„Dopóki się z nim nie rozwiedziesz, nie dostaniesz od nas ani grosza” – Historia matki, która postawiła ultimatum własnej córce

– Mamo, proszę cię, nie zaczynaj znowu – głos Kasi drżał, a w oczach miała łzy. Stała w progu kuchni, ściskając w dłoni klucze do mieszkania, które jej wynajmowałam.

Patrzyłam na nią i czułam, jak serce mi pęka. Moja jedyna córka, moja duma i radość, a teraz… cień dawnej siebie. Odkąd wyszła za Michała, wszystko się zmieniło. Zawsze była ambitna, pełna życia, a teraz? Przychodziła do mnie coraz częściej – z podkrążonymi oczami, zmęczona, przygaszona. I zawsze z tym samym pytaniem: „Mamo, pożyczysz mi trochę pieniędzy?”

– Kasiu, ile jeszcze będziesz to znosić? – powiedziałam cicho, ale stanowczo. – Ile razy mam ci powtarzać? On się nie zmieni. Michał od trzech lat nie ma stałej pracy! Ty harujesz na dwa etaty, a on całymi dniami siedzi przed komputerem. To nie jest życie dla ciebie.

– On szuka pracy! – Kasia próbowała bronić męża, ale nawet ona nie brzmiała przekonująco.

– Szuka? – prychnęłam. – Od trzech lat? Dziecko, otwórz oczy! On cię wykorzystuje. Ile jeszcze będziesz płacić za jego lenistwo?

Kasia spuściła głowę. Wiedziałam, że ją ranię. Ale ile razy można patrzeć na cierpienie własnego dziecka i nic nie robić?

– Mamo… ja go kocham – wyszeptała.

– Miłość to nie wszystko! – wybuchłam. – Miłość nie nakarmi cię, nie zapłaci rachunków! On cię niszczy! Jeśli się z nim nie rozwiedziesz… – zawahałam się na moment, bo wiedziałam, że to będzie ostateczne – …nie dostaniesz ode mnie już ani grosza.

Zapadła cisza. Kasia patrzyła na mnie z niedowierzaniem. Widziałam w jej oczach ból i rozczarowanie.

– Naprawdę to mówisz? – zapytała cicho.

– Tak – odpowiedziałam twardo, choć w środku wszystko we mnie krzyczało. – Musisz wybrać: on albo twoja przyszłość.

Wyszła bez słowa. Zostałam sama w kuchni, a łzy same napłynęły mi do oczu. Czy właśnie straciłam córkę?

Od tamtej rozmowy minęły trzy miesiące. Kasia przestała się odzywać. Nie odbierała telefonów, nie odpowiadała na wiadomości. Michał raz przyszedł pod mój blok i wykrzyczał mi w twarz: „To przez panią Kasia płacze po nocach!”

Nie spałam po nocach. Wciąż wracałam myślami do tamtej rozmowy. Czy miałam prawo stawiać jej takie ultimatum? Przecież to jej życie… Ale jak mogłam patrzeć na jej cierpienie?

Mój mąż, Andrzej, był innego zdania.

– Daj jej spokój – mówił. – Musi sama dojrzeć do decyzji. Nie możesz żyć jej życiem.

Ale ja wiedziałam swoje. Gdyby ktoś kiedyś postawił mi takie ultimatum… Może uniknęłabym wielu błędów?

W końcu Kasia przyszła. Wyglądała jeszcze gorzej niż wcześniej. Schudła, miała podkrążone oczy.

– Mamo… – zaczęła cicho. – Potrzebuję pomocy.

Serce mi zamarło.

– Co się stało?

– Michał… on… on mnie uderzył.

Zamarłam. Nie spodziewałam się tego. Wiedziałam, że jest leniwy, że ją wykorzystuje… Ale żeby podnieść na nią rękę?

– Kasiu! Dlaczego mi wcześniej nic nie powiedziałaś?!

– Bałam się… że powiesz „a nie mówiłam”. Że mnie zostawisz.

Przytuliłam ją mocno.

– Nigdy cię nie zostawię. Jesteś moją córką.

Kasia płakała długo w moich ramionach. W końcu powiedziała:

– Chcę się rozwieść. Pomóż mi.

Pomogłam jej znaleźć prawnika, wynająć mieszkanie. Michał próbował ją zastraszać, groził jej przez telefon. Musiałam interweniować razem z Andrzejem. Sprawa rozwodowa ciągnęła się miesiącami. Kasia była wrakiem człowieka.

W tym czasie cała rodzina się ode mnie odwróciła. Moja siostra mówiła:

– Jak mogłaś postawić własnej córce taki warunek? To okrutne!

Mama płakała:

– Zniszczyłaś rodzinę przez swoje ambicje!

A ja? Każdej nocy zastanawiałam się, czy zrobiłam dobrze. Czy naprawdę uratowałam Kasię? Czy może tylko pogłębiłam jej samotność?

Po rozwodzie Kasia długo dochodziła do siebie. Zaczęła terapię, wróciła do pracy na pełen etat. Powoli odzyskiwała dawną siebie. Ale nasza relacja już nigdy nie była taka sama.

Czasem patrzę na nią i widzę w jej oczach cień żalu. Czy wybaczy mi kiedyś to ultimatum? Czy mogłam postąpić inaczej?

Dziś wiem jedno: czasem trzeba być twardym dla tych, których kochamy najbardziej. Ale czy twardość zawsze jest oznaką miłości?

Czy wy bylibyście w stanie postawić własnemu dziecku takie ultimatum? A może powinnam była po prostu być przy niej bez względu na wszystko?