Niespodzianka, która rozdarła rodzinę – opowieść o tym, jak łatwo stracić bliskich
Już od rana czułam, że coś wisi w powietrzu. Siedziałam przy kuchennym stole, patrząc na parującą herbatę, gdy drzwi trzasnęły z taką siłą, że aż podskoczyłam. – Mamo! – krzyknęła Julia, moja córka, wbiegając do mieszkania z miną, która nie wróżyła niczego dobrego. – Mamo, powiedz mi, że to nieprawda! – Jej głos drżał od emocji.
Zanim zdążyłam odpowiedzieć, za nią wszedł mój zięć, Paweł. Zawsze spokojny, dziś miał twarz napiętą jak struna. – Znowu coś ukrywasz przed nami? – rzucił przez zaciśnięte zęby.
Serce waliło mi jak młotem. – O czym wy mówicie? – zapytałam cicho, próbując nie pokazać po sobie strachu.
Julia rzuciła na stół kopertę. – To znalazłam w twojej szafce. List od taty. Od mojego ojca, którego nigdy nie poznałam! – Jej oczy płonęły gniewem i żalem. – Przez całe życie mówiłaś mi, że nie żyje. A on… on pisał do ciebie jeszcze pięć lat temu!
Poczułam się tak, jakby ktoś wyciągnął mi dywan spod nóg. Przez chwilę nie mogłam złapać tchu. – Julia… ja chciałam cię chronić…
– Chronić?! – przerwała mi gwałtownie. – Przed czym? Przed prawdą? Przed własnym ojcem?
Paweł patrzył na mnie z wyrzutem. – To dlatego Julia zawsze czuła się inna? Zawsze miała wrażenie, że coś ukrywasz?
Wstałam powoli, czując jak łzy napływają mi do oczu. – Nie rozumiecie… On nas zostawił. Wybrał inną kobietę. Bałam się, że jeśli się dowiesz… że będziesz chciała go odnaleźć i znowu cię zrani…
Julia odwróciła się do okna. Przez chwilę milczała, a potem jej głos był już tylko szeptem: – Odebrałaś mi szansę na poznanie własnego ojca. Na zadanie mu pytań. Na zrozumienie siebie…
W tamtej chwili poczułam się jak najgorsza matka na świecie. Przypomniały mi się wszystkie te noce, kiedy Julia płakała w poduszkę po cichu, a ja udawałam, że śpię. Wszystkie jej pytania o przeszłość, na które odpowiadałam półsłówkami lub kłamstwem.
– Mamo… – Julia spojrzała na mnie z bólem. – Czy ty w ogóle mnie kochasz? Czy tylko siebie?
Zrobiło mi się słabo. Usiadłam z powrotem na krześle i ukryłam twarz w dłoniach. – Kocham cię najbardziej na świecie… Ale czasem miłość sprawia, że robimy głupie rzeczy…
Paweł westchnął ciężko i usiadł obok Julii. – Musimy to wszystko przemyśleć. Może powinnaś dać Julii listy i pozwolić jej samej zdecydować, co dalej?
Przez chwilę panowała cisza tak gęsta, że słychać było tylko tykanie zegara na ścianie. W końcu Julia wzięła kopertę i wyszła bez słowa z mieszkania. Paweł spojrzał na mnie smutno i podążył za nią.
Zostałam sama w kuchni, z herbatą już zimną i sercem roztrzaskanym na kawałki.
Wieczorem zadzwoniła moja siostra, Marta.
– Co się stało? Słyszałam od Julii…
– Wszystko się posypało – wyszeptałam.
– Może czas przestać udawać silną i po prostu przeprosić?
– Ale czy ona mi wybaczy?
– Nie wiem. Ale jeśli nie spróbujesz…
Następne dni były jak życie pod wodą: każdy ruch wymagał wysiłku, każdy oddech bolał.
Julia nie odbierała telefonu. Paweł napisał tylko krótkiego SMS-a: „Daj jej czas”.
W końcu zebrałam się na odwagę i pojechałam do nich do mieszkania na osiedlu przy ulicy Sienkiewicza.
Drzwi otworzyła mi Julia – blada, z podkrążonymi oczami.
– Czego chcesz?
– Porozmawiać…
– O czym tu jeszcze rozmawiać?
Weszłam do środka i usiadłam na kanapie.
– Wiem, że cię zawiodłam. Że odebrałam ci coś ważnego. Ale zrobiłam to ze strachu…
Julia patrzyła na mnie długo.
– Wiesz, czego najbardziej żałuję? Że nigdy nie mogłam ci ufać do końca.
Zabolało bardziej niż cokolwiek innego.
– Chciałabym to naprawić…
– Nie wiem, czy się da.
Wtedy Paweł wszedł do pokoju.
– Może spróbujcie razem pojechać do niego? Do twojego ojca? Może to jedyna szansa na zamknięcie tej rany?
Julia spojrzała na mnie pytająco.
– Pojedziesz ze mną?
– Jeśli chcesz…
Kilka dni później siedziałyśmy razem w pociągu do Gdańska. Całą drogę milczałyśmy, każda pogrążona w swoich myślach.
Kiedy dotarłyśmy pod wskazany adres – zwykły blok z wielkiej płyty – Julia zawahała się przed domofonem.
– Boję się…
– Ja też…
Weszłyśmy na klatkę schodową i zapukałyśmy do drzwi oznaczonych numerem 17.
Otworzył nam starszy mężczyzna o znajomych oczach.
Julia przez chwilę nie mogła wydobyć z siebie głosu.
– Dzień dobry… jestem Julia…
Mężczyzna pobladł i oparł się o framugę.
– Wiedziałem, że kiedyś przyjdziesz…
Rozmowa była trudna, pełna łez i niedopowiedzeń.
Dowiedziałyśmy się o jego nowej rodzinie, o tym jak żałował swoich decyzji, ale nigdy nie miał odwagi napisać więcej niż kilka listów.
Julia płakała długo w moich ramionach tego wieczoru.
– Mamo… może kiedyś ci wybaczę…
Przytuliłam ją mocno.
– Czekam na to każdego dnia…
Dziś minął rok od tamtej wizyty.
Nasze relacje są inne – mniej w nich złudzeń, więcej prawdy i ostrożności.
Czasem myślę: czy lepiej żyć w kłamstwie dla czyjegoś dobra? Czy prawda zawsze jest najlepszym wyjściem?
A wy co sądzicie? Czy można naprawić rodzinne rany po latach milczenia?