Kiedy ojciec odchodzi: Historia o rodzinie, która pękła na pół
— Naprawdę to robisz? — głos mamy drżał, jakby zaraz miała się rozpłakać albo wybuchnąć gniewem. Stałem w kuchni, trzymając w ręku kubek z zimną już kawą, kiedy usłyszałem te słowa. Ojciec stał przy oknie, patrząc gdzieś daleko, jakby za szybą czekało na niego nowe życie. — Tak, Haniu. Nie mogę już tak dłużej — odpowiedział spokojnie, choć w jego głosie czułem zmęczenie i coś jeszcze… ulgę?
Mam na imię Michał. Mam trzydzieści lat, żonę i małego synka, Antosia. Wydawało mi się, że jestem dorosły, że już nic mnie nie zaskoczy. Ale kiedy kilka miesięcy temu dowiedziałem się, że mój ojciec postanowił odejść od mamy po trzydziestu dwóch latach małżeństwa, poczułem się jak dziecko. Jakby nagle cały świat przestał być stabilny.
Ojciec zawsze był dla mnie wzorem. Pracowity, konkretny, trochę szorstki, ale sprawiedliwy. Mama — ciepła, opiekuńcza, czasem zbyt emocjonalna. Ich relacja wydawała się zwyczajna: kłócili się o drobiazgi, czasem milczeli przez kilka dni, ale zawsze razem siadali do kolacji. Nigdy nie widziałem ich naprawdę szczęśliwych, ale też nigdy nie widziałem ich osobno.
Wszystko zaczęło się zmieniać kilka miesięcy temu. Ojciec coraz częściej wychodził wieczorami — tłumaczył się spacerami albo spotkaniami z kolegami z pracy. Mama zaczęła podejrzewać najgorsze. Pewnego wieczoru usiadła przy stole i powiedziała: — Albo wracasz do domu na poważnie, albo odchodzisz na zawsze. Nie będę żyła w zawieszeniu.
Nie spodziewałem się, że on wybierze drugą opcję.
— Michał, musisz zrozumieć… — powiedział mi później ojciec, kiedy spotkaliśmy się sami w parku. — Ja już nie potrafię być szczęśliwy z twoją matką. Próbowałem przez lata. Ale to nie jest życie.
Patrzyłem na niego i nie poznawałem własnego ojca. Zawsze był twardy jak skała, a teraz wydawał się kruchy i zagubiony. — A mama? A ja? A Antoś? — zapytałem cicho.
— Wiem, że to trudne. Ale nie mogę żyć tylko dla innych — odpowiedział.
Mama nie mogła tego zaakceptować. Przez pierwsze tygodnie płakała codziennie. Potem zaczęła dzwonić do mnie po nocach, opowiadając o wszystkim, co ją boli. — On mnie zostawił dla jakiejś kobiety! — krzyczała raz przez telefon.
Ale ojciec zaprzeczał. — To nie o inną kobietę chodzi — mówił spokojnie. — Po prostu chcę być sam.
Nie wiedziałem już, komu wierzyć. Zacząłem unikać rozmów z obojgiem rodziców. W domu panowała cisza pełna napięcia. Żona patrzyła na mnie ze współczuciem i mówiła: — Musisz im pomóc to przejść.
Ale jak pomóc komuś, kto nie chce być uratowany?
Pewnego dnia mama przyszła do mnie z walizką i łzami w oczach. — Nie mogę być sama w tym domu — wyszeptała. Przygarnęliśmy ją na kilka dni, ale atmosfera była ciężka. Antoś pytał: — Dlaczego babcia płacze?
Nie umiałem odpowiedzieć.
Ojciec wyprowadził się do małego mieszkania na obrzeżach miasta. Odwiedziłem go raz — było tam pusto i zimno. On sam wydawał się spokojniejszy niż kiedykolwiek wcześniej.
— Nie żałujesz? — zapytałem go wtedy.
— Czasem tak… Ale wiem, że to była jedyna droga — odpowiedział bez wahania.
Mama próbowała go przekonać do powrotu. Pisała mu długie wiadomości, zostawiała mu jedzenie pod drzwiami mieszkania. On jednak był nieugięty.
W końcu przyszedł dzień rozwodu. Siedzieliśmy razem w sądzie: ja między rodzicami, jakby to była jakaś groteskowa powtórka z dzieciństwa. Mama płakała cicho, ojciec patrzył przed siebie bez emocji.
Po wszystkim wyszliśmy na zewnątrz i przez chwilę staliśmy w milczeniu. Mama odwróciła się do mnie: — Michał, czy ja naprawdę byłam taka zła?
Nie wiedziałem, co odpowiedzieć.
Dziś minęły już dwa miesiące od rozwodu. Mama powoli uczy się żyć sama. Ojciec zaczął podróżować po Polsce — odwiedza stare miejsca z młodości, czasem dzwoni do mnie i opowiada o tym, co zobaczył.
Ja wciąż próbuję to wszystko zrozumieć. Czy można mieć pretensje do kogoś za to, że chce być szczęśliwy? Czy lojalność wobec rodziny powinna być ważniejsza niż własne potrzeby?
Czasem patrzę na mojego synka i zastanawiam się: czy kiedyś on też będzie musiał wybierać między rodzicami? Czy można przygotować dziecko na to, że nawet dorośli popełniają błędy?
Może każdy z nas musi kiedyś dorosnąć naprawdę — nawet jeśli ma już własne dziecko.