Nie wszystko jest takie, jak się wydaje – historia Magdaleny z Bydgoszczy

Wszystko zaczęło się od krzyku. Była środa, godzina 18:30, a ja stałam w kuchni, krojąc marchewkę do zupy dla dzieci. Z salonu dobiegł mnie głos mojej teściowej: – Magda! Chodź tu natychmiast! – wrzasnęła tak, że aż nóż wypadł mi z ręki. Wbiegłam do pokoju, serce waliło mi jak oszalałe. Na ekranie telewizora widniał obraz – mój mąż, Paweł, obejmujący jakąś kobietę na parkingu pod galerią handlową. Ktoś nagrał ich telefonem i wrzucił filmik na lokalną grupę facebookową.

– To chyba nie jest to, co myślę? – zapytała teściowa z przekąsem, patrząc na mnie spod przymrużonych powiek.

Nie wiedziałam, co odpowiedzieć. W głowie miałam pustkę. Dzieci wbiegły do pokoju, a ja automatycznie wyłączyłam telewizor. – Idźcie do siebie – powiedziałam cicho.

Teściowa nie odpuszczała: – Mówiłam ci, że Paweł za dobrze wygląda jak na faceta po czterdziestce. Zawsze taki zadbany, perfumy drogie… A ty? W dresie, z włosami w kucyk. Czego się spodziewałaś?

Zacisnęłam pięści. Chciałam krzyczeć, ale nie mogłam – dzieci były za ścianą. – To nie jest twoja sprawa, pani Zofio – powiedziałam przez zaciśnięte zęby.

– Oczywiście, że moja! To mój syn! – odparła i wyszła trzaskając drzwiami.

Usiadłam na kanapie i poczułam, jak łzy spływają mi po policzkach. Przez chwilę miałam ochotę zadzwonić do Pawła i wykrzyczeć mu wszystko, ale wiedziałam, że to nic nie da. Zamiast tego zadzwoniłam do mojej siostry, Anety.

– Magda? Co się stało? – zapytała od razu, słysząc mój płacz.

– Paweł mnie zdradza – wyszeptałam.

Po drugiej stronie zapadła cisza.

– Przyjeżdżam do ciebie – powiedziała w końcu.

Godzinę później siedziałyśmy razem przy kuchennym stole. Aneta nalała mi herbaty i objęła ramieniem.

– Musisz coś z tym zrobić. Nie możesz udawać, że nic się nie stało.

– Ale co mam zrobić? Mamy kredyt na mieszkanie, dzieci… Mama zawsze powtarzała, że rodzina jest najważniejsza.

Aneta spojrzała na mnie poważnie:

– Mama powtarzała też, że kobieta powinna być silna. Nie możesz pozwolić się upokarzać.

Wtedy zadzwonił telefon. Paweł.

– Magda… Wiem już o tym filmiku. To nie tak, jak myślisz… – zaczął.

– Nie tak? To jak? – przerwałam mu drżącym głosem.

– To tylko koleżanka z pracy. Pomagałem jej z samochodem… Ktoś to źle zinterpretował.

– Przytulałeś ją na środku parkingu! – krzyknęłam.

Po drugiej stronie znów cisza.

– Porozmawiamy w domu – powiedział i rozłączył się.

Przez całą noc nie mogłam zasnąć. Przewracałam się z boku na bok, słysząc w głowie słowa teściowej: „Czego się spodziewałaś?” i Anety: „Nie możesz pozwolić się upokarzać”.

Następnego dnia Paweł wrócił wcześniej niż zwykle. Dzieci były u koleżanki, więc byliśmy sami.

– Magda… Przepraszam cię. To był błąd. Nie chciałem cię zranić… – zaczął cicho.

– Więc to prawda? – zapytałam zimno.

– Tak… Ale to nic nie znaczyło. Byłem głupi. Proszę cię, nie rób scen przy dzieciach…

Poczułam, jak coś we mnie pęka. Przez lata byłam tą „dobrą żoną” – gotowałam, sprzątałam, dbałam o dom i dzieci. A on? Zdradził mnie i jeszcze prosi o dyskrecję?

– Wyjdź – powiedziałam cicho.

– Magda…

– WYJDŹ! – krzyknęłam tak głośno, że aż sama się przestraszyłam własnego głosu.

Paweł wyszedł bez słowa. Po chwili usłyszałam trzask drzwi wejściowych.

Przez kolejne dni żyłam jak w amoku. Teściowa przestała się do mnie odzywać. Mama zadzwoniła tylko raz:

– Magda… Może przesadzasz? Każdemu może się zdarzyć… Pomyśl o dzieciach.

A ja myślałam tylko o tym, jak bardzo jestem sama. Nawet Aneta zaczęła mnie unikać – miała własne życie, własne problemy.

W pracy też nie było lepiej. Koleżanki szeptały za moimi plecami:

– Widziałam ten filmik… Biedna Magda…

Czułam się jak bohaterka taniego serialu. Każdy wiedział lepiej ode mnie, co powinnam zrobić.

Po tygodniu Paweł przyszedł z bukietem róż i butelką wina.

– Magda… Proszę cię, daj mi jeszcze jedną szansę. Dla dzieci…

Spojrzałam na niego i zobaczyłam w jego oczach strach. Nie miłość – strach przed samotnością i opinią innych ludzi.

Wtedy podjęłam decyzję.

– Nie chcę już żyć dla innych. Chcę żyć dla siebie i dla dzieci. Składam pozew o rozwód.

Paweł pobladł.

– Oszalałaś?! Co ludzie powiedzą?

Uśmiechnęłam się smutno:

– Nie obchodzi mnie już, co ludzie powiedzą.

Rozwód był trudny i bolesny. Teściowa przestała odwiedzać wnuki. Mama przez pół roku nie odzywała się do mnie ani słowem. Ale po raz pierwszy od lat poczułam się wolna.

Dziś jestem sama z dwójką dzieci w małym mieszkaniu na Bartodziejach w Bydgoszczy. Nie jest łatwo – czasem brakuje pieniędzy, czasem siły do walki z codziennością. Ale wiem jedno: już nigdy nie pozwolę nikomu decydować za mnie o moim życiu.

Czasem patrzę w lustro i pytam siebie: czy naprawdę musiałam przejść przez piekło zdrady i samotności, żeby nauczyć się kochać samą siebie? Czy wy też mieliście momenty w życiu, kiedy wszystko runęło – a potem okazało się początkiem czegoś nowego?