Moja córka już nie jest tą samą osobą: Dramat matki w polskiej rodzinie

– Nie wierzę, że nie przyszłaś na rocznicę śmierci swojego dziadka! Czy to już nic dla ciebie nie znaczy?! – krzyknęłam do słuchawki, a mój głos drżał od gniewu i rozpaczy. Po drugiej stronie usłyszałam tylko cichy, zmęczony oddech. – Mamo, proszę cię… Nie zaczynaj znowu. Miałam mnóstwo spraw, Tomek był chory, a dzieci…

– Zawsze masz wymówkę! Kiedyś przychodziłaś nawet z gorączką! Co się zmieniło, Ola?

Cisza. Poczułam, jak serce wali mi w piersi jak oszalałe. Przed oczami stanęły mi obrazy małej Oli, która w nocy przychodziła do mojego łóżka, gdy grzmiało, która płakała, gdy nie pozwalałam jej wyjść na śnieg bez czapki. Gdzie zniknęła ta dziewczynka?

Mój mąż, Andrzej, siedział przy stole i patrzył na mnie z rezygnacją. – Daj jej spokój, Aniu. Dorosła jest, ma swoją rodzinę. Nie możesz oczekiwać, że zawsze będzie tak jak dawniej.

– Ale Andrzeju, to nie o to chodzi! Odkąd wyszła za tego Tomka, wszystko się zmieniło. Jakby ktoś inny kierował jej życiem! Jakby już nie była naszą Olą…

Andrzej tylko westchnął i wyszedł na balkon zapalić papierosa. Zostałam sama w kuchni, otoczona zapachem zimnej kawy i tykania starego zegara. We mnie mieszały się gniew i bezsilność.

Jeszcze kilka lat temu Ola była wszystkim, czego mogłam sobie życzyć od córki – czuła, pomocna, zawsze gotowa wesprzeć mnie nawet w najdrobniejszej sprawie. Kiedy poznała Tomka, wydawała się szczęśliwa. Ale potem zaczęły się drobne zmiany: coraz rzadziej wpadała do domu, rozmowy przez telefon stawały się krótkie i powierzchowne, a każde pytanie o Tomka zbywała milczeniem lub półsłówkami.

Pewnego razu zebrałam się na odwagę i zapytałam wprost:
– Olu, jesteś szczęśliwa? Tomek nie zabrania ci do nas przyjeżdżać?

Spojrzała na mnie tak, jakbym ją obraziła do żywego.
– Mamo! Proszę cię… Tomek mnie kocha i szanuje. Po prostu… dużo pracujemy, jesteśmy zmęczeni. Dzieci są małe. To nie takie proste.

Ale ja czułam coś innego – jakby ktoś szeptał jej do ucha, co wolno jej powiedzieć i co powinna czuć. Moja Ola, która zawsze miała własne zdanie i walczyła o swoje racje, teraz milczała przy każdej decyzji Tomka.

W zeszłe święta Bożego Narodzenia przyszła sama z dziećmi. Tomek miał „ważne spotkanie służbowe”. Dzieci biegały po mieszkaniu, a Ola siedziała na brzegu kanapy i co chwilę zerkała na telefon. Gdy podałam jej ulubione pierniczki z dzieciństwa, tylko machinalnie wzięła jeden.

– Mamo, naprawdę nie mogę długo zostać. Tomek nie lubi, gdy się spóźniam.

– A ty? Ty nie lubisz tu być? Nie zależy ci już na nas?

Spojrzała na mnie smutno i spuściła wzrok.

Ostatnie miesiące coraz częściej czuję się tak, jakbym traciła grunt pod nogami. Koleżanki mówią: „Anka, daj dziecku spokój! Tak to już jest – wyjdzie za mąż i ma swoją rodzinę.” Ale ja nie potrafię tego zaakceptować. Czy miłość do rodziców znika wraz z pojawieniem się męża? Czy teraz jesteśmy tylko przeszłością?

Najgorzej było w rocznicę śmierci mojego taty – dziadka Oli, którego uwielbiała. Nawet nie zadzwoniła. Gdy napisałam jej wiadomość, odpisała dopiero następnego dnia: „Przepraszam mamo, byłam zajęta.” Zajęta czym? Tak bardzo, że nie mogła nawet zadzwonić?

Pewnego wieczoru postanowiłam pojechać do niej bez zapowiedzi. Drzwi otworzył mi Tomek z wymuszonym uśmiechem.

– Dobry wieczór pani Aniu. Ola pojechała z dziećmi do koleżanki.

Nie uwierzyłam mu ani przez chwilę. W jego głosie czułam chłód i dystans – jakbym przeszkadzała we własnej rodzinie.

– Może pan przekazać Oli, żeby do mnie zadzwoniła?

– Oczywiście – odpowiedział krótko i zamknął drzwi zanim zdążyłam powiedzieć coś więcej.

Tej nocy nie zmrużyłam oka. Przeglądałam stare zdjęcia – Ola na studniówce, Ola nad morzem w Jastarni z nami, Ola przytulająca swojego dziadka… Wszystko wydawało mi się nagle obce i odległe.

Andrzej próbuje pomagać po swojemu – milczeniem i sporadycznym przytuleniem. Ale ja potrzebuję rozmowy! Potrzebuję odpowiedzi! Dlaczego nasza córka nas unika? Dlaczego pozwala komuś innemu decydować za siebie?

Kilka dni temu znów pokłóciłyśmy się przez telefon.
– Olu, naprawdę uważasz za normalne to, że nie przyjeżdżasz miesiącami? Że nawet nie pytasz jak się czujemy?

– Mamo… Nie mogę już słuchać twoich wyrzutów! Mam swoje życie! Spróbuj to zrozumieć!

– A gdzie my jesteśmy w tym twoim życiu? Czy przez te wszystkie lata nic dla ciebie nie znaczyliśmy?

Po drugiej stronie tylko cisza i rozłączony sygnał.

Siedziałam godzinami wpatrzona w telefon, który nie zadzwonił.

Nie wiem gdzie popełniłam błąd. Czy oczekiwałam za dużo? Dałam jej za dużo wolności czy za mało miłości? A może po prostu tak wygląda życie – dzieci dorastają i idą swoją drogą, a rodzice zostają sami ze wspomnieniami?

Jedno wiem na pewno – boli mnie każda myśl o tym, że może już nigdy nie odzyskam tej Oli, którą kochałam całym sercem.

Może to ja powinnam nauczyć się odpuszczać… Ale jak odpuścić dziecko, które wciąż potrzebuje twojej miłości?

Czy to naprawdę ja jestem winna temu oddaleniu? Czy każda matka musi przeżyć ten ból samotności? Jak wy sobie radzicie z tym, że wasze dzieci stają się obce?