Córka, której nie poznaję: Jak zięć rozbił naszą rodzinę
– Nie przyjdę, mamo. Proszę, nie rób sceny. – Głos Magdy był chłodny, obcy. Jakby rozmawiała ze mną urzędniczka z banku, a nie moje własne dziecko.
– Ale Magda, to przecież sześćdziesiąte urodziny taty! On czekał na ten dzień… – Głos mi się łamał, czułam, jak łzy napływają do oczu. Stałam w kuchni, ściskając telefon tak mocno, że aż zbielały mi knykcie.
– Mamo, nie rozumiesz. Michał nie chce, żebym tam była. On uważa, że powinnam zostać z nim i jego rodzicami. – W tle słyszałam czyjś głos. Pewnie jego. Zawsze był gdzieś obok, nawet przez telefon.
– Michał nie chce? A ty? Ty nie chcesz? – Próbowałam ją wyciągnąć z tej skorupy, którą wokół siebie zbudowała.
– Mamo, proszę… Nie zaczynaj znowu. – Rozłączyła się.
Stałam przez chwilę w ciszy. W kuchni pachniało ciastem drożdżowym, które piekłam specjalnie dla niej – jej ulubionym z kruszonką. Zawsze prosiła o nie na rodzinne uroczystości. Teraz nawet nie chciała przyjść.
Mój mąż, Andrzej, wszedł do kuchni i spojrzał na mnie pytająco. Wystarczyło jedno spojrzenie i już wiedział. Usiadł ciężko przy stole.
– Znowu nie przyjdzie? – spytał cicho.
Pokręciłam głową. – Michał jej zabronił.
Andrzej milczał przez chwilę, potem westchnął głęboko. – Może rzeczywiście powinniśmy dać jej spokój. Ma swoje życie.
Ale ja nie potrafiłam. Magda była moją jedyną córką. Odkąd pamiętam, zawsze byłyśmy blisko. Zwierzała mi się ze wszystkiego: pierwsze miłości, szkolne kłopoty, marzenia o studiach w Krakowie. Wszystko się zmieniło, odkąd poznała Michała.
Pamiętam ten dzień jak dziś. Przyszła do domu z błyszczącymi oczami i powiedziała: „Mamo, poznałam kogoś wyjątkowego!” Byłam szczęśliwa. Chciałam dla niej wszystkiego, co najlepsze. Ale już po pierwszym spotkaniu coś mnie tknęło. Michał był uprzejmy, ale chłodny. Patrzył na Magdę tak, jakby była jego własnością.
Z czasem zaczęły się drobne zmiany. Najpierw przestała dzwonić codziennie. Potem coraz rzadziej wpadała na niedzielne obiady. Zawsze miała wymówkę: „Michał źle się czuje”, „Michał musi popracować”, „Michał chce odpocząć”.
Próbowałam z nią rozmawiać. – Magda, co się dzieje? Dlaczego tak rzadko nas odwiedzasz?
– Mamo, przecież wiesz… Michał nie lubi tłumów. Woli spędzać czas tylko ze mną.
Zaczęłam podejrzewać, że coś jest nie tak. Kiedyś Magda była duszą towarzystwa – śmiała się głośno, żartowała z Andrzejem przy stole, pomagała mi w kuchni. Teraz była cicha, zamknięta w sobie.
Pewnego dnia zadzwoniła do mnie jej przyjaciółka, Kasia.
– Pani Aniu… Czy Magda jest zdrowa? Nie odbiera telefonów, nie odpisuje na wiadomości…
Zamarłam. Okazało się, że Magda zerwała kontakt ze wszystkimi dawnymi znajomymi.
– Michał uważa, że nie są dla mnie odpowiedni – powiedziała mi później przez telefon.
– A ty? Ty tak uważasz?
– Mamo! Przestań! – krzyknęła i rozłączyła się.
Zaczęłam się bać. Czy moja córka jest szczęśliwa? Czy to naprawdę jej wybór?
Andrzej próbował mnie uspokoić:
– Może po prostu dorosła? Może chce mieć własne życie?
Ale ja czułam w sercu ciężar. Coś było nie tak.
Wszystko się pogorszyło po ślubie. Michał coraz częściej decydował za Magdę: gdzie pojadą na wakacje, z kim się spotkają, nawet co będzie jadła na obiad! Kiedyś przyszli do nas na Wigilię – Michał siedział naburmuszony przez cały wieczór i co chwilę patrzył na zegarek. Magda była spięta jak struna.
Po kolacji podeszłam do niej w kuchni:
– Kochanie, wszystko w porządku?
– Tak, mamo… – odpowiedziała cicho i spuściła wzrok.
Chciałam ją przytulić, ale odsunęła się ode mnie.
Od tamtej pory widywaliśmy ją coraz rzadziej. Michał zawsze miał wymówkę: „Magda źle się czuje”, „Magda musi odpocząć”, „Magda ma dużo pracy”.
Próbowałam rozmawiać z Andrzejem:
– Może powinniśmy porozmawiać z Michałem?
– I co mu powiesz? Że zabiera nam córkę? To dorosły facet…
Ale ja nie mogłam przestać myśleć o tym wszystkim.
W końcu postanowiłam pojechać do nich bez zapowiedzi.
Drzwi otworzył mi Michał. Spojrzał na mnie chłodno:
– Czego pani chce?
– Chciałam zobaczyć się z Magdą…
– Magda śpi. Proszę zadzwonić następnym razem.
Próbowałam go minąć, ale stanął w drzwiach jak mur.
– Proszę wyjść.
Wróciłam do domu zapłakana. Andrzej próbował mnie pocieszyć:
– Może rzeczywiście przesadzasz…
Ale ja wiedziałam swoje.
Kilka dni później zadzwoniła Magda:
– Mamo! Dlaczego przyjechałaś bez zapowiedzi?! Michał był wściekły!
– Chciałam cię zobaczyć… Martwię się o ciebie!
– Przestań się wtrącać! To moje życie!
Rozłączyła się z płaczem.
Od tamtej pory nasze rozmowy były coraz rzadsze i coraz bardziej napięte. Czułam się jak intruz w życiu własnej córki.
A teraz… teraz nawet nie przyszła na urodziny ojca.
Goście siedzieli przy stole, śmiali się i żartowali, ale ja widziałam smutek w oczach Andrzeja. On nigdy nie był wylewny, ale wiedziałam, jak bardzo tęskni za Magdą.
Po kolacji usiedliśmy razem na kanapie.
– Myślisz, że ona kiedyś wróci? – spytał cicho Andrzej.
Nie wiedziałam, co odpowiedzieć.
Czasem zastanawiam się: czy to ja popełniłam błąd? Czy powinnam była mocniej walczyć o córkę? A może powinnam odpuścić wcześniej i pozwolić jej żyć po swojemu?
Czuję pustkę i żal. Każdego dnia patrzę na zdjęcia Magdy z dzieciństwa i pytam siebie: gdzie popełniłam błąd? Czy można jeszcze naprawić rodzinne więzi? Czy ktoś z Was przeżył coś podobnego?