Między domem a drogą: Historia Leszka i Oli

— Leszku, może nie jedź w tę trasę? Serce mi się kraje… Naprawdę, poproś kogoś, żeby cię zastąpił — szepnęła Ola, starając się ukryć drżenie w głosie. Stała w kuchni, opierając się o blat, a jej dłonie nerwowo gładziły brzuch. Była w ósmym miesiącu ciąży. W powietrzu czuć było zapach kawy i niepokoju.

Spojrzałem na nią, próbując ukryć własne rozdarcie. — Ta praca to dobre pieniądze. A niedługo rodzimy, Olu. Oboje wiemy — każda złotówka teraz jest na wagę złota — odparłem, mocno ściskając żonę i całując ją w czoło. Wiem, że się boi. Ja też się boję. Ale co mam zrobić? Kredyt na mieszkanie, starszy syn potrzebuje nowych butów na wiosnę, a w lodówce coraz częściej pusto.

— Leszek, ja nie dam rady sama… — Jej głos załamał się. — Michał znowu miał atak astmy w nocy. A ja… Ja już nie mam siły.

Poczułem się jak najgorszy drań. Przecież to nie pierwszy raz zostawiam ją samą. Ale teraz… Teraz wszystko wydaje się trudniejsze. Ola jest zmęczona, Michał coraz częściej choruje, a ja… Ja uciekam na trasę, bo tylko tam czuję się potrzebny i ważny. Tam jestem kimś. W domu jestem tylko kolejnym problemem do rozwiązania.

— Kochanie… — zacząłem, ale Ola odwróciła wzrok. — Nie rozumiesz, że ja się boję? Boję się, że coś się stanie, kiedy cię nie będzie. Boję się o Michała, o siebie… O ciebie też! Te drogi są niebezpieczne.

Wyszedłem na balkon zapalić papierosa. Próbowałem zebrać myśli. W głowie miałem mętlik: odpowiedzialność za rodzinę, strach przed biedą, strach przed utratą żony… I ten cholerny wstyd, że nie potrafię być przy nich wtedy, kiedy najbardziej mnie potrzebują.

Następnego dnia rano pakowałem torbę do ciężarówki. Michał stał w drzwiach i patrzył na mnie wielkimi oczami.

— Tato… a wrócisz na moje urodziny? — zapytał cicho.

Zamarłem. Michał kończy siedem lat za dwa tygodnie. Obiecałem mu tort i wycieczkę do zoo.

— Postaram się, synku — odpowiedziałem, choć wiedziałem, że to kłamstwo.

Ola stała obok i milczała. Jej twarz była blada, a oczy czerwone od płaczu. Chciałem ją przytulić, powiedzieć, że wszystko będzie dobrze… Ale nie potrafiłem. Zamiast tego wyszedłem z domu i zatrzasnąłem za sobą drzwi.

W drodze do Gdańska myślałem tylko o nich. Każdy kilometr oddalał mnie od rodziny i od siebie samego. Telefon dzwonił co kilka godzin — Ola pytała o zdrowie, o pogodę na trasie, o to czy jadłem. Ale między słowami czułem jej żal i samotność.

Którejś nocy zadzwoniła zapłakana:

— Leszek… Michał ma gorączkę 39 stopni i nie mogę go zbić! Nie wiem co robić! — krzyczała do słuchawki.

Serce mi stanęło. Chciałem rzucić wszystko i wracać do domu. Ale byłem 400 kilometrów od nich.

— Dzwoń po karetkę! Ja zaraz zadzwonię do sąsiadki! — powiedziałem drżącym głosem.

Czułem się bezsilny jak nigdy dotąd. Ola była sama z chorym dzieckiem i wielkim brzuchem. A ja? Ja byłem tylko głosem w telefonie.

Po tej nocy nie spałem już spokojnie. Każdy telefon od Oli ścinał mi krew w żyłach. Każda cisza była jak wyrok.

W końcu zadzwoniła teściowa:

— Leszku, Ola trafiła do szpitala! Skurcze zaczęły się za wcześnie! Michał jest u nas!

Zamarłem za kierownicą. Przez chwilę nie mogłem oddychać.

— Jadę do domu — powiedziałem szefowi przez telefon.

— Leszek, jeśli teraz przerwiesz trasę, możesz stracić pracę! — usłyszałem w odpowiedzi.

Nie obchodziło mnie to już. Liczyła się tylko Ola i dzieci.

Jechałem całą noc jak w transie. W głowie miałem tylko jedno: zdążę czy nie zdążę? Czy Ola mnie jeszcze potrzebuje? Czy Michał mi wybaczy?

Kiedy dotarłem do szpitala, Ola leżała na sali poporodowej z naszym nowo narodzonym synkiem w ramionach. Była blada i wyczerpana, ale uśmiechnęła się na mój widok przez łzy.

— Spóźniłeś się… — wyszeptała cicho.

Usiadłem obok niej i rozpłakałem się jak dziecko.

Nie wiem, czy kiedykolwiek sobie wybaczę tę trasę. Nie wiem też, czy Ola mi wybaczy. Ale wiem jedno: czasem wybory między domem a pracą są jak wybory między sercem a rozumem — zawsze ktoś cierpi.

Czy naprawdę musimy płacić tak wysoką cenę za bezpieczeństwo naszych rodzin? Czy można być dobrym ojcem i mężem na odległość? Może to pytania bez odpowiedzi…