„Spakuj walizki i przyjedź natychmiast!” – Moja teściowa przejmuje nasze życie. Czy można kochać i nie zwariować?
– Spakuj walizki i przyjedź natychmiast! – krzyknęła przez telefon pani Jadwiga, moja teściowa, zanim jeszcze zdążyłam odpowiedzieć na jej poprzednią wiadomość. Stałam w kuchni, trzymając w ramionach naszego nowo narodzonego synka, a łzy cisnęły mi się do oczu. Darek, mój mąż, siedział w salonie z laptopem na kolanach, udając, że nie słyszy tej rozmowy.
– Mamo, naprawdę nie możemy teraz przyjechać. Mały dopiero co zasnął, a ja jestem wykończona – próbowałam tłumaczyć, ale ona już mnie nie słuchała.
– Ty nigdy nie rozumiesz, co jest ważne! – rzuciła z wyrzutem. – Gdybyś była lepszą matką i żoną, wiedziałabyś, że rodzina jest najważniejsza!
Odłożyłam telefon i przez chwilę stałam nieruchomo, czując jak złość miesza się ze wstydem. To nie był pierwszy raz, kiedy pani Jadwiga próbowała dyktować nam warunki. Od dnia narodzin naszego syna jej obecność stała się wszechobecna – była w naszym domu codziennie, przynosiła własne jedzenie dla dziecka, poprawiała mi poduszki pod głową i komentowała każdy mój ruch.
– Darek, musimy coś z tym zrobić – powiedziałam cicho. – Ja już nie daję rady.
Mój mąż wzruszył ramionami.
– Wiesz, jaka jest mama. Ona tylko chce pomóc.
– To nie jest pomoc! – wybuchłam. – Ona mnie kontroluje! Nawet nie mogę sama przewinąć naszego dziecka bez jej uwag!
Darek spuścił wzrok. Wiedziałam, że jest rozdarty między mną a swoją matką. Ale ja czułam się coraz bardziej samotna. Każdego dnia budziłam się z lękiem: czy dziś znowu przyjdzie bez zapowiedzi? Czy znowu usłyszę, że źle karmię syna albo że powinnam inaczej go ubierać?
Pewnego popołudnia, kiedy próbowałam uśpić małego Antosia, drzwi otworzyły się bez pukania.
– No i jak tam dzisiaj? – zapytała pani Jadwiga, stając w progu z torbą pełną słoików.
– Prosiłam, żeby pani dzwoniła przed przyjściem – powiedziałam zmęczonym głosem.
– Przecież jestem rodziną! Nie muszę się zapowiadać! – odpowiedziała urażona.
Wtedy pękłam. Zaczęłam płakać na głos. Antoś obudził się i zaczął krzyczeć. Teściowa patrzyła na mnie z niedowierzaniem.
– Co ty wyprawiasz? Dziecko się stresuje przez ciebie!
Wybiegłam do łazienki i zamknęłam się na klucz. Siedziałam na zimnych kafelkach i czułam się jak najgorsza matka na świecie. Po chwili usłyszałam cichy głos Darka za drzwiami:
– Kochanie… wyjdź, proszę. Mama już idzie do domu.
Ale ona nie poszła. Siedziała w kuchni i czekała aż wyjdę. Kiedy w końcu zebrałam się na odwagę i wróciłam do salonu, spojrzała na mnie surowo.
– Musisz dorosnąć do bycia matką – powiedziała zimno. – Ja ci pomogę.
Tego wieczoru pierwszy raz pomyślałam o wyprowadzce. O tym, żeby zabrać Antosia i zamieszkać u moich rodziców w Radomiu. Ale kochałam Darka i wierzyłam, że możemy to przetrwać.
Przez kolejne tygodnie sytuacja tylko się pogarszała. Pani Jadwiga zaczęła rozmawiać z Darkiem za moimi plecami. Sugerowała mu, że powinnam wrócić do pracy wcześniej niż planowałam, bo „nie radzę sobie w domu”. Kiedy pewnego dnia znalazłam ją przeszukującą nasze szafki kuchenne, coś we mnie pękło.
– Proszę natychmiast przestać! To jest mój dom! – krzyknęłam.
– Twój dom? – powtórzyła z pogardą. – Gdyby nie mój syn i moje pieniądze na wasze wesele, nie miałabyś tu czego szukać!
Darek wszedł do kuchni akurat w momencie tej kłótni. Spojrzał na mnie z wyrzutem.
– Nie możesz tak mówić do mojej mamy!
Poczułam się zdradzona. Przez kolejne dni prawie ze sobą nie rozmawialiśmy. W nocy płakałam po cichu do poduszki, żeby nie obudzić Antosia.
W końcu postanowiłam porozmawiać z własną mamą.
– Córeczko – powiedziała spokojnie przez telefon – musisz postawić granice. Inaczej nigdy nie będziesz szczęśliwa.
Zebrałam się na odwagę i zaproponowałam rodzinne spotkanie przy stole. Siedzieliśmy we trójkę: ja, Darek i pani Jadwiga. Ręce mi drżały.
– Chcę jasno powiedzieć: doceniam pani pomoc, ale musimy mieć własną przestrzeń jako rodzina. Proszę nas szanować.
Pani Jadwiga spojrzała na mnie jak na obcą osobę.
– Więc tak mi się odpłacasz za wszystko? – wyszeptała zranionym głosem.
Darek milczał. Wiedziałam jednak, że jeśli teraz nie postawię granic, już nigdy nie będę miała swojego życia.
Od tego dnia pani Jadwiga zaczęła przychodzić rzadziej, ale atmosfera w domu była napięta jak struna. Darek długo nie mógł mi wybaczyć tej rozmowy. Często powtarzał: „Moja mama tylko chciała dobrze”.
Czasem patrzę na Antosia i zastanawiam się: czy kiedyś on też będzie musiał wybierać między mną a swoją żoną? Czy można być dobrą córką, żoną i matką jednocześnie? A może zawsze ktoś będzie cierpiał?