Samotność w cieniu miłości: Czy naprawdę jestem tylko ciężarem dla własnej córki?
– Mamo, ile razy mam ci powtarzać, żebyś nie zostawiała garnka na gazie?! – głos Agnieszki przeszył ciszę kuchni jak nóż. Stałam przy zlewie, z rękami zanurzonymi w zimnej wodzie, próbując zmyć resztki przypalonej zupy. Moje palce drżały, nie tylko z powodu chłodu.
– Przepraszam, zapomniałam… – wyszeptałam, nie podnosząc wzroku. Wiem, że znowu zawiodłam. Ostatnio coraz częściej coś mi umyka. Klucze, okulary, a teraz nawet obiad. Agnieszka patrzy na mnie z irytacją, jakby widziała nie matkę, tylko problem do rozwiązania.
– Przecież mówiłam, że jak sobie nie radzisz, to mogę ci zamówić opiekunkę. – Jej głos był twardy, bez cienia czułości. – Ale ty zawsze wszystko wiesz lepiej.
Chciałam odpowiedzieć, że nie chcę obcej osoby w domu, że to moje miejsce, mój świat. Ale słowa ugrzęzły mi w gardle. Zamiast tego spojrzałam przez okno na szare, listopadowe niebo. Kiedyś Agnieszka tuliła się do mnie, gdy bała się burzy. Teraz burza jest między nami.
Wieczorem siedziałam sama w pokoju. W telewizorze leciały wiadomości, ale nie słuchałam. Myśli krążyły wokół Agnieszki. Kiedy stała się taka obca? Może to ja się zmieniłam? Może to starość odbiera mi nie tylko siły, ale i godność?
Pamiętam, jak była mała. Zawsze chciała być blisko mnie. „Mamusiu, nie zostawiaj mnie!” – wołała, gdy szłam do pracy. Teraz to ja boję się zostać sama. Każdy dzień zaczyna się od lęku – czy dziś znowu coś zawalę? Czy znowu usłyszę, że jestem ciężarem?
Wczoraj próbowałam zadzwonić do starej przyjaciółki, Zosi. Ale jej numer już nie odpowiada. Zosia zmarła w zeszłym roku. Odeszła cicho, bez pożegnania. Tak łatwo zniknąć z czyjegoś życia. Czy ja też tak skończę?
– Mamo, muszę ci coś powiedzieć – Agnieszka weszła do pokoju bez pukania. Usiadła na brzegu fotela, trzymając telefon w dłoni. – Dostałam propozycję pracy w Warszawie. To duża szansa. Ale…
Zawiesiła głos. Wiedziałam, co chce powiedzieć. Jeśli wyjedzie, zostanę tu sama. W tym mieszkaniu pełnym wspomnień i pustki.
– To świetnie – powiedziałam cicho. – Powinnaś jechać.
– Ale co z tobą? – Jej głos złagodniał, ale w oczach widziałam niepokój, może nawet poczucie winy.
– Poradzę sobie – skłamałam. Nie chciałam być przeszkodą na jej drodze. Przecież matka powinna wspierać dziecko, nawet jeśli serce pęka z samotności.
Następnego dnia Agnieszka zaczęła przeglądać oferty domów opieki. Udawałam, że tego nie widzę. W nocy długo nie mogłam zasnąć. Słyszałam jej rozmowy przez telefon: „Mama już sobie nie radzi… Tak, coraz częściej zapomina… Może dom spokojnej starości to najlepsze wyjście…”
Łzy spływały mi po policzkach. Czy naprawdę jestem już tylko ciężarem? Czy całe moje życie sprowadza się teraz do tego, by nie przeszkadzać?
Kilka dni później przyszła sąsiadka, pani Helena.
– Basiu, co się dzieje? Wyglądasz na przygnębioną.
Opowiedziałam jej wszystko. O tym, jak bardzo boję się samotności, o strachu przed domem opieki, o tęsknocie za bliskością córki.
– Wiesz, moja córka też wyjechała za granicę – powiedziała Helena. – Na początku dzwoniła codziennie, teraz raz w miesiącu. Ale nauczyłam się żyć dla siebie. Chodzę na spacery, spotykam się z ludźmi… Może spróbuj?
Pokiwałam głową, ale w środku czułam bunt. Ja nie chcę żyć tylko dla siebie. Chcę być potrzebna. Chcę czuć się kochana.
W niedzielę Agnieszka przyszła do mnie z dokumentami do podpisania.
– Mamo, to tylko formalność… Gdyby coś się stało…
Podpisałam bez słowa. Widziałam łzy w jej oczach, ale nie potrafiłam jej przytulić. Między nami wyrosła ściana z niedopowiedzeń i żalu.
Wieczorem zadzwonił telefon.
– Mamo? – głos Agnieszki był cichy, jakby zagubiony. – Przepraszam… Nie wiem, jak to wszystko poukładać… Boję się o ciebie i o siebie…
– Ja też się boję – odpowiedziałam szczerze. – Ale najbardziej boję się, że już nigdy nie będziemy blisko.
Po tej rozmowie długo płakałam. Może jeszcze jest dla nas nadzieja? Może wystarczy jeden krok, jedno słowo?
Dziś siedzę przy oknie i patrzę na ludzi spieszących się do pracy. Każdy ma dokąd iść, każdy ma kogoś bliskiego. A ja? Czy naprawdę jestem już tylko ciężarem dla własnej córki? Czy starość musi oznaczać samotność i zapomnienie? Co byście zrobili na moim miejscu?