Po latach wyrzeczeń kupiłam mieszkanie. Wtedy wrócił mój były mąż i wszystko się zawaliło…

— Nie wierzę, że to naprawdę ty — powiedziałam, patrząc na niego przez wizjer. Stał tam, na klatce schodowej mojego nowego bloku, z tą samą miną, którą pamiętałam z czasów, gdy jeszcze byliśmy razem. Tylko oczy miał inne — bardziej zmęczone, jakby życie go przeżuło i wypluło.

— Anka, proszę… tylko pięć minut — jego głos był cichy, niemal błagalny. Przez chwilę miałam ochotę zatrzasnąć drzwi i udawać, że to tylko koszmar. Ale przecież nie jestem już tą naiwną dziewczyną sprzed lat.

Otworzyłam. Wszedł powoli, rozglądając się niepewnie po moim nowym mieszkaniu. Moim — po raz pierwszy w życiu mogłam tak powiedzieć. Każda cegła, każdy mebel był efektem mojej pracy: nadgodzin w biurze rachunkowym, rezygnacji z wakacji, wieczorów spędzonych na liczeniu grosza do grosza.

— Ładnie tu masz — rzucił, próbując się uśmiechnąć. — Zawsze mówiłaś, że chcesz mieć własny kąt.

— Teraz mam — odpowiedziałam chłodno. — Czego chcesz, Piotr?

Usiadł na krześle przy kuchennym stole. Przez chwilę milczał, bawiąc się obrączką, której już dawno nie nosił.

— Zawaliłem wszystko — zaczął w końcu. — Straciłem pracę, mieszkanie… Nie mam gdzie się podziać.

Poczułam, jak serce ściska mi się w gardle. Przypomniałam sobie te wszystkie noce, kiedy czekałam na niego z kolacją, a on wracał późno i śmierdział tanim piwem. Przypomniałam sobie łzy po jego zdradzie z koleżanką z pracy i upokorzenie podczas rozwodu.

— Dlaczego przyszedłeś akurat do mnie? — spytałam ostrożnie.

— Bo nie mam nikogo innego — odpowiedział bezradnie. — Twoja mama powiedziała mi, gdzie mieszkasz.

Zacisnęłam pięści. Mama zawsze wierzyła, że jeszcze się zejdziemy. Dla niej rozwód był porażką całej rodziny.

— Piotrze, ja… Nie wiem, czy potrafię ci pomóc. Ledwo sama stanęłam na nogi — powiedziałam szczerze.

Wstał i podszedł do okna. Patrzył na szare blokowisko za szybą.

— Wiem, że nie zasługuję na drugą szansę. Ale nie mam już nic do stracenia. Chciałem tylko zobaczyć, czy jeszcze potrafisz mi wybaczyć.

Zapanowała cisza. W głowie miałam mętlik: z jednej strony żal i współczucie dla człowieka, którego kiedyś kochałam; z drugiej — strach przed powrotem do przeszłości.

Następne dni były jak życie na bombie. Piotr nocował u mnie na kanapie, obiecując, że to tylko na chwilę. Ale ta „chwila” przeciągała się w nieskończoność. Zaczął zostawiać swoje rzeczy w łazience, robić zakupy na mój rachunek i coraz częściej mówić o wspólnej przyszłości.

— Może spróbujemy jeszcze raz? — zapytał pewnego wieczoru, gdy siedzieliśmy razem przy herbacie.

— Piotrze, ja nie jestem już tą samą osobą co kiedyś — odpowiedziałam stanowczo. — Ty też nie jesteś tym samym człowiekiem.

— Ale przecież wciąż możemy być rodziną… Twoja mama by się ucieszyła.

Poczułam narastającą złość. Znowu próbował grać na moich emocjach i poczuciu winy wobec rodziny. Przypomniały mi się wszystkie rozmowy z mamą:

— Aniu, on się pogubił… Każdemu można dać drugą szansę…

Ale ja wiedziałam swoje. Wiedziałam, ile mnie kosztowało wyjście z tego związku: terapia, samotność, walka o każdy dzień bez lęku przed kolejnym rozczarowaniem.

Pewnego dnia wróciłam z pracy wcześniej i zobaczyłam Piotra rozmawiającego przez telefon w mojej sypialni.

— Tak, Anka jest zajęta… Może jeszcze coś z tego będzie… — usłyszałam przez uchylone drzwi.

Wtedy pękło we mnie wszystko. Weszłam do pokoju i spojrzałam mu prosto w oczy.

— Piotrze, musisz się wyprowadzić. Dzisiaj.

Próbował protestować:

— Anka, proszę cię! Nie zostawiaj mnie teraz!

Ale byłam nieugięta. Po raz pierwszy od lat poczułam się silna.

Wyniósł swoje rzeczy w dwóch reklamówkach Biedronki. Stałam w oknie i patrzyłam, jak znika za rogiem ulicy. Poczułam ulgę i smutek jednocześnie.

Wieczorem zadzwoniła mama:

— Aniu, co ty zrobiłaś? On nie ma nikogo!

— Mamo, ja też przez lata nie miałam nikogo — odpowiedziałam cicho. — Teraz muszę zadbać o siebie.

Położyłam się spać w pustym mieszkaniu i po raz pierwszy od dawna zasnęłam spokojnie.

Czasem zastanawiam się: czy egoizm to naprawdę coś złego? Czy mam prawo postawić siebie na pierwszym miejscu po tylu latach poświęceń? Co wy byście zrobili na moim miejscu?