Naciskając dzwonek do drzwi, usłyszałam szybkie kroki. Życie, które pękło w jednej chwili

Naciskając dzwonek do drzwi, usłyszałam szybkie kroki. Serce waliło mi jak oszalałe, dłonie drżały, a w głowie kłębiły się myśli: czy powinnam tu być? Czy po tym wszystkim jeszcze mam prawo wracać do tego domu? Wiedziałam, że za chwilę zobaczę twarz mojej matki – tej samej, która przez ostatnie dwa lata nie odezwała się do mnie ani słowem.

Drzwi otworzyły się gwałtownie. W progu stanęła moja młodsza siostra, Marta. Jej oczy były czerwone od płaczu, a na twarzy malowała się mieszanka ulgi i gniewu.

– W końcu przyszłaś – syknęła przez zaciśnięte zęby. – Mama czeka na ciebie od rana. Nie wiem, czy powinnam cię wpuścić.

Zrobiłam krok do przodu, czując jak ciężar torby z prezentem dla chrześniaka wbija mi się w ramię. – Marta, proszę… Nie chcę się kłócić. Przyszłam tylko na urodziny Kuby.

– Urodziny Kuby? – prychnęła. – Dwa lata cię nie było. Nawet nie zadzwoniłaś, kiedy tata był w szpitalu. Myślisz, że prezent wszystko naprawi?

Zamarłam. Słowa siostry uderzyły mnie mocniej niż się spodziewałam. Przez chwilę miałam ochotę odwrócić się i odejść, ale wiedziałam, że jeśli to zrobię, już nigdy nie będę miała odwagi wrócić.

Weszłam do środka. W salonie panował gwar – dzieci biegały wokół stołu, a w powietrzu unosił się zapach świeżo upieczonego sernika. Mama siedziała przy oknie, patrząc gdzieś w dal. Kiedy mnie zobaczyła, jej twarz stężała.

– Wiktoria… – powiedziała cicho. – Myślałam, że już nigdy cię nie zobaczę.

– Mamo…

– Nie przerywaj mi – ucięła ostro. – Przez ciebie nasza rodzina prawie się rozpadła. Twój ojciec nie mógł ci wybaczyć tego, co zrobiłaś.

Poczułam, jak łzy napływają mi do oczu. – Mamo, ja… ja nie miałam wyboru. Musiałam odejść od Pawła. On mnie bił! A wy wszyscy udawaliście, że tego nie widzicie!

W salonie zapadła cisza. Dzieci przestały się śmiać, a Marta spojrzała na mnie z nienawiścią.

– Zawsze byłaś dramatyczna – rzuciła siostra. – Paweł był dobrym człowiekiem. To ty wszystko zniszczyłaś.

Zacisnęłam pięści. Ile razy jeszcze będę musiała tłumaczyć się z własnego życia? Ile razy jeszcze usłyszę, że to ja jestem winna?

Mama wstała i podeszła do mnie powoli.

– Wiktoria… Może powinnaś już iść. Kuba i tak cię nie pamięta.

Wtedy zza stołu wybiegł mój chrześniak. Miał na sobie koszulkę z Batmanem i szeroki uśmiech na twarzy.

– Ciocia! – krzyknął i rzucił mi się na szyję.

Poczułam, jak serce pęka mi na pół. Przytuliłam go mocno i podałam mu prezent.

– Wszystkiego najlepszego, Kubusiu – wyszeptałam.

Chłopiec rozpakował pudełko i aż zapiszczał z radości na widok wymarzonego zestawu klocków LEGO.

– Dziękuję! – krzyknął i pobiegł pokazać prezent kolegom.

Mama patrzyła na mnie z wyrzutem.

– Myślisz, że zabawka wystarczy? Że możesz po prostu wrócić i udawać, że nic się nie stało?

– Nie udaję – odpowiedziałam cicho. – Przepraszam za wszystko. Ale nie mogłam dłużej żyć w kłamstwie.

Marta przewróciła oczami.

– Zawsze chodziło tylko o ciebie. O twoje szczęście. A my? My musieliśmy tu zostać i znosić wszystko za ciebie!

Poczułam gniew narastający we mnie jak fala.

– Naprawdę myślicie, że było mi łatwo? Że wyjazd do Warszawy był spełnieniem marzeń? Przez dwa lata spałam na kanapie u znajomych, pracowałam po nocach w barze i płakałam po każdym telefonie od Pawła! Ale wy nigdy nie zapytaliście, jak się czuję!

Mama odwróciła wzrok.

– Może gdybyś była silniejsza…

– Silniejsza?! – wybuchłam. – Przez całe życie słyszałam tylko: „Nie przesadzaj”, „Wytrzymaj jeszcze trochę”, „Takie rzeczy się zdarzają”. A kiedy w końcu zebrałam się na odwagę i uciekłam od człowieka, który mnie niszczył, zostałam sama!

W salonie znów zapadła cisza. Tylko zegar tykał głośno na ścianie.

Po chwili mama podeszła bliżej i dotknęła mojej dłoni.

– Wiktoria… Ja… Ja nie wiedziałam…

Odsunęłam się powoli.

– Nie chciałaś wiedzieć. Tak było wygodniej.

Marta wybiegła z pokoju trzaskając drzwiami. Mama usiadła ciężko na krześle.

– Przepraszam – wyszeptała po chwili. – Może rzeczywiście zawiodłam jako matka.

Usiadłam obok niej i przez chwilę milczałyśmy razem. Po policzkach spływały mi łzy ulgi i żalu jednocześnie.

– Mamo… Ja też nie jestem bez winy. Ale już nie chcę żyć przeszłością. Chcę być częścią tej rodziny… jeśli mi pozwolisz.

Mama ścisnęła moją dłoń mocniej niż kiedykolwiek wcześniej.

– Spróbujmy jeszcze raz…

W tym momencie do pokoju wrócił Kuba z nowym modelem z klocków i szerokim uśmiechem na twarzy.

– Ciocia, zobacz! Zbudowałem statek kosmiczny!

Uśmiechnęłam się przez łzy i poczułam pierwszy raz od dawna nadzieję.

Wieczorem wyszłam z domu rodzinnego z poczuciem ciężaru zdjętego z ramion. Wiedziałam jednak, że droga do pojednania będzie długa i wyboista. Czy moja siostra mi wybaczy? Czy mama naprawdę spróbuje mnie zrozumieć? Czy ja sama kiedyś przestanę czuć się winna za to, że wybrałam siebie?

Czasami zastanawiam się: ile rodzinnych tajemnic musi wyjść na jaw, byśmy mogli zacząć od nowa? Czy można odbudować zaufanie po tylu latach milczenia? Co wy byście zrobili na moim miejscu?