Poranek, który zmienił wszystko: O 5:30 z mamą Haliną
Obudziłam się nagle, jakby ktoś wlał mi do żył czystą kofeinę. Była 5:30 rano, a obok mnie Jarek przekręcił się na drugi bok i wymamrotał: „Znowu ona?”. Wiedziałam, że nie chodzi mu o naszą córkę, która czasem budzi się w nocy, tylko o moją mamę, Halinę Stanisławównę. Od kiedy wróciła z Belgii, gdzie przez dwadzieścia lat sprzątała domy i opiekowała się starszymi ludźmi, nasz dom już nigdy nie był taki sam.
W kuchni już pachniało kawą. Mama stała przy oknie w swoim starym szlafroku w kwiaty i śpiewała pod nosem jakąś niemiecką piosenkę. „Dzień dobry, kochanie! Już czas wstawać! Szkoda życia na spanie!” – zawołała radośnie, jakby była słońcem, które właśnie wstało nad naszym blokiem na Pradze.
Jarek przewrócił oczami i poszedł do łazienki. Ja przez chwilę stałam w drzwiach kuchni i patrzyłam na mamę. Była taka inna niż ta kobieta, którą pamiętałam z dzieciństwa – wtedy zmęczona, wiecznie zabiegana, zmartwiona rachunkami. Teraz miała w sobie jakąś dziwną energię, której nie potrafiłam zrozumieć.
„Mamo, dlaczego tak wcześnie? Przecież jest sobota…” – jęknęłam.
Mama odwróciła się do mnie z uśmiechem. „W Belgii dzień zaczynał się o piątej. Tam nie było czasu na lenistwo! Poza tym życie jest krótkie. Trzeba korzystać!”
Zaparzyła mi kawę i usiadłyśmy przy stole. Przez chwilę panowała cisza. Słyszałam tylko szum czajnika i ciche kroki Jarka w łazience. W końcu mama odezwała się cicho:
„Wiesz, Marto… Czasem myślę, że przegapiłam twoje życie. Wyjechałam, kiedy miałaś dwanaście lat. Wróciłam – a ty już masz własną rodzinę. Nie wiem nawet, jaka jesteś naprawdę.”
Poczułam ukłucie w sercu. Przez lata tłumiłam w sobie żal do mamy – za to, że zostawiła mnie z ojcem alkoholikiem, za to, że nie było jej na mojej studniówce ani na ślubie. Ale teraz widziałam w jej oczach prawdziwy smutek.
„Mamo… Ja też nie wiem, kim jesteś teraz. Wiem tylko, że trudno mi się przyzwyczaić do tego wszystkiego. Do twojej obecności. Do tego hałasu o poranku…”
Mama spojrzała na mnie uważnie. „Chciałabym ci to wszystko wynagrodzić. Ale nie wiem jak.”
W tym momencie do kuchni wszedł Jarek, jeszcze zaspany i zirytowany.
„Halinko, czy naprawdę musimy codziennie jeść śniadanie o szóstej? Może chociaż w weekend trochę później?”
Mama spojrzała na niego z uśmiechem: „Jarku, życie jest za krótkie na spanie! Poza tym zrobiłam twoje ulubione jajka na miękko!”
Jarek westchnął ciężko i usiadł przy stole. Czułam narastające napięcie – między mną a mamą, między Jarkiem a mamą, a nawet między mną a Jarkiem. Każdy z nas miał swoje żale i oczekiwania.
Po śniadaniu mama zaczęła sprzątać kuchnię z niemiecką precyzją. Wszystko musiało być idealnie czyste – nawet kubki po kawie polerowała jakby były ze złota. Patrzyłam na nią i zastanawiałam się, ile samotnych poranków przeżyła tam, za granicą. Ile razy płakała do poduszki w obcym kraju?
W południe zadzwoniła moja siostra Anka z Gdańska.
„Marta, jak tam mama? Nadal rządzi wszystkim?”
Westchnęłam ciężko.
„Nie wiem już sama… Chyba nie umiem być jej córką na nowo. Ona chce wszystko naprawić naraz, a ja nie wiem nawet od czego zacząć rozmowę…”
Anka milczała przez chwilę.
„Może po prostu powiedz jej to wprost? Że boli cię to wszystko?”
Wieczorem mama usiadła ze mną na balkonie. Słońce zachodziło nad blokami, a powietrze pachniało lipą.
„Martuś… Wiem, że cię zawiodłam. Ale wtedy wydawało mi się, że robię to dla waszego dobra. Chciałam wam dać lepsze życie…”
Poczułam łzy pod powiekami.
„A ja chciałam tylko mieć mamę przy sobie…”
Mama objęła mnie mocno.
„Może jeszcze nie jest za późno? Może możemy zacząć od nowa?”
Patrzyłam na nią długo. Widziałam zmarszczki wokół oczu i dłonie spracowane przez lata ciężkiej pracy. Zrozumiałam wtedy, że ona też jest zagubiona – tak samo jak ja.
W nocy długo nie mogłam zasnąć. Słyszałam ciche kroki mamy po mieszkaniu – jakby bała się przegapić choćby minutę wspólnego życia.
Czy można odbudować rodzinę po tylu latach rozłąki? Czy da się wybaczyć przeszłość i zacząć wszystko od nowa?
Czasem myślę, że każdy z nas budzi się o 5:30 – nie tylko przez mamę, ale przez własne lęki i tęsknoty. Może właśnie te poranki są szansą na nowy początek?