podniosła głos. — Jak Ola się o tym dowie, poczuje się gorsza! Zawsze faworyzowałaś Julię!

— To nieprawda — szepnęłam, choć sama nie byłam tego pewna.

— Dosłownie się we mnie gotuje! — Magda zaczęła chodzić po pokoju tam i z powrotem. — Przecież to niesprawiedliwe! Obie są twoimi wnuczkami!

Usiadłam ciężko na kanapie. W głowie miałam mętlik. Przecież to moje mieszkanie. Czy nie mam prawa decydować, komu je dam? Czy muszę dzielić wszystko po równo? Przypomniałam sobie własne dzieciństwo — jak moi rodzice zostawili wszystko mojemu bratu, bo był „głową rodziny”. Wtedy obiecałam sobie, że nigdy nie skrzywdzę żadnego dziecka przez niesprawiedliwy podział.

Ale życie pisze własne scenariusze.

Wieczorem zadzwoniła Julia.

— Babciu, mama do mnie dzwoniła… — jej głos był cichy i niepewny. — Powiedziała mi o mieszkaniu. Czy to prawda?

— Tak, kochanie — odpowiedziałam łagodnie. — Chcę ci pomóc zacząć dorosłe życie tutaj, w Polsce.

— A Ola? — zapytała po chwili milczenia.

Zawahałam się.

— Ola zawsze była bliżej z tatą… Ona ma inne plany. Ty wracasz do kraju, będziesz potrzebować wsparcia.

— Babciu… — Julia westchnęła. — Nie chcę być powodem kłótni w rodzinie.

Poczułam łzy pod powiekami. Czy naprawdę robię coś złego? Czy pomagając jednej wnuczce, krzywdzę drugą?

Następnego dnia zadzwonił zięć.

— Weroniko, rozumiem twoje intencje — powiedział spokojnie. — Ale Ola już wie. Jest jej przykro. Mówi, że nigdy nie była dla ciebie ważna.

Słuchałam go w milczeniu. Przypomniałam sobie wszystkie święta, kiedy Ola siedziała cicho przy stole, patrząc na Julię i mnie z dystansem. Może rzeczywiście byłam dla niej chłodna? Może nie umiałam okazać jej tyle ciepła?

Wieczorem długo nie mogłam zasnąć. Wspominałam dzieciństwo Magdy i jej siostry — jak bardzo się różniły, jak często kłóciły się o drobiazgi. Zawsze próbowałam być sprawiedliwa, ale czy to w ogóle możliwe?

Kilka dni później Magda przyszła do mnie sama.

— Mamo — zaczęła cicho — Ola nie chce już do ciebie przychodzić. Powiedziała, że nie chce być tam, gdzie jest niemile widziana.

Poczułam ukłucie bólu w sercu.

— Przecież ją kocham… — wyszeptałam bezradnie.

— Ale ona tego nie czuje — odpowiedziała Magda sucho.

Przez kolejne tygodnie próbowałam dzwonić do Oli. Nie odbierała telefonu. Pisałam wiadomości — bez odpowiedzi. Czułam się coraz bardziej samotna w swoim mieszkaniu pełnym wspomnień i ciszy.

W końcu postanowiłam napisać list do Oli:

„Kochana Olu,
Wiem, że mogłam popełnić błąd. Może nie byłam dla Ciebie taką babcią, jakiej potrzebowałaś. Chciałabym to naprawić, jeśli tylko mi pozwolisz. Mieszkanie to tylko rzecz — Ty jesteś dla mnie ważna. Proszę, odezwij się do mnie. Kocham Cię.
Babcia Weronika”

Nie wiem, czy przeczyta ten list. Nie wiem nawet, czy jeszcze kiedyś ją zobaczę.

Czasem siedzę wieczorami przy oknie i patrzę na światła miasta. Zastanawiam się: czy można być sprawiedliwym dla wszystkich? Czy pomagając jednej osobie, zawsze krzywdzimy drugą? I czy rodzina potrafi wybaczyć błędy serca?

Może ktoś z Was zna odpowiedź…