Majka nigdy nie była wystarczająco dobra dla mojej rodziny – ale wybrałem ją i zapłaciłem cenę

– Michał, nie rób tego sobie! – głos mojej matki przeszył ciszę w kuchni jak nóż. Stała przy zlewie, zaciśnięte pięści, łzy w oczach. Ojciec siedział przy stole, milczący, z twarzą ukrytą w dłoniach. W powietrzu wisiało napięcie, które czułem niemal fizycznie. – Ona nie jest dla ciebie. Zasługujesz na kogoś lepszego – powtórzyła, jakby to miało cokolwiek zmienić.

Patrzyłem na nią, próbując znaleźć w sobie siłę. W głowie miałem obraz Majki – jej uśmiech, ciepło, to, jak potrafiła mnie rozśmieszyć nawet w najgorszy dzień. Ale dla mojej rodziny była tylko „tą dziewczyną z bloków”, córką samotnej matki, bez wykształcenia, bez „perspektyw”.

– Mamo, kocham ją. To powinno wystarczyć – powiedziałem cicho, choć w środku krzyczałem. Ojciec spojrzał na mnie spod zmarszczonych brwi.

– Michał, nie rozumiesz, że rodzina to nie tylko uczucia? To tradycja, wartości, przyszłość. My chcemy dla ciebie dobrze – powiedział, a ja poczułem, jakby ktoś wyciągał mi serce z piersi.

Wyszedłem wtedy z domu, trzaskając drzwiami. Na klatce schodowej spotkałem sąsiadkę, panią Zofię. Spojrzała na mnie z troską, ale nie powiedziała nic. Wszyscy wiedzieli, co się dzieje. W małym miasteczku plotki rozchodzą się szybciej niż światło.

Majka czekała na mnie pod blokiem. Miała na sobie starą kurtkę, którą dostała od ciotki. Była piękna, choć nie w sposób, który podobałby się mojej matce. Miała w sobie coś prawdziwego, coś, czego nie potrafiłem znaleźć u nikogo innego.

– I co? – zapytała, patrząc mi w oczy. – Znowu się pokłóciliście?

Przytuliłem ją mocno. – Nie rozumieją. Ale nie zamierzam cię zostawić.

Przez kolejne tygodnie żyliśmy jak na bombie zegarowej. Każda wizyta w domu rodzinnym kończyła się kłótnią. Matka przestała do mnie dzwonić. Ojciec milczał, kiedy przychodziłem. Siostra, Anka, próbowała mnie przekonać, żebym „przemyślał to jeszcze raz”.

– Michał, mama się zamartwia. Wiesz, jak ona to przeżywa? – mówiła przez telefon. – Może Majka naprawdę nie jest dla ciebie?

– Anka, to moje życie. Chcę być szczęśliwy, nie tylko spełniać czyjeś oczekiwania.

W końcu postanowiłem się oświadczyć. Majka płakała ze szczęścia, a ja czułem, że wreszcie robię coś dla siebie. Ale kiedy powiedziałem o tym rodzicom, matka zemdlała. Ojciec wyrzucił mnie z domu.

Przez kilka miesięcy nie miałem z nimi kontaktu. Święta spędziliśmy z Majką sami, przy taniej choince i barszczu z torebki. Było biednie, ale czułem się wolny. Tylko czasem, nocą, dopadała mnie tęsknota za domem, za zapachem pierników, za śmiechem siostry.

Majka starała się mnie wspierać, choć widziałem, jak ją to boli. – Może powinniśmy spróbować jeszcze raz? – pytała. – Może twoja mama się przekona?

Ale matka nie chciała słyszeć o żadnym pojednaniu. Kiedy urodził się nasz syn, Kuba, wysłałem im zdjęcie. Odpowiedziała tylko Anka: „Mama nie chce tego oglądać”.

Z czasem nauczyłem się żyć bez rodziny. Praca w magazynie nie dawała mi satysfakcji, ale pozwalała utrzymać Majkę i Kubę. Wieczorami siedzieliśmy razem na kanapie, oglądając stare filmy. Czasem płakaliśmy ze zmęczenia, czasem śmialiśmy się z głupich żartów.

Pewnego dnia, kiedy Kuba miał już trzy lata, zadzwoniła siostra. – Michał, mama jest w szpitalu. Może powinieneś przyjechać.

Pojechałem. Siedziałem przy jej łóżku, patrząc na wychudzoną twarz. – Synku… – wyszeptała. – Dlaczego wybrałeś ją, a nie nas?

Nie potrafiłem odpowiedzieć. Wyszedłem ze szpitala z poczuciem winy, które dusiło mnie przez kolejne miesiące. Matka zmarła, zanim zdążyliśmy się pogodzić.

Dziś mam czterdzieści lat. Majka jest moją żoną, Kuba dorasta. Czasem patrzę na niego i zastanawiam się, czy kiedyś postawi mnie przed takim wyborem. Czy będę umiał zaakceptować jego szczęście, nawet jeśli nie będzie zgodne z moimi oczekiwaniami?

Czy warto było zapłacić taką cenę za miłość? Czy można być szczęśliwym, kiedy traci się rodzinę? A może prawdziwa rodzina to ta, którą wybieramy sami?