Między czterema ścianami: Gdy dom staje się polem bitwy – Moja walka o rodzinę i siebie

– Nie sprzedam tego domu, rozumiesz? – głos taty drżał, choć próbował brzmieć stanowczo. Stałam w kuchni, opierając się o blat, a w powietrzu wisiała ciężka cisza. Za oknem padał deszcz, krople bębniły o parapet jakby odliczały czas do wybuchu kolejnej kłótni.

– Tato, przecież nie dasz rady sam tu mieszkać. Dom jest za duży, ogród zarasta, dach przecieka… – próbowałam mówić spokojnie, ale czułam, jak w gardle rośnie mi gula.

– Nie obchodzi mnie to! Tu żyłem z twoją mamą, tu wychowałem was oboje! – krzyknął. – Nie pozwolę, żebyście sprzedali wszystko, co po niej zostało.

Wtedy do kuchni wszedł mój brat, Michał. Rzucił mi spojrzenie pełne wyrzutu. – To nie ma sensu, Anka. On się uparł. Ja już nie mogę tu mieszkać. Mam swoje życie. – Wziął kurtkę i wyszedł trzaskając drzwiami.

Zostałam sama z ojcem. Patrzył na mnie oczami pełnymi bólu i rozczarowania. Czułam się jak dziecko, które zawiodło wszystkich naraz.

Od śmierci mamy minęły dwa lata. Tata coraz bardziej zamykał się w sobie, a dom stawał się dla niego twierdzą wspomnień i żalu. Michał próbował go przekonać do przeprowadzki do mieszkania w bloku, ale tata traktował to jak zdradę. Ja byłam tą, która miała wszystko załatwić: rachunki, zakupy, wizyty u lekarza. Mój mąż, Tomek, coraz częściej patrzył na mnie z wyrzutem.

– Anka, ile jeszcze będziesz tam jeździć? My też mamy rodzinę – mówił wieczorami, gdy wracałam zmęczona po całym dniu u taty.

– To mój ojciec… Nie mogę go zostawić samego.

– Ale zostawiasz nas! – wybuchał czasem. – Zosia pyta, kiedy pojedziemy nad jezioro. Ja już nie wiem, co jej odpowiadać.

Czułam się rozdarta na pół. Każda decyzja była jak nóż wbity w czyjeś serce. Gdy byłam z tatą, tęskniłam za domem i córką. Gdy byłam z rodziną, dręczyły mnie wyrzuty sumienia wobec ojca.

Pewnego dnia Michał zadzwonił do mnie wieczorem.

– Anka, ja już nie dam rady. On mnie nienawidzi za to, że chcę sprzedać dom. Przestałem tam jeździć. Może ty coś zdziałasz…

– Michał… On po prostu boi się być sam – próbowałam tłumaczyć.

– A my? My się nie liczymy? Ty też masz swoje życie! – jego głos był pełen żalu i gniewu.

Po tej rozmowie długo płakałam. Tomek próbował mnie pocieszać, ale czułam się coraz bardziej samotna.

W pracy zaczęłam popełniać błędy. Szefowa wezwała mnie na rozmowę.

– Aniu, co się z tobą dzieje? Zawsze byłaś sumienna…

Nie umiałam odpowiedzieć. Jak wytłumaczyć komuś z zewnątrz ten chaos?

W końcu przyszedł dzień, kiedy musiałam podjąć decyzję. Tata przewrócił się w ogrodzie i trafił do szpitala ze złamaną nogą. Lekarze powiedzieli jasno: nie może już mieszkać sam.

Siedziałam przy jego łóżku i patrzyłam na niego – takiego kruchego, bezbronnego.

– Tato… Musimy znaleźć inne rozwiązanie. Może zamieszkasz u mnie?

Spojrzał na mnie z wyrzutem.

– Nie chcę być ciężarem dla nikogo. Chcę wrócić do domu.

– Ale nie możesz już sam… Proszę cię…

Odwrócił wzrok. Milczał długo.

Wróciłam do domu i zobaczyłam Tomka pakującego walizkę.

– Co robisz?

– Jadę do mamy z Zosią na kilka dni. Musisz się zastanowić, czego chcesz od życia. Ja nie mogę już dłużej być na drugim miejscu.

Usiadłam na podłodze i rozpłakałam się jak dziecko. Wszystko mi się wymykało spod kontroli: rodzina, małżeństwo, praca… Czułam się jak w potrzasku.

Po kilku dniach tata zgodził się zamieszkać w domu opieki na próbę. Michał przyszedł do mnie z butelką wina.

– Wiesz… Może to jedyne wyjście? Przynajmniej będzie miał opiekę.

– Ale czy będzie szczęśliwy? – zapytałam cicho.

Michał wzruszył ramionami.

Tomek wrócił po tygodniu. Próbował być wyrozumiały, ale widziałam w jego oczach zmęczenie i żal.

– Anka… Musimy zacząć żyć swoim życiem. Inaczej wszystko stracimy.

Patrzyłam na niego i czułam tylko pustkę.

Dziś tata jest w domu opieki. Czasem dzwoni i mówi mi, że tęskni za domem. Michał rzadko go odwiedza. Ja jeżdżę co tydzień i za każdym razem czuję się winna – wobec niego i wobec własnej rodziny.

Czasem pytam siebie: czy można uratować wszystkich naraz? Czy każda decyzja musi oznaczać czyjąś stratę? Może nie da się być dobrą córką i dobrą żoną jednocześnie? Co wy byście zrobili na moim miejscu?