Kiedy Przywiozłam Chorą Mamę do Domu, Mój Mąż Kazał Mi Wynająć Jej Mieszkanie: Historia o Miłości, Poświęceniu i Granicach

— Nie, nie zgadzam się! — głos Pawła odbił się echem od ścian naszego salonu. Stałam przy oknie, ściskając w dłoniach kubek z zimną już herbatą. Moja mama spała w pokoju gościnnym, wyczerpana po kolejnej chemioterapii. Właśnie przywiozłam ją ze szpitala do naszego domu, bo lekarze powiedzieli, że powinna być pod stałą opieką. — To nie jest hotel! — dodał Paweł, patrząc na mnie z wyrzutem.

Nie tak wyobrażałam sobie nasze życie po ślubie. Poznaliśmy się z Pawłem tuż po maturze. Był moim pierwszym chłopakiem, pierwszą miłością, pierwszym wszystkim. Wydawało mi się, że świat należy do nas. Szybko się zaręczyliśmy, a ślub wyprawiliśmy z wielką pompą w dworku pod Warszawą. Trzy dni tańców, śmiechu i toastów. Mama była wtedy taka szczęśliwa. Dała mi w prezencie złoty pierścionek po babci i powiedziała: „Niech ci przynosi szczęście, córeczko”.

Nie minęły dwa lata, a wszystko zaczęło się sypać. Najpierw mama zachorowała. Rak płuc — wyrok, który spadł na nas jak grom z jasnego nieba. Tata zmarł kilka lat wcześniej, więc zostałyśmy tylko we dwie. Przez kilka miesięcy jeździłam do niej codziennie po pracy, gotowałam obiady na zapas, sprzątałam, robiłam zakupy. Paweł coraz częściej narzekał, że mnie nie ma w domu. — Po co ci ta cała opieka? Przecież są pielęgniarki! — powtarzał.

Kiedy lekarz powiedział, że mama nie może już mieszkać sama, nie miałam wątpliwości. Przywiozłam ją do nas. Wtedy zaczęły się prawdziwe problemy.

Paweł od początku był przeciwny. — To nasz dom! Chcę mieć spokój po pracy! — krzyczał pewnego wieczoru, kiedy mama kaszlała za ścianą. — Nie będę słuchał tego dzień w dzień! Wynajmij jej mieszkanie albo dom opieki!

Patrzyłam na niego z niedowierzaniem. Czy to naprawdę ten sam człowiek, który przysięgał miłość i wsparcie na dobre i złe? — To moja matka — odpowiedziałam cicho. — Nie zostawię jej samej.

Przez kolejne tygodnie atmosfera w domu była nie do zniesienia. Paweł wracał coraz później z pracy, unikał mnie i mamy. Czułam się rozdarta na pół: między lojalnością wobec męża a miłością do mamy. Każdego dnia zadawałam sobie pytanie: czy można być dobrą córką i dobrą żoną jednocześnie?

Mama starała się nie sprawiać kłopotów. — Kochanie, może rzeczywiście lepiej będzie, jak znajdziesz mi jakieś miejsce… Nie chcę być ciężarem — mówiła ze łzami w oczach.

— Mamo, przestań! Jesteś dla mnie najważniejsza! — przytulałam ją mocno, czując jak drży ze słabości.

Pewnego wieczoru Paweł wrócił pijany. Zrzucił kurtkę na podłogę i zaczął krzyczeć:

— Mam już tego dosyć! Albo ona, albo ja!

Zamarłam. Mama słyszała wszystko zza drzwi swojego pokoju. Wyszła powoli na korytarz, blada jak ściana.

— Paweł… Przepraszam cię za wszystko…

— Nie musisz przepraszać! — przerwałam jej stanowczo.

Paweł spojrzał na mnie z nienawiścią.

— Zastanów się dobrze, Aniu. Ja nie zamierzam żyć w cieniu twojej matki!

Tej nocy nie spałam ani minuty. Siedziałam przy łóżku mamy i trzymałam ją za rękę. W głowie miałam mętlik: czy powinnam poświęcić swoje małżeństwo dla mamy? Czy to egoizm ze strony Pawła? A może ja jestem egoistką?

Następnego dnia zadzwoniłam do jego matki, pani Haliny. Zawsze była dla mnie serdeczna.

— Halinko… Nie wiem już co robić…

— Dziecko, Paweł zawsze był uparty… Ale pamiętaj: rodzina to nie tylko mąż. Twoja mama cię potrzebuje.

Jej słowa dodały mi otuchy.

Przez kolejne dni próbowałam rozmawiać z Pawłem spokojnie:

— To jest sytuacja przejściowa… Mama nie ma nikogo oprócz mnie…

— A ja? Ja się nie liczę? — rzucał z goryczą.

W końcu postawił sprawę jasno:

— Jeśli ona zostaje, ja się wyprowadzam.

Mama płakała cicho przez całą noc.

— Aniu… Ja już długo nie pożyję… Nie chcę burzyć ci życia…

Ale ja już podjęłam decyzję.

— Mamo, zostajesz ze mną. Zawsze byłaś przy mnie, teraz ja będę przy tobie.

Paweł spakował walizki i wyszedł bez słowa dwa dni później.

Zostałyśmy same w pustym mieszkaniu. Było ciężko: finansowo i emocjonalnie. Ale wiedziałam, że postąpiłam słusznie.

Mama odeszła kilka miesięcy później. Trzymałam ją za rękę do ostatniej chwili.

Czasem wracam myślami do tamtych dni i pytam siebie: czy mogłam zrobić coś inaczej? Czy naprawdę trzeba wybierać między miłością do rodzica a lojalnością wobec partnera? Czy rodzina to tylko mąż i dzieci? A może to coś więcej?

Może nigdy nie znajdę odpowiedzi na te pytania… Ale wiem jedno: nie żałuję swojej decyzji.