Między czterema ścianami: Walka o własny dom i siebie – historia Marty, która musiała wybrać między miłością a wolnością

— Marta, czy naprawdę musisz tak głośno trzaskać tymi szafkami? — głos teściowej przeszył ciszę kuchni niczym nóż. Stałam z ręką na uchwycie, zamrożona w pół ruchu, z sercem bijącym jak szalone. Damir, mój mąż, siedział przy stole, udając, że czyta gazetę, ale widziałam, jak jego palce nerwowo drżą na krawędzi papieru.

— Przepraszam, nie zauważyłam — odpowiedziałam cicho, próbując nie wybuchnąć. To był kolejny poranek w naszym dwupokojowym mieszkaniu na Pradze, gdzie od pół roku mieszkała z nami Vesna — matka Damira. Miała przyjechać tylko na chwilę, „dopóki nie stanie na nogi po śmierci męża”, ale chwilę zamieniła w wieczność.

Wszystko zaczęło się od tego jednego wieczoru, kiedy Damir wrócił z pracy z poważną miną.

— Marta, mama nie daje sobie rady sama. Musimy jej pomóc. Przynajmniej na jakiś czas.

Nie miałam serca odmówić. Sama straciłam ojca kilka lat wcześniej i wiedziałam, jak to boli. Ale nie przewidziałam, że „na jakiś czas” oznacza: „do odwołania”.

Vesna była kobietą z charakterem. Miała swoje zdanie na każdy temat — od tego, jak powinnam gotować rosół („Za mało pietruszki!”), po to, jak powinniśmy urządzić sypialnię („Ten kolor ścian jest przygnębiający!”). Najgorsze jednak było to, że nie znała granic. Wchodziła do naszego pokoju bez pukania, przestawiała moje rzeczy w łazience, komentowała mój strój.

— Marta, nie powinnaś chodzić po domu w tych spodniach. Damir lubi kobiety zadbane — rzuciła pewnego dnia, patrząc na mnie z góry.

Zaciskałam zęby i liczyłam do dziesięciu. Damir milczał. Zawsze milczał.

Z czasem zaczęłam się dusić. Każdy dzień był walką o odrobinę prywatności. Nawet wieczory z mężem przestały być nasze — Vesna siadała z nami przed telewizorem i komentowała każdy program.

— Kiedy wy w końcu pomyślicie o dziecku? — zapytała pewnego wieczoru, kiedy próbowałam się odprężyć po ciężkim dniu w pracy.

— Mamo, to nasza sprawa — powiedział Damir cicho.

— Ale ja chcę doczekać się wnuka! — nie ustępowała.

Wtedy coś we mnie pękło.

— Może najpierw pozwól nam mieć trochę prywatności? — wyrwało mi się. W pokoju zapadła cisza. Vesna spojrzała na mnie tak, jakby zobaczyła mnie pierwszy raz w życiu.

— Nie musisz być taka niemiła — syknęła i wyszła trzaskając drzwiami.

Damir spojrzał na mnie bezradnie.

— Marta…

— Nie mogę już tak żyć! — wybuchłam. — To nie jest nasze życie! To jest życie pod dyktando twojej matki!

Przez kolejne dni atmosfera była gęsta jak śmietana. Unikaliśmy się nawzajem. Ja coraz częściej wychodziłam z domu pod pretekstem zakupów czy spotkań z koleżankami. Zaczęłam nawet myśleć o wynajęciu kawalerki tylko dla siebie.

Pewnej nocy obudziłam się i zobaczyłam Damira siedzącego na balkonie. Palił papierosa, choć rzucił kilka lat temu.

— Nie śpisz? — zapytałam cicho.

— Nie mogę…

Usiadłam obok niego. Przez chwilę milczeliśmy.

— Wiesz… Ja też się duszę — powiedział nagle. — Ale to moja matka. Nie mogę jej wyrzucić na bruk.

— Nikt nie mówi o wyrzucaniu… Ale musimy coś zmienić. Bo ja już nie poznaję samej siebie. Straciłam radość życia…

Damir spojrzał mi w oczy pierwszy raz od dawna.

— Co proponujesz?

— Może spróbujemy znaleźć jej mieszkanie w pobliżu? Pomagać jej, ale mieć własny dom?

Przez chwilę myślałam, że się zgodzi. Ale pokręcił głową.

— Ona sobie nie poradzi sama…

Wtedy zrozumiałam, że jestem sama ze swoim bólem. Że nikt nie uratuje mnie przed utratą siebie — tylko ja sama mogę to zrobić.

Następnego dnia zaczęłam szukać mieszkania do wynajęcia. Kiedy powiedziałam o tym Damirovi, był wściekły.

— Uciekasz? Tak po prostu?

— Ratuję siebie — odpowiedziałam spokojnie.

Vesna płakała. Damir milczał przez kilka dni. Ale ja po raz pierwszy od miesięcy czułam ulgę.

Dziś mieszkam sama w małej kawalerce na Ochocie. Spotykam się z Damirem raz w tygodniu — czasem rozmawiamy godzinami, czasem tylko milczymy. Nie wiem jeszcze, co będzie dalej z naszym małżeństwem. Ale wiem jedno: odzyskałam siebie.

Czy naprawdę trzeba wybierać między miłością a wolnością? Czy rodzina zawsze musi oznaczać poświęcenie siebie? Czekam na wasze historie i opinie.