Babcia na życzenie – historia o tym, jak trudno być matką i córką jednocześnie
Stałam przed lustrem w łazience, trzymając w dłoni drżącą tubkę tuszu. Ostatni raz tak starannie się malowałam siedem lat temu, przed tym pamiętnym firmowym przyjęciem, gdzie poznałam Marka. Zostawił nas rok po narodzinach syna, „szlachetnie” ofiarując nam mieszkanie. Moja ręka sięgnęła po zwykły błyszczyk, ale nagle złapałam szkarłatną szminkę. Leżała nietknięta od kiedy stałam się matką – od kiedy przestałam być kobietą dla siebie, a stałam się kobietą dla innych.
Za drzwiami łazienki słyszałam głos mojej mamy – tej samej, która przez całe życie powtarzała mi, że kobieta powinna być silna, ale nie za bardzo, żeby nie odstraszyć mężczyzny. Teraz jej głos był ostry jak nóż:
– Anka! Ile można czekać? Kuba już zjadł śniadanie i pyta o ciebie!
Westchnęłam. Kuba miał siedem lat i od roku pytał o ojca coraz rzadziej. Zastanawiałam się, czy to dobrze, czy źle. Moja mama twierdziła, że powinnam mu znaleźć „nowego tatusia”, bo „dziecko bez ojca to jak dom bez dachu”.
Wyszłam z łazienki. Mama stała w kuchni, mieszając herbatę tak energicznie, że aż rozchlapywała wodę na blat.
– Znowu się malujesz? – rzuciła z przekąsem. – Po co ci to? I tak nikt cię nie zobaczy.
– Mamo, idę dziś na zebranie do szkoły Kuby. Chcę wyglądać… normalnie.
– Normalnie? – prychnęła. – Normalnie to znaczy zmęczona i w dresie. Przestań się wygłupiać.
Kuba wbiegł do kuchni z plecakiem większym od siebie.
– Mamo, babcia powiedziała, że dzisiaj przyjdzie do nas prawdziwa babcia! – wykrzyknął z entuzjazmem.
Zamarłam. Mama spojrzała na mnie z ukosa.
– To tylko taki żart – powiedziała szybko. – Powiedziałam Kubie, że jak będzie grzeczny, to przyjdzie do niego babcia na życzenie. Taka, która piecze ciasta i opowiada bajki.
Poczułam ukłucie w sercu. Moja mama nigdy nie była ciepłą babcią z bajek. Była raczej generałem w spódnicy. Dla niej okazywanie uczuć było słabością.
– Kuba, ja jestem twoją babcią – powiedziałam łagodnie.
– Ale ty nie pieczesz ciast – odpowiedział smutno.
Mama wzruszyła ramionami.
– Widzisz? Nawet dziecko wie, czego mu brakuje.
Przez chwilę miałam ochotę wybuchnąć płaczem albo krzykiem. Ale połknęłam emocje jak gorzką pigułkę i zaczęłam szykować śniadanie dla siebie.
Po południu poszłam na zebranie do szkoły. Siedziałam wśród innych matek – zadbanych, uśmiechniętych, rozmawiających o wakacjach w Chorwacji i nowych samochodach. Czułam się jak intruz. Kiedy wychowawczyni zaczęła mówić o zaangażowaniu rodziców w życie klasy, poczułam na sobie spojrzenia innych kobiet. Wiedziały, że jestem sama. W małym mieście takie rzeczy szybko stają się tematem plotek.
Po zebraniu podeszła do mnie pani Kowalska, mama kolegi Kuby.
– Aniu, może Kuba chciałby przyjść do nas na weekend? Chłopcy dobrze się dogadują…
Uśmiechnęłam się wdzięcznie, ale poczułam ukłucie zazdrości. Ona miała męża, dom z ogrodem i czas na pieczenie ciastek.
Wróciłam do domu zmęczona i rozbita. Mama siedziała w fotelu i oglądała seriale.
– I co tam w tej szkole? – zapytała bez zainteresowania.
– Nic nowego – odpowiedziałam krótko.
Kuba bawił się klockami na dywanie. Podeszłam do niego i usiadłam obok.
– Kuba, chciałbyś upiec ze mną ciasto?
Spojrzał na mnie z niedowierzaniem.
– Ty umiesz?
Zaśmiałam się przez łzy.
– Nie wiem, ale możemy spróbować razem.
Mama przewróciła oczami.
– Znowu będziesz robić bałagan w kuchni…
Nie odpowiedziałam. Wzięliśmy z Kubą przepis z internetu i zaczęliśmy mieszać składniki. Mąka rozsypała się po blacie, jajka rozbiły się niezdarnie, a cukier rozsypał się na podłogę. Kuba śmiał się głośno, a ja poczułam coś dziwnego – radość pomieszaną ze strachem. Czy mogę być dla niego wystarczająco dobrą mamą i babcią jednocześnie?
Wieczorem usiadłam przy oknie z kubkiem herbaty. Mama przyszła do mnie bez słowa i usiadła naprzeciwko.
– Wiesz… – zaczęła niepewnie – ja nigdy nie umiałam piec ciast. Moja mama też nie piekła. Może dlatego jestem taka… jaka jestem.
Spojrzałam na nią inaczej niż zwykle. Zobaczyłam w niej nie generała, ale kobietę zagubioną jak ja sama.
– Może spróbujemy razem następnym razem? – zaproponowałam cicho.
Mama skinęła głową i przez chwilę wydawało mi się, że widzę łzę w jej oku.
Kiedy Kuba zasnął, długo patrzyłam w sufit. Czy można być babcią na życzenie? Czy można nauczyć się czułości po latach chłodu? A może wystarczy spróbować…
Czasem myślę: ile jeszcze razy będę musiała udawać silną? Czy ktoś kiedyś zapyta mnie o moje życzenie?