Kiedy rodzina rozpada się na kawałki: zdrada, kradzież i poszukiwanie przebaczenia – moja historia
– Nie wierzę ci, Piotr! – krzyknęłam, czując jak głos łamie mi się w gardle. Stałam w kuchni, trzymając w ręku wyciąg z konta, na którym jeszcze tydzień temu było ponad sto tysięcy złotych. Teraz widniało tam zero. Piotr patrzył na mnie z tym swoim pustym wzrokiem, jakby nie rozumiał, o co chodzi. – To nie tak, Aniu… – zaczął, ale przerwałam mu gwałtownie. – To nie tak? To powiedz mi, gdzie są nasze pieniądze! I dlaczego twoja koszula pachnie perfumami mojej siostry?
W tej chwili wszystko się rozpadło. Jeszcze rok temu byłam przekonana, że mam wszystko: kochającego męża, zdrową córkę i siostrę, z którą mogłam rozmawiać o wszystkim. Zawsze powtarzałam, że rodzina jest najważniejsza. Teraz czułam się jak idiotka.
Nie pamiętam, jak długo stałam wtedy w kuchni. Piotr próbował coś tłumaczyć, ale słowa docierały do mnie jak przez mgłę. W głowie miałam tylko jedno: zdradzili mnie oboje. Moja własna siostra, Magda. Ta sama, która płakała na moim ślubie i przysięgała, że zawsze będzie mnie wspierać.
Kiedy Piotr wyszedł trzaskając drzwiami, usiadłam na zimnych kafelkach i zaczęłam płakać. Nie wiem, ile czasu minęło. Może godzinę, może całą noc. W końcu zadzwonił telefon. Magda.
– Aniu… – jej głos był cichy i drżący. – Musimy porozmawiać.
Nie odpowiedziałam. Po prostu rozłączyłam się. Nie chciałam jej słuchać. Przez kolejne dni nie wychodziłam z domu. Córka, Zosia, pytała: „Mamo, gdzie tata? Czemu płaczesz?”. Nie umiałam jej odpowiedzieć.
Mama przyjechała po tygodniu. Przywiozła rosół i próbowała mnie przekonać, żebym porozmawiała z Magdą. – Jesteście rodziną – powtarzała. – Musicie sobie wybaczyć.
Ale jak wybaczyć coś takiego? Jak zaufać komuś, kto zabrał ci wszystko?
Przez kolejne miesiące żyłam jak w letargu. Piotr wyprowadził się do swojej matki. Magda pisała do mnie codziennie, ale nie odpowiadałam. W pracy ledwo dawałam sobie radę. Zosia coraz częściej pytała o tatę.
Pewnego dnia zobaczyłam Magdę pod moim blokiem. Stała w deszczu, przemoczona do suchej nitki. Chciałam ją zignorować, ale coś mnie powstrzymało.
– Czego chcesz? – zapytałam chłodno.
– Przepraszam – wyszeptała. – Wiem, że nie masz powodu mi wierzyć… Ale musisz wiedzieć, że Piotr mnie zmanipulował. Byłam głupia… I te pieniądze… On powiedział, że to tylko pożyczka…
Patrzyłam na nią długo. Widziałam łzy spływające po jej policzkach i przez chwilę poczułam litość. Ale zaraz potem ogarnęła mnie wściekłość.
– Pożyczka? Magda, zabrałaś mi wszystko! Zniszczyłaś moją rodzinę!
Odeszła bez słowa. A ja zostałam sama ze swoim bólem.
Przez kolejne tygodnie próbowałam poskładać swoje życie na nowo. Znalazłam terapeutkę, zaczęłam chodzić na spotkania grupy wsparcia dla osób po zdradzie. Powoli odzyskiwałam równowagę.
Najtrudniejsze były wieczory, kiedy Zosia pytała o tatę albo kiedy widziałam szczęśliwe rodziny na placu zabaw. Czułam wtedy zazdrość i żal do całego świata.
Po kilku miesiącach Piotr przyszedł do mnie z przeprosinami. Przyniósł część pieniędzy i obiecał resztę oddać w ratach.
– Wiem, że nie zasługuję na drugą szansę – powiedział cicho – ale chciałbym być chociaż dobrym ojcem dla Zosi.
Pozwoliłam mu widywać córkę. Dla niej.
Z Magdą spotkałyśmy się dopiero po roku od tamtego dnia w kuchni. Zaprosiła mnie na kawę do naszej ulubionej kawiarni z dzieciństwa.
– Aniu… – zaczęła niepewnie – wiem, że nigdy mi nie wybaczysz… Ale chcę ci powiedzieć jedno: żałuję każdego dnia tego, co zrobiłam.
Patrzyłam na nią i widziałam już nie siostrę-zdrajczynię, tylko zagubioną kobietę, która też straciła wszystko.
Nie wiem, czy kiedykolwiek jej wybaczę. Ale wiem jedno: jestem silniejsza niż myślałam.
Czasem zastanawiam się: czy można naprawdę wybaczyć zdradę najbliższych? Czy to ja powinnam zrobić pierwszy krok? Co byście zrobili na moim miejscu?