Odmówiłam ojcu nerki – czy jestem złą córką? Moja historia o przemocy, winie i trudnych wyborach
— Agnieszka, nie bądź egoistką! — głos mojej matki rozbrzmiewał w kuchni, odbijając się od kafelków jak kamień rzucony w taflę jeziora. Stałam przy oknie, patrząc na szare niebo nad blokowiskiem na Pradze. W dłoniach ściskałam kubek z zimną już herbatą. — On cię potrzebuje. To twój ojciec.
Zacisnęłam zęby. W głowie miałam tysiące wspomnień: trzask drzwi, krzyk, szelest paska wyciąganego ze spodni. Miałam wtedy osiem lat, kiedy pierwszy raz poczułam, jak bardzo boli nie tylko ciało, ale i dusza. Ojciec wracał z pracy zmęczony i rozdrażniony, a ja i mama stawałyśmy się workiem treningowym dla jego frustracji.
— Mamo, on mnie bił. Pamiętasz? — wyszeptałam, czując jak łzy napływają mi do oczu. — Przez lata…
Matka odwróciła wzrok. — Było minęło. Teraz jest chory. Potrzebuje cię.
Mój ojciec, Zbigniew, leżał w szpitalu na Banacha. Nerki odmówiły mu posłuszeństwa po latach picia i zaniedbań. Lekarze powiedzieli, że przeszczep to jedyna szansa. Byłam jedyną osobą w rodzinie, która mogła być dawcą.
Wiedziałam, że ta decyzja podzieli rodzinę. Brat, Michał, mieszkał za granicą i odciął się od nas już dawno. Babcia nie żyła. Zostałam tylko ja – ta „dobra córka”, która zawsze miała ratować sytuację.
Przez kilka dni chodziłam jak w transie. W pracy nie mogłam się skupić, a koleżanka z biura, Kasia, zapytała:
— Aga, co się dzieje? Wyglądasz jakbyś nie spała od tygodnia.
Opowiedziałam jej wszystko. O tym, jak ojciec potrafił rzucić mną o ścianę za rozlaną zupę. O tym, jak mama zamykała mnie w łazience, żebym nie słyszała krzyków. O tym, jak przez lata bałam się wracać do domu.
— I teraz mam mu oddać nerkę? — zapytałam Kasię przez łzy.
— Nie musisz — odpowiedziała stanowczo. — To twoje ciało i twoje życie.
Ale presja rosła z każdym dniem. Matka dzwoniła po kilka razy dziennie:
— On pytał o ciebie…
— Lekarze mówią, że czas ucieka…
— Jak możesz być taka zimna?
W końcu pojechałam do szpitala. Ojciec leżał pod kroplówką, wychudzony i blady. Gdy mnie zobaczył, jego oczy rozbłysły dziwnym światłem.
— Agnieszka… — wyszeptał. — Córciu…
Nie pamiętam, kiedy ostatni raz tak do mnie powiedział. Może nigdy?
Usiadłam na krześle obok łóżka. Przez chwilę milczeliśmy.
— Wiem, że nie byłem dobrym ojcem — zaczął cicho. — Ale każdy zasługuje na drugą szansę…
Poczułam w sobie gniew i żal naraz.
— Druga szansa? A ja? Ile razy prosiłam cię o jedną dobrą noc bez awantury? Ile razy płakałam do poduszki?
Ojciec spuścił wzrok.
— Przepraszam…
Ale to słowo niczego nie zmieniło. Nie cofnęło lat bólu.
Wróciłam do domu i całą noc płakałam. Próbowałam sobie wyobrazić życie bez ojca – i życie z poczuciem winy po odmowie pomocy. Ale też życie z blizną na brzuchu i strachem o własne zdrowie.
Następnego dnia zadzwoniłam do mamy.
— Nie zrobię tego — powiedziałam drżącym głosem. — Nie oddam mu nerki.
Usłyszałam tylko ciszę po drugiej stronie.
— Rozumiem — powiedziała w końcu cicho. — Ale nie wiem, czy kiedyś ci wybaczę.
Ojciec zmarł trzy miesiące później. Na pogrzebie stałam z boku, patrząc jak kilku znajomych wrzuca ziemię do grobu. Mama nie odezwała się do mnie przez pół roku.
Często wracam myślami do tamtej decyzji. Czy byłam egoistką? Czy powinnam była wybaczyć i pomóc?
Czasem patrzę w lustro i pytam siebie: czy można naprawdę wyzwolić się z przeszłości? Czy rodzina to zawsze obowiązek – nawet jeśli boli?