Lato u Babci Nory: Miłość, rywalizacja i gorzki smak samotności
– Znowu jedziecie do babci Wiktorii? – zapytałam, starając się ukryć drżenie w głosie. Stałam w kuchni, opierając się o blat, a zapach świeżo upieczonego sernika unosił się w powietrzu. Moja córka, Ania, spojrzała na mnie z zakłopotaniem, a wnuki już biegały po korytarzu, pakując plecaki.
– Mamo, wiesz, że musimy podzielić czas… – zaczęła niepewnie.
– Ale przecież dopiero co przyjechaliście! – przerwałam jej, czując jak serce ściska mi się z bólu. – Obiecałaś, że spędzimy razem całe popołudnie.
Ania spuściła wzrok. – Wiktoria też chce ich widzieć. Prosiła, żeby przyjechali na obiad. Nie chcę robić nikomu przykrości.
Wiedziałam, że nie powinnam robić sceny. Ale jak mam nie czuć się odrzucona? Przecież to ja zawsze byłam tą babcią – tą, która piecze ciasta, opowiada bajki na dobranoc i tuli do snu po złym śnie. Teraz muszę dzielić się tym wszystkim z kimś innym. Z kimś, kto zawsze musi być lepszy.
Wiktoria – matka mojego zięcia, kobieta z klasą, zawsze perfekcyjna. Jej dom lśni czystością, a ona sama nigdy nie pozwala sobie na słabość. Kiedyś myślałam, że możemy się zaprzyjaźnić. Ale od kiedy pojawiły się wnuki, wszystko stało się rywalizacją: kto kupi lepszy prezent na urodziny, kto zabierze dzieci na ciekawszą wycieczkę, kto ugotuje ich ulubione danie. Nawet Ania zaczęła porównywać nasze obiady.
– Babciu, a u babci Wiktorii były naleśniki z nutellą! – wykrzyknął ostatnio Staś z zachwytem.
– A ja dostałam nową lalkę! – dodała Zosia.
Uśmiechałam się wtedy przez łzy. Przecież nie mogę konkurować z nowymi zabawkami i słodyczami. Moje ciasta i opowieści z dzieciństwa wydają się przy tym takie zwyczajne.
Tego lata wszystko się zmieniło. Każdy dzień był dla mnie próbą sił – próbą udowodnienia, że jestem ważna. Starałam się wymyślać coraz to nowe atrakcje: piknik nad jeziorem, wspólne pieczenie chleba, wycieczki rowerowe po lesie. Ale zawsze pojawiała się Wiktoria ze swoim planem: kino, aquapark, zakupy w galerii.
Pewnego dnia usłyszałam przez przypadek rozmowę Ani z mężem:
– Moja mama jest taka smutna ostatnio… Boję się, że czuje się odsunięta.
– Przecież spędzamy u niej tyle samo czasu co u mojej mamy – odpowiedział spokojnie Tomek.
– To nie o to chodzi… Ona nie umie walczyć o uwagę dzieci tak jak twoja mama.
Zabolało mnie to bardziej niż cokolwiek innego. Czy naprawdę muszę walczyć o własną rodzinę? Czy miłość nie powinna wystarczyć?
Któregoś wieczoru Staś przyszedł do mnie do pokoju.
– Babciu, dlaczego jesteś smutna?
Przytuliłam go mocno i poczułam łzy napływające do oczu.
– Bo czasem mam wrażenie, że już nie jestem wam potrzebna – wyszeptałam.
Staś spojrzał na mnie poważnie jak dorosły.
– Jesteś najlepszą babcią na świecie! Ale babcia Wiktoria ma basen i PlayStation…
Uśmiechnęłam się przez łzy. Dzieci są szczere do bólu.
Następnego dnia postanowiłam porozmawiać z Anią szczerze.
– Córciu, czy ja naprawdę muszę konkurować o waszą uwagę? – zapytałam cicho.
Ania usiadła obok mnie i złapała mnie za rękę.
– Mamo, nikt nie może cię zastąpić. Ale dzieci są dziećmi… One kochają atrakcje i nowości. Ty dajesz im coś innego – ciepło i bezpieczeństwo.
– A jeśli kiedyś przestaną tego potrzebować?
Ania przytuliła mnie mocno.
– Nigdy nie przestaną potrzebować twojej miłości.
Chciałam jej uwierzyć. Ale gdy patrzyłam na puste łóżeczka po wyjeździe wnuków do Wiktorii, czułam tylko pustkę i żal. Zaczęłam zastanawiać się nad sobą – czy jestem zazdrosna? Czy może po prostu boję się samotności?
W końcu zebrałam się na odwagę i zadzwoniłam do Wiktorii.
– Może zamiast rywalizować… spotkajmy się wszyscy razem? – zaproponowałam niepewnie.
Po drugiej stronie zapadła cisza.
– To dobry pomysł – odpowiedziała w końcu chłodno. – Dla dzieci będzie lepiej.
Spotkaliśmy się w niedzielę na wspólnym grillu. Było niezręcznie. Dzieci biegały między nami, a ja czułam napięcie w powietrzu. Wiktoria była uprzejma, ale chłodna. Każda z nas chciała być tą najważniejszą babcią.
Wieczorem siedziałam sama na tarasie i patrzyłam na zachód słońca. Zrozumiałam wtedy coś ważnego: nie mogę zmusić nikogo do miłości ani uwagi. Mogę tylko być sobą i dawać tyle ciepła, ile potrafię.
Może właśnie na tym polega bycie babcią – na bezwarunkowej miłości, nawet jeśli czasem boli?
Czy naprawdę musimy rywalizować o miejsce w sercach naszych bliskich? A może wystarczy po prostu być i kochać – mimo wszystko?