Zamknięte drzwi, otwarte serca: Historia o rodzinie, która prawie się rozpadła

Trzask drzwi rozdarł ciszę naszego mieszkania na warszawskim Ursynowie. Była 23:17, a ja – Julia Nowicka – leżałam na łóżku, wpatrując się w sufit, próbując nie słyszeć kłótni rodziców. Ale tego wieczoru nie dało się nie słyszeć. Ojciec wrzasnął: „Mam dość! Nie wracam!” i wyszedł. Zostawił nas – mnie, mamę i mojego młodszego brata, Filipa – z pustką, która wypełniła każdy kąt naszego domu.

Mama osunęła się na podłogę w kuchni. Wbiegłam do niej, a Filip stał w drzwiach, blady jak ściana.

– Mamo? – szepnęłam, dotykając jej ramienia.
– On… on już nie wróci – wyszeptała, a jej głos był tak cichy, że ledwo ją słyszałam.

Nie płakała. Była jakby nieobecna. Ja też nie płakałam. Tylko Filip zaczął szlochać, a ja poczułam, jak narasta we mnie gniew. Gniew na ojca, na matkę, na cały świat.

Następne dni były jak życie pod wodą. Mama chodziła po domu w szlafroku, nie gotowała, nie rozmawiała z nami. Filip zamknął się w swoim pokoju, a ja… ja musiałam być silna. Ktoś musiał zrobić zakupy, zapłacić rachunki, zadbać o to, żebyśmy nie zginęli w tym chaosie.

Pewnego wieczoru, gdy wróciłam z pracy w kawiarni, zobaczyłam mamę siedzącą przy stole z butelką wina. Na stole leżał list – rozpoznawałam pismo ojca.

– Przeczytałaś? – zapytałam, siadając naprzeciwko niej.
– Nie chcę – odpowiedziała. – Przeczytaj ty.

Drżącymi rękami otworzyłam kopertę. „Julio, przepraszam. Nie potrafię już żyć w tym domu. Zakochałem się w kimś innym. Zostawiam wam mieszkanie i pieniądze na koncie. Wiem, że mnie znienawidzisz. Może kiedyś mi wybaczysz. Tata.”

Poczułam, jak świat wali mi się na głowę. Mama patrzyła na mnie pustym wzrokiem.

– To przez ciebie – powiedziała nagle. – Zawsze byłaś jego ulubienicą. Nigdy nie miałam z nim takiego kontaktu jak ty.

Zatkało mnie. Chciałam krzyczeć, ale tylko wyszeptałam:
– To nie moja wina…

Mama wstała i wyszła do sypialni, trzaskając drzwiami. Zostałam sama z listem i poczuciem winy, które nie należało do mnie.

Od tamtej nocy wszystko się zmieniło. Mama zaczęła pić coraz więcej. Filip przestał chodzić do szkoły. Ja próbowałam utrzymać nas na powierzchni, ale coraz częściej czułam się jak dziecko we mgle.

Pewnego dnia zadzwonił ojciec. Nie odbierałam przez kilka dni, aż w końcu Filip odebrał.

– Tata chce się z tobą zobaczyć – powiedział mi później.
– Nie chcę go widzieć.
– On… on płakał przez telefon.

Nie obchodziło mnie to. Byłam wściekła. Ale Filip nalegał.

Spotkaliśmy się w parku Skaryszewskim. Ojciec wyglądał starzej, niż go zapamiętałam. Miał siwe włosy i zmęczone oczy.

– Julio…
– Po co przyszedłeś?
– Chciałem cię przeprosić. Wiem, że cię zawiodłem.
– Zawiodłeś nas wszystkich.

Milczał przez chwilę.

– Twoja mama…
– Mama pije przez ciebie! Filip nie chodzi do szkoły! A ja… ja nie wiem, czy jeszcze jesteśmy rodziną!

Ojciec spuścił głowę.

– Przepraszam. Chciałem być szczęśliwy. Myślałem, że mam do tego prawo.
– A my? My nie mamy prawa do szczęścia?

Nie odpowiedział. Wstałam i odeszłam bez słowa.

W domu zastałam mamę śpiącą na kanapie i Filipa wpatrzonego w ekran komputera. Chciałam im pomóc, ale nie wiedziałam jak.

Minęły miesiące. Mama trafiła do szpitala po zatruciu alkoholowym. Filip został zabrany przez opiekę społeczną na kilka tygodni do ciotki w Lublinie. Ja zostałam sama w pustym mieszkaniu.

Wtedy zadzwoniła do mnie babcia – matka mamy.

– Julio, musisz przyjechać do nas na wieś. Tu odpoczniesz.

Pojechałam. Tam, wśród pól i lasów pod Siedlcami, zaczęłam powoli odzyskiwać równowagę. Babcia piekła szarlotkę, dziadek zabierał mnie na spacery po lesie.

– Wiesz, dziecko – powiedziała babcia pewnego wieczoru – życie to nie bajka. Ale nawet jak drzwi się zamykają, czasem otwierają się inne.

Zaczęłam pisać pamiętnik. Wylewałam z siebie żal, gniew i tęsknotę za normalnością.

Po kilku tygodniach wróciłam do Warszawy. Mama była już po terapii odwykowej. Filip wrócił do szkoły. Ojciec dzwonił coraz rzadziej.

Pewnego dnia mama usiadła ze mną przy stole.

– Przepraszam cię, Julio – powiedziała cicho. – Wiem, że cię skrzywdziłam. Byłam słaba. Ale chcę spróbować jeszcze raz być waszą mamą.

Objęłam ją i po raz pierwszy od miesięcy poczułam ciepło.

Dziś minęły dwa lata od tamtej nocy. Ojciec mieszka z nową partnerką pod Poznaniem. Rzadko się widujemy, ale czasem dzwoni. Mama pracuje w bibliotece i nie pije. Filip zdał maturę i dostał się na studia informatyczne.

A ja? Wciąż boję się zaufać ludziom. Ale wiem już, że nawet po największej burzy można odbudować dom – choćby z popiołów.

Czasem patrzę na zamknięte drzwi do pokoju ojca i myślę: czy gdybyśmy wtedy inaczej rozmawiali, wszystko potoczyłoby się inaczej? Czy można wybaczyć zdradę i zacząć od nowa? Co wy byście zrobili na moim miejscu?