Mama dla Anusi – Historia o tęsknocie, rodzinnych sekretach i poszukiwaniu miłości

— Pawełku, chodź jeść — łagodnie zawołała niania Bożena, stawiając na stole parujący talerz zupy.

— Nie — odparł mój młodszy brat, wpatrując się w okno z uporem, którego nie spodziewałabym się po pięciolatku. Jego małe dłonie zaciskały się na parapecie, a brązowe rajstopy podkreślały chudość nóżek. — Nieee! — wrzasnął nagle, tupiąc nogami. — Mama tam! Mama przyjdzie!

Siedziałam na kanapie, przyciskając do piersi swoją ulubioną lalkę. Miałam wtedy dziewięć lat i już wiedziałam, że mama nie wróci tak szybko, jak obiecała. Ale Pawełek jeszcze wierzył. Każdego dnia powtarzał ten sam rytuał: czekał przy oknie, wypatrując znajomej sylwetki. Ja już przestałam czekać. Zamiast tego próbowałam zrozumieć, dlaczego mama coraz rzadziej pojawia się w naszym domu.

— Co się tu dzieje? Bożeno Kazimierzowo, co pani tu urządza? — do pokoju wszedł dziadek Kazimierz, surowy jak zawsze. Jego głos był ostry, a spojrzenie zimne. Bożena tylko spuściła wzrok.

— Panie Kazimierzu, Pawełek nie chce jeść… — zaczęła nieśmiało.

— Dzieci muszą jeść! — przerwał jej dziadek. — Aniela, ty też siedzisz i nic nie mówisz? Co to za wychowanie?

Zacisnęłam usta. Wiedziałam, że nie wolno mi się odzywać. W tym domu dzieci miały być ciche i posłuszne. Mama zawsze powtarzała: „Nie sprawiaj problemów, Anielko”. Ale czy to ja byłam problemem?

Mama pojawiała się coraz rzadziej. Najpierw tłumaczyła się pracą w szpitalu — była pielęgniarką na oddziale dziecięcym. Potem zaczęła znikać na całe weekendy. Czasem wracała późno w nocy, pachnąca obcymi perfumami i papierosami. Kiedyś podsłuchałam rozmowę dziadka z babcią:

— Ona znowu była z tym swoim doktorkiem — syknął dziadek.

— Kazimierzu, przestań! Dzieci słyszą!

— A co mnie to obchodzi? Niech wiedzą, jaką mają matkę.

Wtedy po raz pierwszy poczułam wstyd. Nie za siebie — za mamę.

Bożena próbowała nas chronić przed kłótniami dorosłych. Często zabierała mnie i Pawełka do parku albo do biblioteki. Tam mogłam zapomnieć o wszystkim: o pustym miejscu przy stole, o krzykach za ścianą, o łzach babci ukrywanych w kuchni.

Pewnego wieczoru mama wróciła wcześniej niż zwykle. Weszła do mojego pokoju bez pukania. Usiadła na łóżku i przez chwilę patrzyła na mnie w milczeniu.

— Anielko… — zaczęła cicho. — Wiem, że jest ci ciężko.

Odwróciłam wzrok. Nie chciałam płakać przy niej.

— Ja… muszę ci coś powiedzieć — dodała, głaszcząc mnie po włosach. — Czasem dorośli robią rzeczy, których dzieci nie rozumieją.

— Dlaczego nas zostawiasz? — zapytałam nagle, zanim zdążyłam się powstrzymać.

Mama zamilkła. W jej oczach pojawiły się łzy.

— Nie zostawiam was… Po prostu… czasem muszę być gdzie indziej.

Nie uwierzyłam jej. Widziałam przecież, jak bardzo jest zmęczona życiem tutaj, pod jednym dachem z dziadkiem Kazimierzem, który nigdy jej nie akceptował.

Następnego dnia w szkole koleżanki pytały:

— Dlaczego twoja mama nigdy nie przychodzi na zebrania?

— Czy twoja mama naprawdę pracuje w szpitalu?

Kłamałam. Mówiłam, że mama jest bardzo zajęta ratowaniem dzieci. Że jest bohaterką. Ale w środku czułam pustkę.

W domu atmosfera gęstniała z każdym dniem. Dziadek coraz częściej podnosił głos na mamę:

— Po co ci te dzieci? Oddaj je komuś innemu, skoro nie potrafisz być matką!

Mama płakała nocami w kuchni. Słyszałam jej cichy szloch przez drzwi. Bożena tuliła mnie wtedy mocno do siebie.

— Twoja mama cię kocha — szeptała niania. — Tylko czasem dorośli są zagubieni.

Ale ja chciałam mieć mamę tu i teraz. Chciałam jej dotyku, jej obecności przy zasypianiu, jej śmiechu podczas wspólnego pieczenia ciasta.

Pewnego dnia Pawełek zachorował. Wysoka gorączka nie schodziła przez kilka dni. Mama nie odbierała telefonu. Dziadek był wściekły:

— Gdzie ona jest?!

Bożena robiła co mogła, ale Pawełek tylko wołał mamę przez sen.

Kiedy w końcu przyszła, była blada i roztrzęsiona.

— Przepraszam… — wyszeptała do Bożeny i do mnie.

Patrzyłam na nią z żalem i złością jednocześnie.

— Czy ty naprawdę nas kochasz? — zapytałam cicho.

Mama uklękła przy moim łóżku i objęła mnie mocno.

— Kocham was najbardziej na świecie… Ale czasem nie umiem być dobrą mamą.

Wtedy zrozumiałam: ona też jest zagubiona. Może nawet bardziej niż ja.

Od tamtej pory próbowałam mniej oceniać, a bardziej rozumieć. Ale tęsknota nie znikała.

Dziś jestem dorosła i sama mam córkę. Często zastanawiam się, czy potrafię być lepszą mamą niż moja własna matka. Czy można naprawić błędy przeszłości? Czy dziecko kiedykolwiek przestaje tęsknić za matką?

Czasem patrzę na moją córkę i pytam siebie: czy ona kiedyś wybaczy mi moje słabości? Czy ja wybaczyłam swojej mamie? Może każda z nas przez całe życie szuka tej jednej osoby – mamy dla siebie.