Niechciana córka – historia, która zmieniła moje życie

— Znowu wróciłaś późno, Lena! — krzyknęła mama z kuchni, zanim jeszcze zdążyłam zamknąć drzwi. — Ile razy mam powtarzać, że w tym domu są zasady?!

Stałam w przedpokoju, mokra od deszczu, z torbą pełną książek i sercem ściśniętym jak pięść. Miałam siedemnaście lat i od zawsze czułam się w tym mieszkaniu jak intruz. Mama, Danuta, była kobietą twardą, zimną i wymagającą. Ojciec, Andrzej, pojawiał się tylko wieczorami, zmęczony po pracy, z gazetą i piwem. Mój młodszy brat, Kuba, był jej oczkiem w głowie. Ja – byłam pomyłką.

— Przepraszam, autobus się spóźnił — bąknęłam, zdejmując buty.

— Zawsze masz wymówkę! — syknęła mama. — Może gdybyś była bardziej odpowiedzialna, jak Kuba, nie musiałabym się za ciebie wstydzić!

Kuba siedział przy stole z telefonem. Nawet nie podniósł wzroku. Wiedziałam, że nie mogę liczyć na jego wsparcie. Od dziecka słyszał, że jest lepszy – mądrzejszy, grzeczniejszy, bardziej kochany.

Weszłam do swojego pokoju i zamknęłam drzwi. Oparłam się o nie plecami i pozwoliłam łzom płynąć. Ile jeszcze wytrzymam? Ile razy można słyszeć, że jest się niechcianym?

Pamiętam dzień, kiedy pierwszy raz usłyszałam od mamy: „Gdybyś była chłopcem, wszystko byłoby łatwiejsze”. Miałam wtedy osiem lat i nie rozumiałam, dlaczego płaczę przez coś takiego. Teraz już rozumiałam – byłam dla niej rozczarowaniem.

W szkole też nie miałam lekko. Byłam cicha, zamknięta w sobie. Nauczyciele mówili: „Lena jest zdolna, ale nieśmiała”. Koleżanki miały swoje paczki – ja byłam zawsze gdzieś obok.

Pewnego wieczoru usłyszałam przez ścianę rozmowę rodziców:

— Danuta, daj już spokój tej dziewczynie — mruknął ojciec.
— A co? Mam jej pozwolić robić co chce? Zobacz na Kubę – chłopak się uczy, pomaga mi w domu! A ona? Tylko książki i książki!
— Może po prostu jest inna…
— Inna?! — prychnęła mama. — Ona jest leniwa i tyle!

Zacisnęłam pięści pod kołdrą. Nie chciałam być inna. Chciałam być kochana.

Wszystko zmieniło się pewnej soboty. Wróciłam do domu wcześniej niż zwykle i usłyszałam podniesione głosy z kuchni.

— Nie będziesz mi mówić, jak mam wychowywać dzieci! — wrzeszczała mama do babci Zofii.
— Danusiu, Lena to dobra dziewczyna. Ty jej nawet nie znasz! — babcia była jedyną osobą w rodzinie, która mnie rozumiała.
— Ona mnie zawstydza! Nie chce się malować, nie chodzi na imprezy…
— Bo to nie jest ważne! Ważne, żeby była szczęśliwa!

Weszłam do kuchni. Mama spojrzała na mnie z pogardą.

— Słyszałaś? — zapytała lodowato.
— Tak — odpowiedziałam cicho.
— To idź do siebie i nie przeszkadzaj dorosłym!

Babcia spojrzała na mnie ze smutkiem. Po chwili wyszła za mną do pokoju.

— Lenka… — usiadła obok mnie na łóżku. — Nie słuchaj ich. Jesteś mądra i dobra. Kiedyś wyjedziesz stąd i będziesz szczęśliwa.

Przytuliłam ją mocno. Tylko przy niej czułam się bezpieczna.

Kilka tygodni później babcia trafiła do szpitala po udarze. Mama była zajęta Kubą i domem – ja codziennie jeździłam do szpitala po szkole. Przynosiłam babci ulubione krzyżówki i czytałam jej książki na głos.

Pewnego dnia babcia złapała mnie za rękę:

— Lena… obiecaj mi jedno: nigdy nie pozwól nikomu wmówić sobie, że jesteś gorsza.

Płakałam całą drogę do domu.

Po śmierci babci wszystko stało się jeszcze trudniejsze. Mama była coraz bardziej zgorzkniała, ojciec coraz częściej znikał na całe noce. Kuba miał swoje życie – dziewczynę, znajomych, plany na studia za granicą.

A ja? Ja miałam tylko siebie.

Zdałam maturę z wyróżnieniem. Mama nawet nie przyszła na rozdanie świadectw.

— Po co mam tam iść? I tak nikt cię nie zauważy — rzuciła z przekąsem.

Tego dnia podjęłam decyzję: wyprowadzam się.

Spakowałam walizkę i zostawiłam na stole list:

„Mamo,
Nie jestem taka jak Kuba i nigdy nie będę. Próbowałam zasłużyć na Twoją miłość przez siedemnaście lat. Teraz chcę spróbować być szczęśliwa gdzie indziej.”

Wynajęłam pokój u starszej pani w centrum miasta i zaczęłam pracować w księgarni. Było ciężko – czasem brakowało mi na jedzenie, czasem płakałam po nocach z tęsknoty za babcią. Ale po raz pierwszy czułam się wolna.

Po kilku miesiącach zadzwonił ojciec:

— Lena… wróć do domu. Mama jest chora…

Zamarłam.

— Co się stało?
— Rak piersi… Lekarze mówią, że trzeba operować…

Nie spałam całą noc. W końcu postanowiłam ją odwiedzić.

Weszłam do mieszkania pełna lęku. Mama leżała blada na kanapie. Spojrzała na mnie inaczej niż zwykle – bez pogardy, bez gniewu.

— Lena…
Jej głos był słaby.
— Przepraszam…

Nie wiedziałam, co powiedzieć.

Przez kolejne tygodnie opiekowałam się nią – gotowałam zupy, podawałam leki, pomagałam przy kąpieli. Kuba przyjeżdżał rzadko – był zajęty studiami za granicą.

Pewnego wieczoru mama złapała mnie za rękę:

— Bałam się… Bałam się cię kochać tak bardzo jak Kubę… Bo wiedziałam, że kiedyś odejdziesz…

Łzy popłynęły mi po policzkach.

— Mamo… ja nigdy nie chciałam odchodzić… Chciałam tylko być dla ciebie ważna…

Przytuliłyśmy się pierwszy raz od lat.

Mama zmarła kilka miesięcy później. Pogrzeb był cichy – tylko najbliższa rodzina i sąsiedzi.

Po wszystkim wróciłam do swojego pokoju w centrum miasta. Było mi lżej – jakby ktoś zdjął ze mnie ciężar całego życia.

Dziś mam trzydzieści lat. Pracuję jako psycholożka dziecięca w poradni w Krakowie. Pomagam dzieciom takim jak ja – zagubionym, odrzuconym przez rodziców, szukającym akceptacji.

Czasem patrzę w lustro i pytam siebie: czy można wybaczyć wszystko? Czy gdyby moja mama żyła dłużej, potrafiłaby mnie pokochać naprawdę?

A Wy? Czy potrafilibyście wybaczyć komuś takiemu jak ona?