Między dwoma domami: Wybór mojej pasierbicy
– Ela, możesz zostać u nas na weekend, jeśli chcesz – powiedziałam cicho, stojąc w progu jej pokoju. Siedziała na łóżku z podkulonymi nogami, patrząc przez okno na szare niebo. W jej oczach widziałam coś, czego nie potrafiłam nazwać – może smutek, może złość, a może po prostu zmęczenie. Od kilku miesięcy nasz dom nie był już dla niej miejscem, do którego wracała z radością.
Kiedy poznałam Marka, mojego obecnego męża, Ela miała siedem lat. Była wtedy cicha i nieśmiała, ale z czasem zaczęła się otwierać. Pamiętam nasze pierwsze wspólne wakacje nad morzem – śmiała się wtedy tak głośno, że ludzie na plaży się oglądali. Myślałam wtedy, że udało mi się zdobyć jej zaufanie. Ale wszystko się zmieniło, gdy urodził się Staś, a potem Zosia. Nagle Ela przestała być jedynym dzieckiem w domu. Zaczęła się wycofywać, coraz częściej zamykała się w swoim pokoju albo prosiła, by mogła zostać dłużej u swojego taty.
Nie zauważyłam od razu tej zmiany. Byłam zajęta pieluchami, karmieniem, nieprzespanymi nocami. Marek wracał późno z pracy i często nie miał siły na rozmowy. Ela była coraz bardziej nieobecna – fizycznie i emocjonalnie. Zaczęły się kłótnie o drobiazgi: o to, kto ma wynieść śmieci, kto zjadł ostatni jogurt z lodówki. Pewnego wieczoru usłyszałam przez drzwi jej pokoju rozmowę telefoniczną:
– Mamo, ja tu nie pasuję… Oni mają swoją rodzinę…
Te słowa uderzyły mnie jak policzek. Przez całą noc nie mogłam zasnąć. Czy naprawdę tak to wyglądało? Czy naprawdę Ela czuła się jak intruz w swoim własnym domu?
Następnego dnia próbowałam z nią porozmawiać. Usiadłam obok niej na łóżku i powiedziałam:
– Ela, wiem, że ostatnio jest ci trudno. Chciałabym wiedzieć, co czujesz.
Spojrzała na mnie nieufnie.
– Nic nie czuję – odpowiedziała krótko.
– To nieprawda. Widzę, że coś jest nie tak. Możesz mi powiedzieć wszystko.
Milczała długo, a potem wyszeptała:
– Chciałabym mieszkać więcej u taty.
Serce mi pękło. Próbowałam zachować spokój.
– Rozumiem… To twoja decyzja. Ale pamiętaj, że zawsze jesteś tu mile widziana.
Od tamtej pory Ela coraz częściej zostawała u swojego ojca i jego nowej partnerki. Nasz dom stawał się coraz cichszy bez jej obecności. Staś i Zosia pytali czasem: „Kiedy Ela wróci?”. Odpowiadałam wymijająco: „Może w przyszłym tygodniu”. Ale tygodnie mijały, a Ela pojawiała się coraz rzadziej.
Marek próbował mnie pocieszać:
– Daj jej czas. To dla niej trudne.
Ale ja czułam się winna. Może za bardzo skupiłam się na młodszych dzieciach? Może powinnam była częściej rozmawiać z Elą? Może powinnam była walczyć o nią bardziej?
Pewnego dnia zadzwonił do mnie jej tata, Paweł:
– Słuchaj, Ela mówiła mi, że czuje się u was obco. Nie wiem, co mam robić…
Zacisnęłam dłonie na telefonie.
– Ja też nie wiem… Staram się…
– Może powinniśmy pozwolić jej samej zdecydować?
Zgodziłam się niechętnie. Bałam się tej decyzji – bałam się tego, co wybierze Ela.
Kiedy przyszła do nas w kolejną sobotę, usiadłyśmy razem przy stole. Staś i Zosia bawili się w salonie.
– Ela – zaczęłam ostrożnie – chcemy z tatą Pawłem dać ci wybór. Możesz mieszkać tam, gdzie czujesz się najlepiej.
Patrzyła na mnie długo.
– A jeśli wybiorę tatę?
– To będzie twoja decyzja. Ale pamiętaj, że zawsze masz tu swój pokój i miejsce przy stole.
Pokiwała głową i wyszła do swojego pokoju. Przez całą noc nie mogłam zasnąć. W głowie miałam tysiące myśli: Czy jestem złą matką? Czy powinnam była walczyć o nią bardziej? Czy pozwalając jej odejść, okazuję jej miłość czy słabość?
Następnego dnia Ela spakowała kilka rzeczy do plecaka i powiedziała:
– Chcę spróbować mieszkać u taty przez jakiś czas.
Przytuliłam ją mocno, choć łzy cisnęły mi się do oczu.
– Kocham cię – wyszeptałam.
Nie odpowiedziała. Wyszła bez słowa.
Od tamtej pory nasz dom jest inny. Brakuje mi jej śmiechu, jej obecności przy stole, nawet tych drobnych kłótni o jogurt czy śmieci. Staś i Zosia szybko przyzwyczaili się do nowej rzeczywistości – dzieci są elastyczne. Ale ja wciąż czuję pustkę.
Czasem dzwonię do Eli – rozmawiamy krótko o szkole, o koleżankach. Czasem przychodzi na niedzielny obiad. Ale to już nie to samo. Czuję się jak gość w jej życiu.
Czy dobrze zrobiłam? Czy pozwalając jej wybrać własną drogę, okazałam jej miłość? A może po prostu uciekłam od odpowiedzialności? Czym właściwie jest rodzina – więzami krwi czy tymi niewidzialnymi nićmi codzienności? Może nigdy nie znajdę odpowiedzi…