Cień przeszłości: Opowieść z krakowskich ulic

– Szymon, szybciej, bo Magda już czeka! – zawołała do mnie Ola, moja dziewczyna, kiedy nerwowo poprawiała szalik pod bramą naszej kamienicy. Była listopadowa noc, wilgoć wisiała w powietrzu, a światła uliczne rozlewały się żółtymi plamami na mokrym bruku. Wyszedłem za nią, zamykając drzwi mieszkania na klucz. Wtedy jeszcze nie wiedziałem, że ta noc zostawi we mnie ślad na zawsze.

Szliśmy powoli ulicą Lea, rozmawiając o egzaminach i planach na święta. Ola śmiała się z moich żartów, a ja czułem się szczęśliwy – miałem wszystko: miłość, przyjaciół, perspektywy. Magda mieszkała tylko jeden blok dalej. Była naszą wspólną znajomą z roku, trochę tajemnicza, zawsze z książką pod pachą. Miała dla nas przygotować kolację – taki mały rytuał przed sesją.

Gdy skręcaliśmy w lewo na rogu ulicy, zauważyłem dwóch mężczyzn stojących przy wejściu do klatki schodowej. Jeden z nich palił papierosa i patrzył na nas spod kaptura. Przeszliśmy obok nich, udając, że ich nie widzimy. Ola ścisnęła mnie za rękę mocniej niż zwykle. Poczułem jej drżące palce.

– Szymon, chodź szybciej – szepnęła.

Nagle usłyszałem za sobą szybkie kroki. Zanim zdążyłem się odwrócić, jeden z mężczyzn złapał mnie za ramię i pchnął na ścianę. Drugi chwycił Olę za torebkę. Wszystko wydarzyło się w kilka sekund – krzyk, szarpanina, upadek. Pamiętam tylko jej przerażone oczy i własną bezsilność.

– Dawaj portfel! – wrzasnął jeden z napastników.

Oddałem wszystko bez słowa. Ola próbowała się wyrwać, ale upadła na chodnik. Magda wybiegła z klatki schodowej, słysząc hałas. Zobaczyła nas i zaczęła krzyczeć na całe gardło. Napastnicy uciekli.

Leżałem na zimnym bruku, czując ból w żebrach i wstyd w sercu. Nie potrafiłem ochronić Oli. Magda pomogła nam wstać i zaprowadziła do siebie. Siedzieliśmy w jej kuchni przy herbacie z imbirem, trzęsąc się ze strachu i zimna.

– Trzeba zadzwonić na policję – powiedziała Magda stanowczo.

Ale Ola była przeciwna. – Nie chcę tego przeżywać jeszcze raz… Nie chcę opowiadać wszystkiego obcym ludziom.

Wtedy po raz pierwszy zobaczyłem w jej oczach coś więcej niż strach – zobaczyłem żal i rozczarowanie mną. Przez całą noc nie mogłem zasnąć. W głowie miałem tylko jedno pytanie: dlaczego nie byłem w stanie jej ochronić?

Następne dni były koszmarem. Ola zamknęła się w sobie, unikała rozmów i dotyku. Ja chodziłem jak cień po mieszkaniu, próbując znaleźć sposób, by naprawić to, co się stało. Magda była jedyną osobą, która próbowała nas wspierać – przynosiła jedzenie, rozmawiała z Olą godzinami.

Z czasem zacząłem spędzać z Magdą coraz więcej czasu. Była inna niż Ola – silna, konkretna, nie bała się mówić tego, co myśli. Pewnego wieczoru zaprosiła mnie do siebie pod pretekstem nauki do egzaminu.

– Szymon, musisz przestać się obwiniać – powiedziała cicho. – To nie twoja wina.

– Ale przecież… Gdybym był szybszy… Gdybym coś zrobił…

– Nie uratujesz wszystkich – przerwała mi stanowczo. – Ale możesz uratować siebie.

Te słowa utkwiły mi w głowie na długo. Zaczęliśmy rozmawiać coraz częściej o wszystkim – o rodzinie, marzeniach, lękach. Zauważyłem, że przy Magdzie czuję się spokojniejszy. Ola oddalała się ode mnie z każdym dniem.

Pewnej nocy wróciłem do mieszkania późno. Ola siedziała przy stole z walizką obok siebie.

– Wyjeżdżam do rodziców – powiedziała bez emocji. – Potrzebuję czasu.

Nie próbowałem jej zatrzymać. Wiedziałem, że już jej nie odzyskam.

Zostałem sam w pustym mieszkaniu. Przez kilka tygodni żyłem jak automat – uczelnia, dom, sen. Magda była jedyną osobą, która wyciągnęła do mnie rękę.

Z czasem zaczęliśmy być razem. Ale cień tamtej nocy nigdy nas nie opuścił. Każda kłótnia kończyła się wyrzutami sumienia; każde wyjście wieczorem budziło lęk.

Po roku Ola wróciła do Krakowa. Spotkaliśmy się przypadkiem na Plantach.

– Wybaczyłam ci – powiedziała cicho. – Ale nigdy nie zapomnę.

Te słowa bolały bardziej niż cokolwiek innego.

Dziś minęły cztery lata od tamtej nocy. Mieszkam z Magdą na obrzeżach miasta. Czasem budzę się w środku nocy z uczuciem niepokoju i pytaniem: czy mogłem wtedy zrobić coś inaczej? Czy nasze życie naprawdę zależy od jednej decyzji podjętej w ułamku sekundy?

Może każdy z nas nosi w sobie taki cień przeszłości? Jak długo można uciekać przed własnym strachem i winą?