Kiedy dobroć staje się słabością: Historia o zaufaniu i zdradzie w rodzinie

— Magda, proszę cię, nie zostawiaj mnie teraz — jej głos drżał w słuchawce, a ja poczułam, jak serce ściska mi się z litości. To była moja kuzynka, Ania. Zawsze była tą bardziej roztrzepaną, trochę zagubioną w życiu, ale przecież rodzina to rodzina. Bez wahania powiedziałam: — Przyjedź, mam wolny pokój. Zawsze możesz na mnie liczyć.

Nie wiedziałam wtedy, że ta decyzja przewróci moje życie do góry nogami.

Ania wprowadziła się do mnie w listopadzie. Było zimno, szaro, a ona wyglądała na jeszcze bardziej przytłoczoną niż zwykle. Przyniosła ze sobą tylko dwie torby i ogromny smutek w oczach. — Magda, nie wiem, co bym bez ciebie zrobiła — powtarzała niemal codziennie. Gotowałam dla nas obiady, rozmawiałyśmy wieczorami przy herbacie, śmiałyśmy się z głupot w telewizji. Czułam się potrzebna, a ona wydawała się wdzięczna.

Minęły dwa miesiące. Zauważyłam, że z portfela czasem znika mi drobne. Najpierw myślałam, że to moja nieuwaga. Potem zginęły perfumy, które dostałam od mamy na urodziny. — Może pożyczyłaś komuś? — zapytała Ania z niewinną miną. Uwierzyłam jej. Przecież to niemożliwe, żeby ona… żeby rodzina…

Zaczęły się drobne kłótnie. O to, że nie sprząta po sobie, że nie szuka pracy, że coraz częściej wychodzi wieczorami i wraca późno. — Magda, daj mi trochę czasu, wszystko się ułoży — mówiła. Chciałam wierzyć, że tak będzie. W końcu sama kiedyś byłam w trudnej sytuacji i ktoś mi pomógł.

Pewnego wieczoru wróciłam wcześniej z pracy. W przedpokoju usłyszałam szelest. Ania stała przy mojej komodzie, z ręką w mojej szufladzie. Zamarłam. — Co ty robisz? — zapytałam cicho, choć w środku wrzałam ze złości i rozczarowania. — Szukałam… szukałam twojego klucza do piwnicy, bo chciałam schować tam swoje rzeczy — wydukała, unikając mojego wzroku.

Nie spałam całą noc. Przewracałam się z boku na bok, analizując każdy szczegół ostatnich miesięcy. Przypomniałam sobie o zaginionych kolczykach, o pieniądzach, które nagle się nie zgadzały. O jej nowych butach, choć przecież nie miała pracy. Rano postanowiłam działać.

Zadzwoniłam do naszej wspólnej ciotki. — Wiesz, Magda, Ania już kiedyś miała podobne problemy. Ale myślałam, że to przeszłość… — usłyszałam w słuchawce. Poczułam się jak idiotka. Jak mogłam być tak naiwna?

Wieczorem usiadłam z Anią przy stole. — Musimy porozmawiać — zaczęłam. — Wiem, że mnie okradałaś. Wiem o pieniądzach, biżuterii, perfumach. Dlaczego?

Zamilkła. Przez chwilę myślałam, że się rozpłacze. — Przepraszam, Magda. Nie wiem, co się ze mną dzieje. Wszystko mi się sypie. Nie chciałam cię skrzywdzić… Po prostu nie umiałam inaczej.

— Ale przecież mogłaś poprosić o pomoc! — wybuchłam. — Zawsze byłam po twojej stronie! Zawsze!

— Wstydziłam się… — szepnęła. — Bałam się, że mnie wyrzucisz, jak się dowiesz.

Wtedy poczułam coś dziwnego. Złość mieszała się z żalem i współczuciem. Przecież to moja kuzynka. Ale czy to wystarczy, by wybaczyć?

Poprosiłam ją, żeby się wyprowadziła. Dałam jej tydzień na znalezienie nowego miejsca. Pomogłam nawet znaleźć tani pokój na wynajem. Przez te dni unikałyśmy się nawzajem. Czułam się pusta, zdradzona, ale też winna — czy mogłam zrobić coś inaczej? Czy powinnam była wcześniej zauważyć sygnały?

Kiedy Ania wychodziła z walizkami, spojrzała na mnie przez łzy. — Dziękuję za wszystko, Magda. Przepraszam. Może kiedyś mi wybaczysz.

Nie odpowiedziałam. Po prostu zamknęłam drzwi i długo stałam w ciszy, słysząc jeszcze jej kroki na klatce schodowej.

Minęły trzy miesiące. Nadal nie potrafię spokojnie patrzeć na swoje odbicie w lustrze. Zastanawiam się, czy dobroć naprawdę jest cnotą, czy może słabością, którą inni wykorzystują? Czy można jeszcze ufać rodzinie, gdy raz się zawiodło?

Może to pytania bez odpowiedzi. Ale jedno wiem na pewno: czasem trzeba postawić granice, nawet jeśli serce krzyczy coś innego.

Czy wy też kiedyś musieliście wybierać między sercem a rozsądkiem? Jak poradziliście sobie z rozczarowaniem bliską osobą?