Iskry zemsty w cichym domu: Opowieść Krzysztofa z Brzezin

— Cześć, zjesz kolację? Usmażyłam kotleciki — powiedziała Kinga, poprawiając fartuch, a jej głos zabrzmiał jakby odrobinę zbyt wesoło. Stałem w przedpokoju, czując pod stopami chłód kafelków, i przez chwilę nie mogłem się ruszyć. W powietrzu unosił się zapach smażonego mięsa, cebuli i czegoś jeszcze — może niepokoju? — Oczywiście, że zjem — odpowiedziałem, zdejmując buty, choć w głowie miałem jeszcze szum biurowych rozmów i echo kłótni z szefem. Wyjąłem z kieszeni pęk kluczy, które z brzękiem upadły na komodę.

Kinga zniknęła w kuchni, a ja przez chwilę stałem w półmroku, wsłuchując się w cichy dom. Z salonu dobiegał głos telewizora — nasza córka, Ola, oglądała jakiś serial. Przez uchylone drzwi widziałem jej zgarbione plecy, długie włosy opadające na ramiona. Miała piętnaście lat i ostatnio coraz częściej zamykała się w swoim świecie. Zastanawiałem się, czy to przez szkołę, czy może przez nas — przez mnie i Kingę.

Usiadłem przy stole, a Kinga postawiła przede mną talerz. — Jak w pracy? — zapytała, siadając naprzeciwko. Przez chwilę patrzyłem na nią, próbując odczytać coś z jej twarzy. Była zmęczona, pod oczami miała cienie, ale uśmiechała się wytrwale. — Dobrze. Trochę zamieszania z nowym projektem, ale damy radę — odpowiedziałem, choć wcale nie miałem pewności.

Zjedliśmy w milczeniu. Ola przyszła tylko po dokładkę ziemniaków, rzuciła nam krótkie „cześć” i zniknęła z powrotem w swoim pokoju. Kinga spojrzała na mnie z niepokojem. — Krzysiek, musimy porozmawiać — powiedziała nagle, odkładając widelec. Zamarłem. W jej głosie było coś, co sprawiło, że serce zaczęło mi bić szybciej.

— O czym? — zapytałem, choć już czułem, że nie chcę znać odpowiedzi. Kinga przez chwilę milczała, bawiąc się obrączką na palcu. — O nas. O tym, co się dzieje. O tym, że od miesięcy jesteś nieobecny. Że Ola się od nas oddala. Że ja… — urwała, a w jej oczach pojawiły się łzy. — Ja już nie wiem, czy my jeszcze jesteśmy rodziną.

Poczułem, jakby ktoś uderzył mnie w brzuch. Chciałem zaprzeczyć, powiedzieć, że przesadza, że wszystko jest w porządku, ale nie potrafiłem. Ostatnie miesiące były trudne. Praca, stres, wieczne zmęczenie. Coraz częściej wracałem późno, coraz rzadziej rozmawialiśmy. Ola zamykała się w swoim pokoju, a Kinga… Kinga była coraz bardziej obca.

— Przepraszam — wyszeptałem. — Wiem, że ostatnio nie byłem najlepszym mężem. Ale to wszystko przez pracę, przez te kredyty, przez… — Nie dokończyłem. Kinga pokręciła głową. — To nie tylko praca, Krzysiek. Ty się zmieniłeś. Jesteś nerwowy, krzyczysz na Olę, unikasz rozmów. Czasem mam wrażenie, że mnie nienawidzisz.

Zacisnąłem pięści pod stołem. — Nie mów tak. Nigdy cię nie nienawidziłem. Po prostu… czasem nie wiem, jak sobie poradzić. — Wiem. Ale ja też już nie daję rady. — Kinga wstała i wyszła do łazienki, zostawiając mnie samego z pustym talerzem i tysiącem myśli.

Siedziałem tak długo, aż usłyszałem trzask drzwi od pokoju Oli. Wyszedłem na korytarz i zobaczyłem ją, jak zakłada kurtkę. — Gdzie idziesz? — zapytałem. — Do Zuzy. Mam dość tego domu — rzuciła przez ramię i wyszła, zanim zdążyłem zareagować.

Zostałem sam. W kuchni cicho tykał zegar. W łazience Kinga płakała. Czułem się jak intruz we własnym domu. Przypomniałem sobie, jak kiedyś śmialiśmy się razem, jak Ola przybiegała do mnie z rysunkami, jak Kinga tuliła mnie w nocy. Gdzie to wszystko się podziało?

Następnego dnia wróciłem z pracy wcześniej. Chciałem porozmawiać z Kingą, spróbować coś naprawić. Zastałem ją w kuchni, siedziała przy stole z telefonem w ręku. Na ekranie mignęło mi imię: „Marek”. Zamarłem. — Kto to? — zapytałem, choć już znałem odpowiedź. Kinga spojrzała na mnie z wyrzutem. — To nie tak, Krzysiek. Marek to tylko przyjaciel. Pomaga mi… rozmawia ze mną, kiedy ty nie masz czasu.

Poczułem w sobie wściekłość. — Przyjaciel? Od kiedy? — Od kilku miesięcy. Krzysiek, ja nie chciałam cię zdradzić. Po prostu… byłam samotna. Ty mnie zostawiłeś, zanim pojawił się Marek.

Wyszedłem z domu, trzaskając drzwiami. Szedłem bez celu po ulicach Brzezin, mijając znajome twarze, które nagle wydawały się obce. W głowie miałem chaos. Zdrada? Czy to już zdrada? A może ja sam pierwszy zdradziłem, zostawiając Kingę samą w naszym wspólnym życiu?

Wieczorem wróciłem do domu. Kinga siedziała w salonie, patrząc w okno. — Krzysiek, musimy podjąć decyzję. Tak dalej być nie może. Ola cierpi, my się ranimy. Może powinniśmy się rozstać? — Jej głos był cichy, ale stanowczy.

Usiadłem obok niej. — Nie chcę cię stracić. Nie chcę stracić Oli. Może powinniśmy spróbować terapii? — zaproponowałem, choć sam nie wierzyłem, że to coś zmieni.

Kinga spojrzała na mnie ze łzami w oczach. — Spróbujmy. Ale jeśli to się nie uda… musimy być gotowi na wszystko.

Tamtego wieczoru długo nie mogłem zasnąć. Słyszałem cichy płacz Kingi, czułem pustkę po Oli, która wróciła późno i zamknęła się w swoim pokoju. Myślałem o Marku, o sobie sprzed lat, o tym, jak łatwo można stracić wszystko, co najważniejsze.

Czy można odbudować zaufanie? Czy miłość wystarczy, by pokonać żal i samotność? A może czasem trzeba pozwolić odejść, by każdy mógł odnaleźć siebie na nowo? Nie wiem. Ale wiem, że tej nocy po raz pierwszy od dawna poczułem strach — strach przed przyszłością i przed tym, kim się stałem.