„Mama, on chce się pożegnać” – Jak zdrada męża roztrzaskała moje życie i dlaczego wyjechałam do Włoch, by zacząć od nowa
– Mamo, tata chce się z tobą pożegnać – głos mojego syna, Michała, drżał, a ja czułam, jak serce ściska mi się w piersi. Stałam w kuchni, oparta o blat, z dłonią zaciśniętą na kubku zimnej już herbaty. W powietrzu wisiała cisza, która bolała bardziej niż jakiekolwiek słowa.
Weszłam do salonu. Marek stał przy oknie, patrzył na ogród, który pielęgnowaliśmy razem przez lata. Odwrócił się powoli. Jego twarz była obca – nie ta, którą znałam przez dwadzieścia lat.
– Jadę do niej – powiedział cicho. – Musimy porozmawiać o rozwodzie.
Nie odpowiedziałam. W głowie miałam tylko jedno słowo: zdrada. Przez miesiące czułam, że coś jest nie tak. Spóźnione powroty, ukradkowe rozmowy przez telefon, zapach damskich perfum na jego koszuli. Ale zawsze znajdowałam wymówki. Praca, stres, zmęczenie. Nie chciałam widzieć prawdy.
Michał patrzył na mnie szeroko otwartymi oczami. Miał tylko trzynaście lat i nagle jego świat rozpadł się na kawałki. Chciałam go przytulić, powiedzieć, że wszystko będzie dobrze, ale nie mogłam wydobyć z siebie głosu.
Marek wyszedł bez słowa. Drzwi trzasnęły cicho. Zostałam sama w pustym domu, który jeszcze rano wydawał się bezpieczną przystanią.
Przez kolejne dni funkcjonowałam jak automat. Wstawałam rano, szykowałam śniadanie Michałowi, odwoziłam go do szkoły, wracałam do domu i płakałam w poduszkę. Mama dzwoniła codziennie:
– Aniu, musisz być silna dla Michała. On cię teraz potrzebuje.
Ale ja nie byłam silna. Czułam się jak cień samej siebie. Zaczęły się rozmowy z prawnikiem, podział majątku, kłótnie o mieszkanie i alimenty. Marek chciał zabrać Michała na weekendy do swojej nowej partnerki – Magdy. Kobiety, którą znałam z widzenia ze szkoły syna.
Pewnego wieczoru Michał przyszedł do mnie do pokoju.
– Mamo… czy ty mnie jeszcze kochasz? – zapytał cicho.
Zamarłam. Jak mogło dojść do tego, że moje dziecko wątpi w moją miłość? Przytuliłam go mocno.
– Kocham cię najbardziej na świecie. Zawsze będę przy tobie.
Ale nie byłam pewna, czy to prawda. Czułam się rozdarta między gniewem a rozpaczą. Zaczęłam mieć ataki paniki – serce waliło mi jak oszalałe, dłonie drżały, nie mogłam złapać tchu.
Któregoś dnia po kolejnej awanturze z Markiem o podział mieszkania po prostu wyszłam z domu. Szłam bez celu przez miasto, aż dotarłam na dworzec kolejowy. Kupiłam bilet do Krakowa i zadzwoniłam do kuzynki Ewy.
– Muszę gdzieś uciec – wyszeptałam przez łzy.
Ewa przyjęła mnie na kilka dni. Siedziałyśmy wieczorami przy winie i rozmawiałyśmy o wszystkim i o niczym. Opowiedziała mi o swojej przyjaciółce z Florencji, która szuka pomocy w prowadzeniu małego pensjonatu.
– Może powinnaś wyjechać? Zmienić otoczenie? – zaproponowała Ewa.
Początkowo uznałam to za szaleństwo. Jak mogłabym zostawić Michała? Ale im dłużej o tym myślałam, tym bardziej czułam, że muszę uciec od wszystkiego – od Marka, od wspomnień, od samej siebie.
Rozmowa z Michałem była najtrudniejsza w moim życiu.
– Synku… muszę wyjechać na jakiś czas do Włoch. Potrzebuję odpocząć, zebrać myśli…
Patrzył na mnie długo bez słowa.
– A ja? – zapytał w końcu.
– Będziemy rozmawiać codziennie przez telefon. Obiecuję.
Nie płakał. Tylko skinął głową i wyszedł z pokoju.
Wyjazd był jak ucieczka przed samą sobą. Florencja przywitała mnie ciepłem i światłem zupełnie innym niż szarość polskiego listopada. Praca w pensjonacie była ciężka fizycznie, ale pozwalała nie myśleć o bólu.
Wieczorami siadałam na tarasie z kieliszkiem wina i patrzyłam na wzgórza Toskanii. Pisałam długie maile do Michała i dzwoniłam codziennie wieczorem.
Ale tęsknota była nieznośna. Każda rozmowa kończyła się łzami – moimi lub jego.
Po kilku miesiącach zaczęły pojawiać się wyrzuty sumienia. Czy jestem złą matką? Czy powinnam była zostać dla syna? Marek coraz częściej sugerował przez telefon:
– Michał jest zagubiony. Potrzebuje matki.
Czułam się rozdarta na pół – między własnym cierpieniem a potrzebami dziecka.
W pensjonacie poznałam Olgę – Polkę mieszkającą we Włoszech od lat. Stała się moją powierniczką i przyjaciółką.
– Musisz najpierw zadbać o siebie – mówiła stanowczo. – Inaczej nie będziesz w stanie pomóc synowi.
Ale czy to prawda? Czy matka ma prawo odejść?
Po roku wróciłam do Polski na kilka tygodni. Michał był już innym chłopcem – zamkniętym w sobie, milczącym. Nasze relacje były napięte.
– Dlaczego mnie zostawiłaś? – zapytał pewnego dnia podczas spaceru nad Wisłą.
Nie umiałam odpowiedzieć. Przytuliłam go tylko mocno i obiecałam sobie nigdy więcej go nie opuszczać.
Dziś mieszkam znów we Florencji, ale wracam do Polski tak często, jak mogę. Nasza relacja z Michałem powoli się odbudowuje, choć wiem, że blizny zostaną na zawsze.
Czasem patrzę w lustro i pytam samą siebie: czy miałam prawo wybrać siebie? Czy matka może być szczęśliwa bez poczucia winy? Może ktoś z was zna odpowiedź?