Musisz mi to wszystko oddać, mamo – historia o straconych marzeniach i rodzinnych tajemnicach

– Musisz mi to wszystko oddać, mamo – powiedziałam cicho, patrząc na nią przez łzy. Stała w kuchni, z rękami zanurzonymi w zimnej wodzie, jakby chciała zmyć z siebie całą winę. Ale tego nie da się zmyć. Nie po tym, co się wydarzyło.

Wszystko zaczęło się pewnego czerwcowego poranka. Zaspałam na egzamin z prawa cywilnego – najważniejszy w całym semestrze. Wpadłam na przystanek, a tramwaj odjechał mi przed nosem. – No proszę! – westchnęłam, tupiąc nogą z irytacji. – Na pewno się spóźnię.

– Dziewczyno, dokąd potrzebujesz? – Obok zatrzymał się chłopak na rowerze. Miał rozczochrane włosy i uśmiech, który rozjaśniał nawet najbardziej pochmurny dzień.

– Na rowerze? Żartujesz? – zapytałam rozdrażniona.

– Wcale nie. Wsiadaj, podwiozę cię na Politechnikę. I tak jadę w tamtą stronę.

Nie wiem, co mnie podkusiło, ale wskoczyłam na bagażnik. Jechaliśmy przez zatłoczone ulice Warszawy, śmiejąc się z własnej głupoty. On przedstawił się jako Bartek. Gdy dotarliśmy pod uczelnię, byłam spocona i rozczochrana, ale zdążyłam na egzamin. Bartek czekał na mnie pod drzwiami sali.

– I jak poszło? – zapytał z uśmiechem.

– Chyba dobrze… dzięki tobie.

To był początek czegoś pięknego. Spotykaliśmy się coraz częściej – najpierw na kawie, potem na długich spacerach po Starym Mieście. Bartek był inny niż wszyscy chłopcy, których znałam: szczery, czuły, potrafił słuchać. Po raz pierwszy poczułam się naprawdę ważna.

Ale moja mama nie była zachwycona. Od początku patrzyła na Bartka z niechęcią.

– On nie jest dla ciebie – powtarzała. – Powinnaś skupić się na nauce, a nie na chłopcach z rowerami.

Ignorowałam jej słowa. Myślałam, że to zwykła matczyna troska. Ale z czasem jej niechęć przerodziła się w coś więcej – zaczęła mnie kontrolować, sprawdzać mój telefon, wypytywać o każdy szczegół spotkań z Bartkiem. Czułam się jak więzień we własnym domu.

Pewnego wieczoru wróciłam późno do domu. Mama czekała na mnie w kuchni.

– Gdzie byłaś? – zapytała lodowatym tonem.

– Z Bartkiem. Oglądaliśmy film u niego w domu.

– U niego w domu? Czy ty w ogóle wiesz, kim on jest? Jego ojciec siedział w więzieniu!

Zamarłam. Skąd ona to wiedziała? Bartek nigdy mi o tym nie mówił.

– Skąd to wiesz?

– Mam swoje sposoby – odpowiedziała krótko.

Wybiegłam z domu i zadzwoniłam do Bartka. Był zdziwiony i zraniony moimi pytaniami.

– Tak, mój ojciec siedział w więzieniu – przyznał po chwili milczenia. – Ale to nie znaczy, że ja jestem taki sam.

Przeprosiłam go i obiecałam, że nigdy więcej nie będę mu wypominać przeszłości jego rodziny. Ale coś we mnie pękło. Zaczęłam zastanawiać się, dlaczego moja mama tak bardzo go nienawidzi.

Kilka dni później znalazłam w szufladzie stare zdjęcia i listy. Na jednym ze zdjęć rozpoznałam młodą kobietę – moją mamę – stojącą obok mężczyzny łudząco podobnego do Bartka. Na odwrocie było napisane: „Na zawsze twój, Andrzej”.

Serce zaczęło mi bić jak oszalałe. Przeczytałam listy – były pełne miłości i tęsknoty. Okazało się, że moja mama była kiedyś zakochana w ojcu Bartka! Ich drogi rozeszły się po tym, jak Andrzej trafił do więzienia za przestępstwo, którego podobno nie popełnił.

Poczułam się zdradzona i oszukana. Przez całe życie mama powtarzała mi, że najważniejsza jest prawda i szczerość, a sama ukrywała przede mną największy sekret swojego życia.

Zaczęłyśmy się kłócić niemal codziennie. Mama próbowała mnie przekonać, że robi to dla mojego dobra.

– Nie chcę, żebyś powtórzyła mój błąd! – krzyczała.

– To nie był błąd! To była twoja decyzja! – odkrzykiwałam ze łzami w oczach.

Bartek był dla mnie wsparciem, ale widziałam, że cała sytuacja go przerasta. Jego matka również nie była zachwycona naszym związkiem – bała się powrotu dawnych demonów.

W końcu postanowiliśmy razem wyjechać na kilka dni nad morze. Chcieliśmy odpocząć od rodzinnych dramatów i zastanowić się nad przyszłością.

Na plaży Bartek ukląkł przede mną i wyjął pierścionek.

– Zostaniesz moją żoną?

Płakałam ze szczęścia i strachu jednocześnie. Wiedziałam, że jeśli powiem „tak”, zerwę ostatnią nić łączącą mnie z matką.

Po powrocie do Warszawy postanowiłam porozmawiać z mamą raz jeszcze.

– Mamo… kocham Bartka i chcę być z nim. Proszę cię, zaakceptuj naszą decyzję.

Mama milczała długo. W końcu powiedziała:

– Nie potrafię ci wybaczyć tego wyboru… Ale jesteś dorosła. Rób, co chcesz.

Wyprowadziłam się od niej tego samego dnia. Przez kilka miesięcy nie odzywałyśmy się do siebie. Tęskniłam za nią każdego dnia, ale wiedziałam, że muszę żyć własnym życiem.

Dziś jestem żoną Bartka i matką małego Stasia. Czasem patrzę na syna i zastanawiam się, czy kiedyś będę potrafiła być dla niego lepszą matką niż moja była dla mnie.

Czy można wybaczyć rodzicom ich błędy? Czy mamy prawo żądać od nich wszystkiego – nawet prawdy o ich własnych ranach? Może czasem lepiej zostawić przeszłość za sobą… Ale czy to naprawdę możliwe?