Sześć lat na emeryturze jako mama wywróciło moje życie do góry nogami – prawdziwa historia o rodzinie, samotności i walce o siebie
— Znowu wyjeżdżasz? — zapytałam mamę, stojąc w progu kuchni, gdzie pachniało jeszcze świeżo zaparzoną kawą. Moja córka, Zosia, krzątała się przy stole, próbując ukryć łzy po kolejnej kłótni z bratem. Mąż, Andrzej, udawał, że czyta gazetę, ale widziałam, jak nerwowo drży mu dłoń. Mama spojrzała na mnie z tym swoim nieprzeniknionym wyrazem twarzy.
— Muszę, Aniu. Potrzebuję odpocząć — odpowiedziała cicho, patrząc przez okno na rozkwitający ogród. — Ty sobie poradzisz.
To był szósty rok z rzędu, kiedy mama znikała na całe lato do swojej siostry w Gdańsku. Zawsze powtarzała, że to jej czas, jej zasłużona emerytura po latach pracy i wychowywania mnie samotnie. Ale ja czułam się wtedy jakby ktoś wyciągał mi spod nóg dywan stabilizacji. Zostawałam sama z rodziną, która coraz bardziej się ode mnie oddalała.
Wiedziałam, że nie powinnam mieć do niej żalu. Przecież miała prawo do własnego życia. Ale kiedy zamykały się za nią drzwi, w domu zaczynało się piekło. Andrzej wracał z pracy coraz później i coraz częściej milczał. Zosia zamykała się w pokoju i płakała po nocach. Kuba, mój syn, rzucał się w wir komputerowych gier i przestawał odzywać się do kogokolwiek.
Pewnego wieczoru usiadłam na łóżku Zosi. Miała podkrążone oczy i drżały jej ręce.
— Mamo, dlaczego babcia nas zostawia? — zapytała nagle, a ja poczułam ukłucie w sercu.
— Nie zostawia nas. Ona po prostu… potrzebuje odpocząć — odpowiedziałam, choć sama nie wierzyłam w te słowa.
— A ty? Ty nigdy nie odpoczywasz — szepnęła Zosia i wtuliła się we mnie.
To zdanie wracało do mnie przez całe lato jak bumerang. Nigdy nie odpoczywam. Byłam matką na pełen etat, żoną na pół etatu i córką na ćwierć etatu. Każdy czegoś ode mnie chciał, każdy miał pretensje.
Najgorzej było w sierpniu. Andrzej przestał ze mną rozmawiać prawie zupełnie. Kiedy próbowałam poruszyć temat naszych problemów, wzruszał ramionami.
— Przesadzasz, Anka. Każdy ma swoje życie — rzucił pewnego wieczoru, kiedy dzieci już spały.
— Ale my jesteśmy rodziną! — krzyknęłam bezsilnie.
— Ty jesteś rodziną dla wszystkich. Ja już nie wiem, kim jestem — odpowiedział i wyszedł z domu.
Siedziałam wtedy długo przy stole w kuchni, patrząc na zdjęcia z dawnych lat. Uśmiechnięta mama trzymająca mnie za rękę na plaży w Ustce. Andrzej z dziećmi na rowerach w lesie pod Warszawą. Gdzie to wszystko się podziało?
Zaczęłam mieć pretensje do mamy. Pisałam do niej długie wiadomości na Messengerze, których nigdy nie wysyłałam. Wylewałam w nich żal za to, że zostawiła mnie samą z problemami dorosłego życia. Że nie nauczyła mnie odpoczywać ani prosić o pomoc.
Pewnego dnia Kuba wrócił do domu z podbitym okiem.
— Co się stało?! — zapytałam przerażona.
— Nic… Po prostu… ktoś powiedział coś o babci i… — urwał i schował twarz w dłoniach.
Przytuliłam go mocno. Wtedy zrozumiałam, że nie tylko ja czuję się opuszczona. Dzieci też tęsknią za babcią – za jej spokojem, za jej obecnością.
Zadzwoniłam do mamy tego samego wieczoru.
— Mamo… ja nie daję rady — powiedziałam przez łzy.
Po drugiej stronie długo panowała cisza.
— Aniu… ja też czasem nie dawałam rady. Ale nie miałam wyboru — odpowiedziała cicho.
— Dlaczego nigdy mi tego nie powiedziałaś?
— Bo chciałam być silna dla ciebie. Tak jak ty jesteś silna dla swoich dzieci.
Zrozumiałam wtedy coś ważnego: każda z nas niesie swój ciężar samotności i zmęczenia. Mama uciekała do siostry przed własnymi demonami i poczuciem winy. Ja uciekałam w obowiązki przed lękiem, że zawiodę wszystkich wokół.
Kiedy mama wróciła we wrześniu, długo rozmawiałyśmy przy herbacie w kuchni.
— Może czasem powinnaś pozwolić sobie na słabość? — zapytała cicho.
Patrzyłam na nią długo. Miała rację. Ale jak nauczyć się odpoczywać po tylu latach walki?
Dziś wiem jedno: bycie matką to nie tylko poświęcenie i siła. To też umiejętność proszenia o pomoc i przyznania się do zmęczenia. Ale czy potrafimy to zrobić w świecie, gdzie od kobiet oczekuje się wszystkiego?
Czy wy też czasem czujecie się opuszczeni przez najbliższych? Jak radzicie sobie z samotnością i zmęczeniem w rodzinie?