Między lojalnością a sercem: Dziennik matki rozdartej między córką a byłym zięciem

— Teraz masz nowego zięcia, mamo! Jak możesz tak postępować? — krzyczała Kasia, łapiąc powietrze między słowami. — Żebym cię więcej u niego nie widziała! Pomyśl choć raz o mnie!

Jej głos drżał z wściekłości, a ja stałam w kuchni, ściskając w dłoniach kubek z herbatą, jakby to miało mnie uratować przed jej gniewem. Kasia ma czterdzieści lat, a ja wciąż widzę w niej tę małą dziewczynkę, która tuliła się do mnie po nocnych koszmarach. Teraz patrzyła na mnie jak na zdrajczynię. Kilka lat temu rozwiodła się z Darkiem, a trzy lata temu poznała Pawła, z którym niedawno wzięła ślub. Myślałam, że czas uleczy rany, ale myliłam się.

Nie wiem, kiedy to się stało, że Darek stał mi się tak bliski. Może wtedy, gdy po rozwodzie przychodził do mnie po radę, bo nie wiedział, jak rozmawiać z córką, gdy ona zamykała się w sobie. Może wtedy, gdy przynosił mi świeże bułki w niedzielne poranki, bo wiedział, że lubię jeść śniadanie na balkonie. Albo wtedy, gdy pomógł mi naprawić cieknący kran, a potem siedzieliśmy przy stole, rozmawiając o wszystkim i o niczym. Nie zakochałam się w nim — nie, to nie to. Ale stał się dla mnie kimś ważnym. Przyjacielem. Kimś, komu mogłam się zwierzyć, kto rozumiał moje samotne wieczory.

Kasia nigdy nie pytała, jak się czuję po jej rozwodzie. Była zajęta własnym bólem, a ja nie miałam serca jej przeszkadzać. Kiedy poznała Pawła, odżyła. Znowu się śmiała, planowała przyszłość. Cieszyłam się jej szczęściem, choć Paweł nigdy nie zdobył mojego zaufania. Był uprzejmy, ale chłodny. Zawsze miałam wrażenie, że coś ukrywa. Ale nie wtrącałam się. To był jej wybór.

Darek został sam. Ich syn, Kuba, mieszkał na zmianę u obojga rodziców. Kiedy był u Darka, czasem wpadałam do nich na obiad. Rozmawialiśmy o Kubie, o pracy, o życiu. Darek był wdzięczny za moją obecność. Czułam, że jestem mu potrzebna. Może dlatego nie potrafiłam zerwać tej więzi, nawet gdy Kasia zaczęła się niecierpliwić.

— Mamo, to nie jest normalne — powiedziała pewnego dnia, patrząc na mnie z wyrzutem. — On już nie jest częścią naszej rodziny. Powinnaś to zrozumieć.

— Ale Kuba jest jego synem. I moim wnukiem. Nie mogę udawać, że Darek zniknął z naszego życia — próbowałam tłumaczyć.

— To nie o Kubę chodzi! — wybuchła. — Chodzi o ciebie! O to, że siedzisz z nim przy stole, jakby nic się nie stało. Jakbyś była po jego stronie!

Nie wiedziałam, co odpowiedzieć. Czy naprawdę byłam po jego stronie? Czy można być po czyjejś stronie, jeśli się tylko słucha i wspiera?

Wczoraj wieczorem Paweł zadzwonił do mnie. Jego głos był zimny, niemal oskarżycielski.

— Pani Hanno, proszę zrozumieć, że Kasia cierpi przez pani zachowanie. To nie jest w porządku wobec niej. Proszę przemyśleć swoje relacje z Darkiem.

Zamknęłam oczy. Czułam się jak oskarżona w sądzie. Czy naprawdę robię coś złego? Czy przyjaźń z byłym zięciem to zdrada własnej córki?

Dziś rano poszłam do Darka. Siedział na tarasie, palił papierosa. Spojrzał na mnie zmęczonym wzrokiem.

— Kasia była u mnie. Powiedziała, że mam się od ciebie trzymać z daleka — powiedział cicho.

Usiadłam obok niego. Przez chwilę milczeliśmy.

— Nie chcę ci robić problemów — szepnęłam.

— Ty mi nie robisz problemów, Haniu. To ja jestem problemem. Dla wszystkich.

Poczułam łzy pod powiekami. Chciałam go przytulić, ale powstrzymałam się.

— Może powinniśmy się trochę odsunąć — powiedziałam w końcu. — Dla Kasi.

Darek skinął głową. — Jeśli tego chcesz.

Nie chciałam. Ale czy miałam wybór?

Wieczorem Kasia przyszła do mnie. Była blada, oczy miała zaczerwienione.

— Mamo, dlaczego nie możesz być po prostu ze mną? — zapytała cicho.

— Jestem z tobą, Kasiu. Ale nie potrafię odciąć się od Darka. On też jest częścią naszej historii. I Kuby.

— Ale ja nie chcę, żebyś była z nim blisko! — jej głos zadrżał. — On mnie zranił. Zostawił mnie dla innej. Jak możesz mu to wybaczyć?

Patrzyłam na nią bezradnie. — Nie wybaczyłam mu tego, co ci zrobił. Ale nie potrafię go znienawidzić. Może dlatego, że widzę w nim człowieka, który też cierpi.

Kasia odwróciła się na pięcie i wyszła, trzaskając drzwiami. Zostałam sama w pustym mieszkaniu. Przez okno patrzyłam na ciemniejące niebo i zastanawiałam się, czy naprawdę jestem złą matką. Czy można być lojalnym wobec wszystkich? Czy muszę wybierać między córką a własnym sumieniem?

Czasem myślę, że życie jest jak stara porcelana — kruche, łatwo je stłuc, a potem trudno poskładać na nowo. Czy jeszcze kiedyś będziemy rodziną, w której każdy znajdzie swoje miejsce? Czy można naprawić to, co pękło, jeśli każdy z nas trzyma w ręku inny kawałek tej samej układanki?