Kłótnie z teściową doprowadziły mnie do skrajności – historia Magdy z Poznania

Stałam przy kuchennym blacie, krojąc marchewkę do zupy, kiedy usłyszałam trzask drzwi. Wpadła jak burza – teściowa. Zanim zdążyłam się odwrócić, już zaczęła:
– Magda! Znowu ten bałagan? Jak ty chcesz wychować dziecko w takim chaosie?
Zamarłam. Moja córka, Zosia, bawiła się na dywanie w salonie, a ja czułam, jak krew pulsuje mi w skroniach. To nie był pierwszy raz. Od ślubu z Tomkiem minęły dwa lata, a ja wciąż czułam się jak intruz we własnym domu.
– Dzień dobry, pani Hanno – odpowiedziałam chłodno, starając się nie wybuchnąć.
– Dzień dobry? Ty się lepiej zajmij dzieckiem! – syknęła. – Zosia znowu ma brudne ręce!
– Bo malowała farbami. To normalne u trzylatki…
– Normalne? U mnie w domu dzieci były czyste! Tomek nigdy nie miał plamy na ubraniu!
W tym momencie wszedł mój mąż. Spojrzał na nas i westchnął ciężko.
– Mamo, daj spokój. Magda dobrze sobie radzi.
Teściowa spojrzała na niego z wyrzutem:
– Ty zawsze ją bronisz! A ona robi z ciebie pantoflarza!
Tomek spuścił wzrok. Wiedziałam, że nie stanie po mojej stronie – nigdy nie miał odwagi przeciwstawić się matce.

Wieczorem, kiedy Zosia już spała, usiadłam przy stole i rozpłakałam się. Tomek próbował mnie pocieszyć:
– Wiesz, jaka jest mama… Ona chce dobrze.
– Chce dobrze? – przerwałam mu. – Ona chce mnie zniszczyć! Codziennie czuję się jak służąca w swoim domu!
– Przesadzasz…
– Naprawdę? To dlaczego nie możesz jej powiedzieć, żeby przestała się wtrącać?
Tomek milczał. Wiedziałam, że nie doczekam się wsparcia.

Następnego dnia teściowa przyszła znowu. Tym razem przyniosła torbę zakupów i zaczęła rozstawiać je po kuchni.
– Kupiłam ci trochę warzyw, bo widziałam ostatnio, że lodówka pusta. Dziecko musi jeść zdrowo!
– Dziękuję, ale naprawdę sobie radzę – odpowiedziałam przez zaciśnięte zęby.
– Radzisz? A kto cię nauczył gotować? Twoja matka? Przecież ona nawet rosołu nie umiała zrobić!
Zacisnęłam pięści.
– Proszę nie mówić tak o mojej mamie.
– Ja tylko stwierdzam fakty!
Wtedy zadzwonił mój telefon. To była moja mama.
– Madziu, wszystko w porządku? Słyszałam od sąsiadki, że Hanka znów była u was i narzekała na ciebie na klatce…
Zrobiło mi się słabo. Teściowa nie tylko krytykowała mnie w domu – obgadywała mnie po całym bloku!

Wieczorem wybuchłam przy Tomku:
– Albo postawisz jej granicę, albo ja to zrobię!
– Nie przesadzaj…
– Nie przesadzam! Jeśli jeszcze raz mnie obrazi, przysięgam, wyproszę ją za drzwi!

Kilka dni później wydarzyło się coś, co przelało czarę goryczy. Zosia bawiła się w swoim pokoju, kiedy usłyszałam krzyk:
– Mamo! Boli!
Wpadłam do pokoju i zobaczyłam Hankę trzymającą Zosię za ramię.
– Co pani robi?!
– Uczyłam ją porządku! Rozrzuciła zabawki po całym pokoju!
Zosia płakała. Przytuliłam ją i spojrzałam na teściową z nienawiścią.
– Proszę natychmiast wyjść z mojego domu!
– Co?!
– Słyszała pani! Nie życzę sobie, żeby pani podnosiła rękę na moje dziecko!
Teściowa wybiegła trzaskając drzwiami.

Tego wieczoru zadzwoniła do Tomka.
– Synku, twoja żona jest niezrównoważona! Krzyczała na mnie i wyrzuciła mnie z domu!
Tomek spojrzał na mnie bezradnie.
– Może powinnaś ją przeprosić?
Poczułam, jakby ktoś uderzył mnie w twarz.
– Przeprosić?! Za co?!
– No… może trochę przesadziłaś…
Wybiegłam z mieszkania i poszłam do mamy. Płakałam całą noc.

Następnego dnia wróciłam do domu. Tomek siedział przy stole ze spuszczoną głową.
– Mama powiedziała, że jeśli jeszcze raz ją obrazisz, zgłosi sprawę do opieki społecznej…
Zamarłam.
– Chcesz powiedzieć, że twoja matka grozi mi odebraniem dziecka?!
Tomek milczał.
Wtedy podjęłam decyzję.

Przestałam wpuszczać Hankę do domu. Nie odbierałam telefonów. Kiedy dzwoniła do Tomka, mówił jej tylko:
– Magda nie chce rozmawiać.
Teściowa zaczęła rozpuszczać plotki po rodzinie i sąsiadach: że jestem leniwa, że zaniedbuję dziecko, że Tomek jest nieszczęśliwy.
Moja mama próbowała mnie pocieszać:
– Madziu, musisz być silna. Nie pozwól jej sobą pomiatać.
Ale ja czułam się coraz bardziej samotna. Nawet własny mąż nie był po mojej stronie.

Pewnego dnia dostałam wezwanie do szkoły – Zosia miała zacząć zerówkę. W sekretariacie czekała na mnie dyrektorka i… Hanka.
– Pani Magdaleno – zaczęła dyrektorka – pani teściowa zgłosiła nam swoje obawy dotyczące opieki nad Zosią…
Poczułam, jak świat usuwa mi się spod nóg.
Po powrocie do domu wybuchłam:
– To koniec! Albo wybierasz mnie i Zosię, albo swoją matkę!
Tomek patrzył na mnie długo w milczeniu.
– Nie mogę zerwać kontaktu z mamą…
Spakowałam walizkę i wyjechałam do mamy.

Przez kilka tygodni żyliśmy osobno. Tomek dzwonił codziennie:
– Wróć… Mama obiecała się nie wtrącać…
Nie wierzyłam mu. Ale Zosia tęskniła za tatą.
Po miesiącu wróciłyśmy do domu – pod jednym warunkiem: Hanka nie przekroczy progu naszego mieszkania bez mojego zaproszenia.

Minął rok. Teściowa próbuje czasem dzwonić lub podsyłać prezenty przez Tomka. Ja trzymam dystans. Nasze małżeństwo przeszło kryzys – ale dziś wiem jedno: jeśli sama nie postawię granicy, nikt tego za mnie nie zrobi.

Czasem patrzę na Zosię i zastanawiam się: czy kiedyś będę taką teściową? Czy potrafię zaufać swojemu dziecku i pozwolić mu żyć po swojemu? A wy – jak radzicie sobie z toksycznymi relacjami w rodzinie?