Kiedy przeszłość siada do stołu: Prawda, która rozdziera rodzinę

– Mamo, czy wszystko w porządku? – zapytał Michał, patrząc na mnie z niepokojem. Jego narzeczona, Julia, właśnie weszła do salonu, niosąc półmisek z sałatką. Zamarłam. W jednej chwili wróciły do mnie wszystkie tamte lata: łzy mojej córki, jej zamknięcie w sobie, nieprzespane noce i pytania bez odpowiedzi. Julia. To była ona. Ta sama dziewczyna, która przez dwa lata zamieniała życie mojej Ani w piekło.

Próbowałam się uśmiechnąć, ale czułam, jak drży mi broda. Michał nie spuszczał ze mnie wzroku. – Mamo? – powtórzył ciszej.

– Tak, kochanie. Wszystko dobrze – skłamałam, choć serce waliło mi jak młotem.

Julia usiadła naprzeciwko mnie. Miała na sobie elegancką sukienkę, włosy spięte w kok. Wyglądała na pewną siebie i spokojną. Przez chwilę miałam ochotę rzucić jej w twarz wszystkie te wspomnienia: listy z pogróżkami, wyzwiska na szkolnym korytarzu, anonimowe wiadomości na telefonie Ani. Ale Michał patrzył na nią z taką miłością…

– Pani Anno, bardzo dziękuję za zaproszenie – powiedziała grzecznie Julia. – Michał tyle opowiadał o rodzinnych obiadach u państwa.

Zacisnęłam dłonie na serwecie. Ania siedziała obok mnie, blada jak ściana. Widziałam, że rozpoznała Julię od razu. Jej oczy były szeroko otwarte, a oddech płytki. Przez chwilę nasze spojrzenia się spotkały – błagała mnie wzrokiem o pomoc.

– Cieszę się, że mogłaś do nas dołączyć – odpowiedziałam cicho.

Mój mąż, Marek, próbował rozładować atmosferę żartem o spalonym schabie. Michał śmiał się głośno, Julia uśmiechała się uprzejmie. Tylko my dwie siedziałyśmy jak sparaliżowane.

Wspomnienia wracały falami. Ania miała wtedy czternaście lat. Z dnia na dzień przestała wychodzić z pokoju. Nie chciała chodzić do szkoły. Płakała nocami, a ja nie potrafiłam jej pomóc. Dopiero po kilku miesiącach wyznała mi prawdę: Julia i jej koleżanki prześladowały ją każdego dnia. Wyzywały ją od dziwek i grubasów, wrzucały jej zdjęcia do internetu, groziły pobiciem.

Pamiętam tamten dzień, kiedy poszłam do szkoły i próbowałam rozmawiać z wychowawczynią. Usłyszałam tylko: „To typowe konflikty między dziewczynami”. Nikt nie chciał słuchać. Julia była wtedy gwiazdą klasy – piękna, pewna siebie, z bogatymi rodzicami.

Ania leczyła się potem przez dwa lata u psychologa. Do dziś boi się tłumu i nie ufa ludziom.

A teraz ta sama Julia siedzi przy naszym stole i trzyma za rękę mojego syna.

Obiad ciągnął się w nieskończoność. Marek opowiadał o pracy, Michał o planach na przyszłość. Julia śmiała się z ich żartów i co chwilę zerkała na mnie badawczo. Ania milczała.

Po deserze Michał poprosił Julię na chwilę do ogrodu. Zostaliśmy sami przy stole.

– Mamo… – zaczęła Ania drżącym głosem.

– Wiem – przerwałam jej cicho. – Wiem, kochanie.

– Nie mogę… Nie mogę patrzeć, jak ona tu siedzi. Jakby nic się nie stało.

Objęłam ją ramieniem. – Porozmawiam z Michałem – szepnęłam.

– Nie rób tego! – Ania spojrzała na mnie z przerażeniem. – On ją kocha… Nie uwierzy mi. Powie, że przesadzam…

– Ale przecież musimy coś zrobić! – głos mi się załamał.

W tym momencie drzwi do ogrodu otworzyły się i wrócili Michał z Julią. Usiadłam sztywno na krześle, czując narastającą panikę.

Wieczorem nie mogłam zasnąć. Marek próbował mnie pocieszać:

– Może ona się zmieniła? Może to już nie ta sama dziewczyna?

– A jeśli nie? Jeśli znów skrzywdzi nasze dziecko?

Marek westchnął ciężko:

– Jeśli powiesz Michałowi prawdę, możesz go stracić.

Całą noc przewracałam się z boku na bok. Przed oczami miałam twarz Ani sprzed lat – zapuchniętą od płaczu, pełną rozpaczy i wstydu.

Następnego dnia zadzwoniłam do psycholożki Ani. Opowiedziałam jej wszystko.

– Czy powinnam powiedzieć synowi prawdę? – zapytałam rozpaczliwie.

– To bardzo trudna sytuacja – odpowiedziała spokojnie pani Ewa. – Najważniejsze jest bezpieczeństwo Ani. Ale pamiętaj też o sobie i o relacji z Michałem…

Wieczorem Michał przyszedł do kuchni.

– Mamo… coś się dzieje? Jesteś dziwna odkąd poznałaś Julię.

Zebrałam się na odwagę:

– Michał… Muszę ci coś powiedzieć o Julii.

Zbladł natychmiast:

– Co masz na myśli?

Opowiedziałam mu wszystko: o prześladowaniu Ani, o latach terapii, o naszym bólu i bezsilności.

Michał słuchał w milczeniu, zaciskając pięści na stole.

– To niemożliwe… Julia? Przecież ona jest taka dobra…

– Ludzie się zmieniają – powiedziałam cicho. – Ale twoja siostra cierpiała przez nią bardzo długo.

Michał wybiegł z domu bez słowa.

Przez kolejne dni panowała cisza jak po burzy. Ania zamknęła się w pokoju, Marek chodził jak cień po domu. Ja czułam się winna wszystkiemu: że nie ochroniłam córki wtedy i że teraz rozbiłam życie syna.

Po tygodniu Michał wrócił do domu z Julią.

– Chcemy porozmawiać – powiedział stanowczo.

Usiedliśmy wszyscy przy stole. Julia była blada i spięta.

– Aniu… – zaczęła cicho Julia. – Chciałam cię przeprosić za wszystko, co zrobiłam w liceum. Byłam okropną osobą… Nie wiem nawet dlaczego to robiłam… Przez lata próbowałam o tym zapomnieć…

Ania patrzyła na nią długo bez słowa.

– Przeprosiny niczego nie zmienią – powiedziała w końcu cicho. – Ale doceniam je.

Michał był rozbity:

– Dlaczego mi nie powiedziałyście wcześniej?

Nie miałam odpowiedzi na to pytanie.

Julia płakała długo tego wieczoru. Michał wyszedł z nią na spacer i wrócił dopiero nad ranem.

Od tamtej pory nic już nie było takie samo. Rodzinne obiady stały się napięte i pełne niedopowiedzeń. Ania zaczęła znów chodzić na terapię. Michał oddalił się od nas na kilka miesięcy.

Dziś mija rok od tamtego obiadu. Michał i Julia są nadal razem, ale rzadko nas odwiedzają. Ania powoli odzyskuje spokój ducha.

Często pytam siebie: czy dobrze zrobiłam? Czy prawda zawsze jest najważniejsza? Czy można wybaczyć komuś, kto kiedyś odebrał nam wszystko?

A wy… co byście zrobili na moim miejscu?