Majka zostawiła mi tylko pustkę: Prawda o spadku, która rozdarła moją rodzinę
— Nie wierzę, że to zrobiłaś, Majka! — mój głos odbił się echem od pustych ścian salonu, w którym jeszcze niedawno mama siadała z nami przy herbacie. Teraz jej ulubiona filiżanka stała samotnie na stole, jakby czekała na kogoś, kto już nigdy nie wróci.
Majka stała naprzeciwko mnie, z rękami skrzyżowanymi na piersi, a jej oczy były suche i zimne. — To nie ja, tylko mama tak zdecydowała. Przestań mnie oskarżać, Piotrze.
Ale ja nie potrafiłem przestać. W mojej głowie wciąż dudniły słowa notariusza: „Pani Maria Kowalska zapisała cały majątek córce, Marii Majce Kowalskiej.” Cały dom, oszczędności, nawet stary pierścionek po babci, który mama obiecała mi na osiemnaste urodziny. Wszystko. Dla niej. Dla Majki.
Pamiętam, jak po pogrzebie siedziałem w swoim pokoju, ściskając w dłoni zdjęcie mamy. Byliśmy na nim wszyscy: ja, Majka i ona. Uśmiechnięci, szczęśliwi, jakby nic złego nie mogło się wydarzyć. Wtedy jeszcze wierzyłem, że rodzina to coś więcej niż podział majątku. Że miłość mamy była sprawiedliwa, równa. Teraz czułem się jak intruz w swoim własnym domu.
— Powiedz mi chociaż dlaczego — wyszeptałem, patrząc na siostrę. — Co zrobiłem nie tak?
Majka wzruszyła ramionami. — Może po prostu bardziej mnie kochała. Może ty byłeś dla niej zawsze obcy.
Te słowa zabolały bardziej niż cokolwiek innego. Przez całe życie starałem się być dobrym synem. Pomagałem mamie, gdy zachorowała, jeździłem z nią do lekarzy, gotowałem obiady, kiedy Majka wyjechała na studia do Warszawy. To ja byłem przy niej, gdy tata odszedł. To ja trzymałem ją za rękę w szpitalu, kiedy umierała.
Ale to Majka dostała wszystko.
W kolejnych dniach dom wypełnił się ciszą. Majka zaczęła przyprowadzać swojego chłopaka, Pawła. Słyszałem ich śmiech zza zamkniętych drzwi, rozmowy o planach na remont, o tym, jak urządzą salon. Czułem się jak cień, jak nieproszony gość. Każdego dnia coraz bardziej nienawidziłem tego miejsca.
Pewnego wieczoru, kiedy wróciłem z pracy, zobaczyłem, że zniknęły moje rzeczy z półki w łazience. — Co się stało z moją szczoteczką? — zapytałem Majkę.
— Przepraszam, ale musiałam zrobić miejsce dla Pawła. W końcu to teraz mój dom — odpowiedziała bez cienia skruchy.
Wtedy coś we mnie pękło. Spakowałem kilka ubrań do plecaka i wyszedłem. Nie miałem dokąd pójść. Przez kilka nocy spałem u kolegi z pracy, potem wynająłem pokój w starej kamienicy na Pradze. Każdego wieczoru patrzyłem w sufit i próbowałem zrozumieć, dlaczego mama mnie odrzuciła.
Zacząłem szukać odpowiedzi. Przeglądałem stare listy, zdjęcia, dokumenty. W końcu znalazłem coś, co zmroziło mi krew w żyłach: list od mamy do Majki, napisany kilka miesięcy przed śmiercią.
„Majeczko, wiem, że nie rozumiesz mojej decyzji, ale musisz mi wybaczyć. Piotr nigdy nie był taki jak ty. Zawsze był zamknięty w sobie, trudno było mi się do niego zbliżyć. Ty byłaś moją radością, moim światłem. Chcę, żebyś miała ten dom. Wiem, że dobrze nim pokierujesz.”
Czytałem te słowa w kółko, aż litery zaczęły się rozmazywać od łez. Mama naprawdę mnie nie kochała? Czy byłem dla niej tylko ciężarem?
W pracy nie potrafiłem się skupić. Szefowa zaprosiła mnie na rozmowę. — Piotrze, co się z tobą dzieje? Zawsze byłeś sumienny, a teraz popełniasz błędy. Jeśli potrzebujesz wolnego, powiedz.
Nie potrafiłem jej odpowiedzieć. Jak miałem powiedzieć komukolwiek, że własna matka mnie odrzuciła?
W weekend odwiedziłem grób mamy. Stałem tam długo, nie mogąc wydusić z siebie słowa. W końcu wyszeptałem:
— Dlaczego? Co zrobiłem nie tak? Czy naprawdę byłem dla ciebie nikim?
Wróciłem do pustego pokoju i zadzwoniłem do Majki. — Musimy porozmawiać — powiedziałem. — O wszystkim. O mamie. O nas.
Spotkaliśmy się w kawiarni na Mokotowie. Majka przyszła spóźniona, jak zawsze. Usiadła naprzeciwko mnie i przez chwilę milczeliśmy.
— Wiesz, że nie chodziło o pieniądze — zacząłem. — Chciałem tylko wiedzieć, czy mama mnie kochała.
Majka spojrzała na mnie z niespodziewaną łagodnością. — Piotrze… Mama była trudna. Miała swoje demony. Ciebie kochała na swój sposób, ale nigdy nie potrafiła ci tego okazać. Mnie faworyzowała, bo byłam do niej podobna. Ale to nie znaczy, że ty byłeś gorszy.
— To dlaczego mi nie powiedziałaś? Dlaczego nie walczyłaś o sprawiedliwość?
— Bałam się. Bałam się, że cię stracę. Że będziesz mnie nienawidził.
Patrzyłem na nią długo. Widziałem w jej oczach żal i strach. Po raz pierwszy poczułem, że nie jestem sam w tym bólu.
Nie wiem, czy kiedykolwiek wybaczę mamie. Nie wiem, czy potrafię wybaczyć Majce. Ale wiem jedno: rodzina to nie tylko krew i majątek. To wybór, którego dokonujemy każdego dnia.
Czy można odbudować zaufanie po zdradzie? Czy wybaczenie jest możliwe, gdy serce wciąż krwawi? A może czasem trzeba po prostu odejść i zacząć od nowa?